Rynki akcji otrzymały to, co najlepsze, a mianowicie złagodzenie tonu zarówno w polityce handlowej, jak i monetarnej. Indeks S&P 500 znajduje się w momencie pisania komentarza około 1-proc. poniżej psychologicznej bariery 3000 pkt, której wybicie wydaje się być na chwilę obecną wysoce prawdopodobne.

Biorąc pod uwagę nowe okoliczności, rentowności amerykańskich skarbówek trzymają się dosyć mocno. O ile Rezerwa Federalna nie ucieknie od lipcowej obniżki o 25 pb., o tyle wciąż wyceniane na poziomie 23 proc. prawdopodobieństwo cięcia o 50 pb. wydaje się być w tym momencie przesadą. Trudno mieć jakiekolwiek oczekiwania wobec tak gwałtownego ruchu, podczas gdy indeksy za oceanem biją rekordy, a najbardziej gołębi członek FOMC James Bullard twierdzi, że takie działanie byłoby nieuzasadnione.

Kluczowe wydają się na ten moment dane z amerykańskiego rynku pracy. Sam Jerome Powell wielokrotnie zaznaczał, że nie są dla niego istotne pojedyncze wahania (w poprzednim miesiącu liczba nowo utworzonych miejsc pracy zaliczyła gwałtowny spadek), ale przynajmniej krótkoterminowe trendy. Dlatego też oczekujemy, że lipiec może być miesiącem, który zapamiętamy głównie pod kątem korekty nadmiernych oczekiwań rynku względem polityki Fedu. To w praktyce powinno sprzyjać odreagowaniu na rynku długu, które może doprowadzić do chwilowego powrotu rentowności amerykańskich 10-latek w okolice 2,20 proc. Nie oznacza to jednak, że długoterminowy trend ulegnie zmianie – oczekiwana przez nas korekta jest kwestią ewentualnego rozczarowania dotyczącego tempa łagodzenia polityki monetarnej. Faktem jest, że sygnałów wskazujących na spowolnienie gospodarki USA raczej przybywa, niż ubywa. Należy ponadto pamiętać, że temat wojny handlowej niezmiennie pozostaje nierozwiązany i najprawdopodobniej jeszcze niejeden raz przyjmie formę rynkowego straszaka. Scenariusz zejścia rentowności amerykańskich 10-latek trwale poniżej 2 proc. w II półroczu pozostaje zatem wciąż realnym celem.

Perspektywa zmiany nastawienia banków centralnych sprawia, że po dłuższym okresie do łask powinny powrócić obligacje typu high-yield. Szczególnie ciekawie wygląda sytuacja w Europie, gdzie obligacje tego typu mają niższe ryzyko kredytowe w porównaniu z ich amerykańskimi odpowiednikami, sytuacja jest relatywnie stabilna, a oczekiwania wobec EBC (w przeciwieństwie do stosunkowo wygórowanych oczekiwań wobec Fedu) wciąż pozostają stonowane, a zatem nieuwzględnione w cenach. ¶