S&P 500 potrzebowało sześciu sesji marca, by stracić 5,7 proc., Nasdaq spadł o 7,3 proc. W naszej ocenie coraz wyraźniej rysuje się scenariusz, który przedstawialiśmy jako bazowy na początku roku – znacznie bardziej restrykcyjne, niż przedstawiały media, polityka fiskalna gabinetu Donalda Trumpa w połączeniu z jego próbami zmiany zasad globalnego handlu wywołują narastające obawy o spowolnienie w USA. Ryzyka inflacyjne, choć istotne, schodzą na dalszy plan wobec obaw o wzrost, rentowność obligacji skarbowych szybko spada, ponownie wyceniane są trzy, cztery obniżki stóp w tym roku, rynek akcji cierpi. Niezależnie od tego, co można myśleć o prezydencie, fakty są nieubłagane – na tym samym etapie jego pierwszej kadencji S&P 500 notował 5-proc. wzrost, początek drugiej to niemal 7-proc. strata.
Oczywiście można argumentować, że wyceny w USA były skrajnie wysokie, a korekta była nieunikniona, sami tak robiliśmy na początku roku. Idealnie ten problem ukazuje Tesla, którą wskazywaliśmy jako potencjalnie najgorszą w tym roku spółkę Magnificent 7 z uwagi na olbrzymie przewartościowanie. Trudno jednak zamykać oczy na drastyczne spadki sprzedaży samochodów tej marki w ostatnim czasie, a to już w dużej części efekt rosnącej globalnej niechęci do Elona Muska, jego prób manipulacji polityką państw europejskich i niezwykle kontrowersyjnej działalności w USA. Rzeczywistość, którą najbogatszy człowiek świata kreuje na X.com staje się coraz bardziej alternatywna, tymczasem jego najcenniejsza spółka straciła od grudnia połowę kapitalizacji.
Ostatnie dwa miesiące to dla akcji amerykańskich w ujęciu relatywnym jeden z najgorszych okresów w ostatnich dekadach. Oczekujemy, że skala tego zjawiska wkrótce znacznie osłabnie, ale nie musi to oznaczać wzrostów w USA, raczej realizację zysków w Europie i Chinach u progu wojny handlowej. Na razie więc od akcji wciąż wolimy złoto, ale jednocześnie chcemy wysnuć tezę, że obecny ból inwestorów okaże się korzystny w dłuższym terminie. Aura „niezniszczalności” Trumpa i Muska pękła, przed 2 kwietnia rządy państw UE i Chin znajdują się w komfortowej sytuacji, wiedząc, że przybliżamy się do tzw. Trump put, tzn. punktu, w którym rynek i poparcie dla prezydenta, które powinno gwałtownie spadać w kolejnych tygodniach, wymuszą na nim złagodzenie żądań w kwestiach handlu, szybkie zamknięcie konfliktów z Kanadą i Meksykiem i rewizję swojego programu, również w skali cięć zatrudnienia w administracji. Politycznie szkody wyrządzone na początku kadencji mogą być nienaprawialne, rynkowo jak najbardziej. Jest jeden poważny wyjątek, którego się obawiamy – Trump prawdopodobnie stracił szansę, by szybko doprowadzić od rozejmu w Ukrainie. M.in. dlatego planujemy trzymać się z dala od polskich dużych spółek, obawiając się odpływu inwestorów zagranicznych z krajowego rynku.