Od kilku miesięcy prowizja za obrót akcjami na GPW w waszym domu maklerskim wynosi 0,13 proc. Zdaje sobie pan sprawę, że ta stawka wciąż kłuje w oczy konkurencję?
Stawka ta jest wprost pochodną kosztów, które my ponosimy. Mówiąc wprost: bardzo mocno ograniczyliśmy i zracjonalizowaliśmy koszty funkcjonowania naszego domu maklerskiego. To był proces, który zaczął się z momentem przyjścia do firmy Macieja Trybuchowskiego, który przez pewien czas pełnił funkcję prezesa, i został jeszcze zintensyfikowany, kiedy ja pojawiłem się w zarządzie spółki. W praktyce wygląda to tak, że ograniczyliśmy wszystkie zbędne koszty tego biura.
Również te osobowe?
Sprowadzanie kosztów działania domu maklerskiego do kosztów generowanych przez stanowiska maklerskie jest nieporozumieniem. Dom maklerski ponosi koszty, które nie istnieją w żadnym biznesie nienadzorowanym przez KNF. Jeżeli zaś chodzi o wynagrodzenie maklerów, to ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, gdyż nie wiem, ile płaci się w innych domach maklerskich. My natomiast w sposób bardzo dogłębny zracjonalizowaliśmy koszty. Temu też służy płaska struktura organizacyjna naszego domu maklerskiego. Oczywiście nadal nie jesteśmy doskonali, ale po zmianach jesteśmy już o wiele lepsi. I to właśnie pozwoliło nam obniżyć prowizję do 0,13 proc.
Wywołując tym samym oburzenie w branży maklerskiej...