Czy trzy wiedźmy faktycznie istnieją?

Dzień trzech wiedźm oraz godzina trzech wiedźm to pojęcia związane nie z ezoteryką, ale z rynkiem finansowym, a ściślej mówiąc z rynkiem instrumentów pochodnych

Aktualizacja: 26.02.2017 16:20 Publikacja: 25.08.2011 12:58

Czy trzy wiedźmy faktycznie istnieją?

Foto: Flickr

– Rychłoż się zejdziem znów? - spytała. – Hm... Trzy czarownice spojrzały po sobie z zakłopotaniem.

– W przyszłym miesiącu będę zajęta - powiedziała Niania. – Urodziny i różne takie.

Poza tym nazbierało się pracy przez to całe zamieszanie. Same wiecie. I o duchach trzeba pomyśleć.

– Sądziłam, że odesłałaś je do zamku - zdziwiła się Babcia.

– Nie chciały wracać. A szczerze mówiąc, przyzwyczaiłam się do nich. Dotrzymują mi towarzystwa wieczorami. Już prawie nie krzyczą.

– To miło. A ty, Magrat?

– Zawsze jakoś o tej porze roku jest mnóstwo pracy, nie zauważyłaś?

– Istotnie – przyznała uprzejmie Babcia Weatherwax. - Nie warto wiązać się ścisłymi terminami, prawda? Zostawmy tę kwestię otwartą. Zgoda?

Pokiwały głowami. A potem, gdy nowy dzień rozjaśniał okolicę, trzy czarownice samotne, zajęte własnymi myślami, wróciły do domu

„Trzy wiedźmy", Terry Pratchett

Dzień trzech wiedźm

oraz

godzina trzech wiedźm

(triple witching day; triple witching hour) to pojęcia związane nie z ezoteryką, ale z rynkiem finansowym, a ściślej mówiąc z rynkiem instrumentów pochodnych. Tym mianem zwykło się określać ostatni dzień (lub ostatnią godzinę) obrotu instrumentami pochodnymi (opcjami oraz kontraktami terminowymi) powiązanymi z rynkami akcji, który przypada na większości światowych giełd w trzeci piątek każdego miesiąca kończącego kwartał, czyli w marcu, czerwcu, wrześniu i grudniu. To wtedy na najważniejszych giełdach wygasają kontrakty na indeksy akcji, opcje na indeksy akcji oraz opcje na akcje. Od kilku lat mówi się czasem o dniu czterech wiedźm (quadruple witching), ponieważ do podstawowej trójki dołączyły jeszcze kontrakty na akcje.

Skąd wzięła się nazwa – w angielskich wierzeniach ludowych „witching hour" to momenty wyjątkowej aktywności różnego rodzaju zjaw, demonów czy duchów, których aktywność przypadała szczególnie na północ. Stąd dosłownie należałoby mówić o godzinie czarów, jednak w języku polskim wiedźmy zadomowiły się już bardzo dobrze, choć zwyczajowo mówi się u nas na przykład o godzinie duchów jako tym momencie w środku nocy, w którym mogą wystąpić różne paranormalne wydarzenia.

W literaturze określenie to pojawia się po raz pierwszy w „Hamlecie" (1600 r.) Williama Shakespeare'a:

„Tis now the very witching time of night,

When churchyards yawn

and hell itself breathes out

Contagion to this world: now could

I drink hot blood,

And do such bitter business as the day

Would quake to look on."

Co w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego brzmi następująco:

„Nadeszła nocy czarnoksięska pora,

Gdy otwierają się groby, a piekło

Tchnie jadowitym oparem ku ziemi.

Umiałbym teraz chłeptać krew gorącą

I czyny spełniać tak gorzkie, że drżałby dzień

patrząc na nie [...]"

Trzy wiedźmy

(czarownice) występują również w kolejnej sztuce Shakespeare'a – w „Makbecie" (1606 r.), sama zaś godzina czarów/czarownic w przedmowie Mary Shelley do „Frankensteina" (wydanie z 1831 r.) „Night waned upon this talk, and even the witching hour had gone by before we retired to rest." („Noc płynęła na takich rozmowach i nawet godzina duchów minęła, zanim położyliśmy się spać").

Co to wszystko ma wspólnego z rynkami finansowymi?

Otóż, ktoś musiał uznać, że w dniach, w których następuje wygasanie instrumentów pochodnych związanych z rynkami akcji, mamy do czynienia z „paranormalną aktywnością" na rynku, czyli krótko mówiąc wszystko może się wydarzyć. Zupełnie teoretycznie w tych dniach faktycznie wielu wielkich graczy może być zainteresowanych przesuwaniem rynku na swoją korzyść (w zależności od posiadanych pozycji), co może skutkować wzrostem zmienności cen, gwałtownymi przesunięciami poziomów kursów i innymi tego rodzaju sytuacjami, które normalnie oczywiście również występują, ale nie w takiej skali i natężeniu.

