Wiadomo, że od 2020 r. ludzkość ma do czynienia z wyzwaniami, z jakimi dawno się nie mierzyła. Pandemia, kryzys gospodarczy, następnie niespodziewana wojna w środku Europy – ta niestabilność odciska piętno na wiele aspektów życia. Być może nie najważniejszym z nich jest giełda, ale ogólnie rozumiana kondycja gospodarcza już tak, bo to zdefiniować może życie na najbliższe kilka lat. Chodzi o takie zmienne, jak poziom zatrudnienia, realna dynamika dochodów, ale też dostępność kredytów i mieszkań. Patrząc przez pryzmat Polski, największymi problemami staje się drogie finansowanie przy wciąż rosnącej inflacji, póki co przy jeszcze stabilnym rynku pracy, wydatkach konsumentów czy dynamice produkcji przemysłowej. Natomiast dostępność finansowania drastycznie się pogarsza, są symptomy chłodzenia się rynku pracy – może to być odroczony efekt podwyżek stóp.

Na świecie tendencje są lub będą podobne. Dobrze widać to we wstępnych czerwcowych indeksach PMI dla przemysłu i usług w strefie euro – spadek był dużo większy, niż oczekiwano, i coraz mniej dzieli te wskaźniki od granicy 50 pkt. Innymi słowy, oczekiwania co do przyszłej koniunktury są coraz gorsze, a nadzieją dla globalnej gospodarki na miękkie lądowanie byłoby przede wszystkim szybkie osiągnięcie peaku inflacji. Obserwowane spadki cen stali, węgla czy materiałów budowlanych są zarówno symptomem słabnącej koniunktury, jak i informacją, że działania banków centralnych zaczynają przynosić skutki. Z drugiej jednak strony ceny wielu nośników energii, w tym ropy i gazu, pozostają wysokie, a przedłużająca się wojna w Ukrainie to ryzyko jeszcze większych szoków cenowych. Ceny surowców rolnych nieco się ustabilizowały, ale problemem może być upalne lato w Europie, co nadszarpnie podaż, a także dalsze zakłócenia w eksporcie z portów Morza Czarnego. Negocjacje w sprawie ich odblokowania trwają, ale realnych postępów nie widać, a wręcz odwrotnie – zaognianie sytuacji i ataki na terminale zbożowe.

Nawiązując do ostatnich słów szefa Fedu o tym, że chociaż celem podwyżek stóp nie jest wywołanie recesji, to może się ona zdarzyć, a miękkiego lądowania będzie trudno doświadczyć. Wyprzedane giełdy, szukając odreagowania, łapią się chociażby frazy o intencjach Fedu. To jednak na długo nie starcza, podwyżki w tej fazie muszą być agresywne, bo i inflacja taka wciąż jest. Dla giełd to coś nowego, bo właściwie od czasów kryzysu finansowego polityka Fedu była luźna. Wtedy jednak nie było problemu inflacji. Z drugiej strony, patrząc na poziomy indeksów przy Wall Street – pandemia i polityka Fedu je wywindowała, a nawet po obecnym spadku S&P 500 jest 10 proc. ponad szczytem sprzed pandemii. Spokojnie może tam spaść i nie będzie to oznaczać dramatu dla amerykańskiej giełdy.

WIG, a tym bardziej WIG20 to już zupełnie inna historia...