Chociażby lawinę nowych przepisów, które weszły w życie w ostatnim czasie, np. przepisy implementujące rozporządzenie MAR czy regulacje dotyczące funkcjonowania komitetów audytu. Przepisy te kompletnie nie przystają do naszego rynku kapitałowego, który jest zdecydowanie mniejszy niż dojrzałe parkiety europejskie. Rozmiar kar jest gigantyczny, a rozrastająca się KNF sugeruje, że liczba naruszeń, nad jakimi pochylać się będą urzędnicy, może być duża. Do tego dochodzi przewlekłość postępowań i brak pewności obrotu z tym związany. Spójrzmy chociażby na Romana Karkosika, który od wielu lat jest obecny na GPW, a teraz ściga się go za domniemane naruszenia prawa z 2011 r. Dodatkowo, jak wynika z publicznie dostępnych danych, nie ma inwestorów poszkodowanych tymi działaniami. Z kolei zaś w sprawie „kradzieży" Optimusa z 2006 r., która istotnie zachwiała kursem akcji spółki i doprowadziła wielu indywidualnych inwestorów do ogromnych strat, KNF już tak aktywnie nie bierze udziału w ściganiu sprawców. Ponad dziesięć lat na swój koszt wspieram prawnie te postępowania, chociaż przy mojej skali działalności inwestycyjnej mógłbym już zapomnieć o temacie. Pytanie jest więc raczej takie: czemu służą te postępowania – czy ukaraniu faktycznie winnych i zadośćuczynieniu poszkodowanym, czy manifestacji siły aparatu państwowego w świetle reflektorów. Oskarżenie Romana Karkosika powinno się zaliczyć raczej do tej drugiej kategorii.
Wielu przedsiębiorców narzeka na wysokie koszty utrzymywania spółek na giełdzie. Rzeczywiście są one wysokie czy to tylko pretekst do delistingu?
Podam przykład. W Polnej było ponad 200 tys. zł kosztów rocznie tylko związanych z byciem na giełdzie. Przy tak niewielkiej spółce koszty te stanowiły około 10 proc. naszego zysku. Nic dziwnego, że w 2017 r. więcej spółek zeszło z parkietu, niż na nim zadebiutowało. Jestem przekonany, że w 2018 r. będzie podobnie.
Spójrzmy chociażby na przywołany już wymiar kar za naruszenia przepisów MAR czy też zasad funkcjonowania komitetów audytu. Do tego rzeczony projekt ustawy o jawności życia publicznego. Oprócz kosztów pozyskania rzeszy specjalistów w tym zakresie, stworzenia procedur wzrastają chociażby koszty ubezpieczenia ryzyka z tym związanego.
Ma pan w portfelu jeszcze kilka giełdowych spółek. Zacznijmy może od Newagu. Jest pan tam akcjonariuszem już kilkanaście lat. Nie czas na wyjście z inwestycji?
Ja nie myślę w tych kategoriach. Nie jestem inwestorem finansowym. Przede wszystkim chcę rozwijać spółki i umacniać ich pozycję na rynku. Dokąd jest to możliwe, nic w mojej filozofii się nie zmieni.