W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że mamy do czynienia dokładnie z tym samym, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie trzy–cztery miesiące – rynek amerykański z pewnymi oporami idzie w górę, Europa podąża za nim, nie dotrzymując mu tempa, GPW zachowuje się tak słabo, że trudno to w całości wytłumaczyć. Chiny zgodnie z oczekiwaniami się korygują, ale na razie bardzo lekko jak na skalę wcześniejszych wzrostów.
Bez porównania ciekawsze jest to, co dzieje się na rynku długu. Kończący się miesiąc będzie dla rentowności amerykańskich papierów skarbowych potencjalnie najgorszy od lutego 2023 r. O ile nie kwestionujemy pierwszej części odbicia rentowności, które nastąpiło po niewiarygodnie dobrych danych z amerykańskiego rynku pracy, rentowności obligacji dziesięcioletnich wzrosły od tamtej pory o kolejnych 30 pkt baz., a dwuletnich o ponad 20 pkt baz. Te pierwsze powróciły do poziomów z pierwszej połowy lipca, co jest dla nas całkowicie niespodziewane i tworzy rewelacyjną okazję rynkową na pełen nerwowości okres okołowyborczy. Tym większą, jeśli wygrana Trumpa nie okaże się tak łatwa, jak chcieliby bukmacherzy, a głosy w większości stanów będą musiały zostać ponownie przeliczone.
Medialne doniesienia o kilkunastoprocentowym w relacji do PKB deficycie fiskalnym w przypadku wygranej Donalda Trumpa trudno traktować inaczej niż jako ćwiczenie, żeby pokazać, ile by kosztowała realizacja wszystkich jego propozycji. Sami jesteśmy gotowi się założyć, że nie będzie on wyższy niż 8 proc. PKB przewidywane w wypadku wygranej Harris, na którą szanse są niewielkie. Co więcej, wysoko oceniamy prawdopodobieństwo podzielonego Kongresu, co tradycyjnie oznaczałoby większą dyscyplinę wydatków. Szacunki wpływu „wojny celnej” na inflację wyglądają równie nierealnie jak przed ośmioma laty. Widzimy natomiast narastające szanse na dalsze spadki cen ropy, które sprawią, że łatwo wyobrazić sobie inflację poniżej celu, szczególnie gdyby scenariusz „braku lądowania” się nie zrealizował.
To, czy na koniec roku giełdy znajdą się wyżej, czy nie, będzie zależało głównie od dalszego przebiegu sezonu wyników, który na razie w przypadku USA wygląda słabiej niż zazwyczaj pomimo świetnego raportu Tesli i dobrych wyników banków. Mocno wierzymy natomiast, że 31 grudnia dolar będzie słabszy niż dzisiaj względem złotego i euro, a w szczególności, że skarbowy dług długoterminowy, zarówno amerykański, jak i polski, pozwoli odrobić znaczną część lub całość strat z tego miesiąca.