Na giełdzie warszawskiej zjawiskiem wzrostu zmienności interesowano się od lat – powtarzając slogany o „zwiększonej zmienności" bez potwierdzania tego żadnymi statystykami (te przez długi czas zupełnie nie wskazywały na jakiekolwiek różnice w poziomach zmienności), nasilenie zaś zainteresowania przypadło na 2009 r., gdy GPW zaczęła publikować raporty dotyczące koncentracji dużych pozycji na rynku kontraktów na WIG20 i gdy faktycznie następowały gwałtowne zmiany wartości indeksu oraz samych kontraktów. Ludzka pamięć jest jednak zawodna i już kilka razy spotkałem się z wypowiedziami, w których dzień wygasania kontraktów zrównywano z wystąpieniem tzw. cudofixingów, czyli sesji, na których wielki gracz postanowił przesunąć wartość indeksu, rzucając na rynek znaczne pakiety akcji. Jeden z najsłynniejszych cudofixingów miał miejsce 12 listopada 2008 r. – rynek został „podniesiony" na fixingu o 77 pkt, czyli 4,5 proc. w stosunku do ostatniej wartości poprzedzającej fixing.

Czy faktycznie zmienność w dniu wygasania kontraktów jest wyższa niż na pozostałych sesjach?

Skorzystam z informacji podanych przez?Johna Rozario w „Managing Financial Risk: A Guide to Derivative Products, Financial Engineering and Value Maximization".

„W badaniach obejmujących okres 1983–1986 Edwards zauważył, że zmienność cen akcji w dniu wygasania kontraktów była średnio wyższa niż w innych dniach. Efekt występował szczególnie w ostatniej godzinie notowań. Podobne wyniki?uzyskali Stoll i Whaley badający dane w latach 1983–1985. Według nich zarówno zmienność, jak i obroty były wyższe w ostatniej godzinie handlu.

W 1987 roku giełda w Chicago przesunęła termin wygasania opcji i kontraktów na S&P500 na otwarcie sesji. Na zamknięciu wciąż wygasały opcje na S&P100 i opcje na akcje. Dzięki temu uczestnicy rynku mieli cały dzień na realizowanie swoich zleceń, a nie koncentrowanie swej aktywności tylko w ostatniej godzinie obrotu. (...)

W kolejnych badaniach, które mierzyły dzienną zmienność w okresie 1983–1997, Schwert napisał, że „nie widać oczywistych dowodów wzrostu zmienności w dniach wygasania kontraktów i opcji".

Ciekawe, że niemal identyczną opinię wyraził w 2004 r. Peter Borish, dyrektor zarządzający OneChicago, giełdy, na której handluje się kontraktami na akcje spółek. Stwierdził, że „obecnie zjawisko to nie ma potwierdzenia w rzeczywistości" i dodał jeszcze, że dla traderów to dzień jak każdy inny, choć amatorzy, którzy nie bardzo rozumieją, co się wówczas dzieje, mogą nadawać temu dniu jakąś wyższą rangę – zwłaszcza że w mediach poświęca mu się wyjątkowo dużo czasu.

Wygląda więc na to, że o ile w pierwszych latach po wprowadzeniu kontraktów na indeks S&P500 (wystartował w 1982 r.) zjawisko zwiększonej zmienności faktycznie istniało, to później, wraz z rozwojem rynków, pojawianiem się kolejnych pochodnych, zmniejszyło się, ale mit dnia trzech wiedźm ciągle żyje.

A jak wygląda to na rynku polskim?

Od początku działania rynku kontraktów (1998 r.) do czerwca 2011 r. w 42,6 proc. przypadków zmienność indeksu WIG20 w dniu wygasania przewyższała średnią zmienność w poprzedzającym kwartale (zmienność została zdefiniowana jako rozpiętość wahań indeksu w danym dniu z uwzględnieniem luk).

Średnio w dniach, gdy zmienność okazała się wyższa, przewyższała ona średnią z całego poprzedzającego kwartału o 22,8 pkt. Najwyższa różnica wystąpiła we wrześniu 2008 r., gdy rozpiętość wahań indeksu wyniosła 108 pkt, a średnia z całego poprzedzającego kwartału (a ściślej z okresu od poprzedniego wygasania) wyniosła 58,7 pkt.

W 48,1 proc. przypadków zmienność w trzeci piątek była wyższa niż średnia z pięciu dni poprzedzających wygasanie i w 59,3 proc. przypadków wyższa niż średnia zmienność z pięciu kolejnych dni po terminie wygaśnięcia.

Diagram obok obejmuje tylko okres od 2007 r. i pokazuje, jaki procent w stosunku do rozpiętości wahań w dniu wygaśnięcia stanowiły zmienności w kolejnych pięciu dniach poprzedzających wygasanie oraz następujące po nim (na żółtym tle – punkt odniesienia – czyli dzień wygasania kontraktów).

Nie wygląda więc na to, by trzeci piątek związany z wygasaniem kontraktów na giełdzie warszawskiej wyróżniał się jakąś wyjątkową nadaktywnością, choć zdarzały się okresy, w których faktycznie było to widoczne. Ale tego rodzaju zwiększająca się okresowo zmienność występuje nie tylko w chwilach wygasania.

Zakończmy ponownie cytatem z książki „Trzy wiedźmy" Terry Pratchetta:

– Czarownice nie są takie – ciągnęła Magrat. – Żyjemy w harmonii z wielkimi cyklami natury, nikomu?nie robimy krzywdy. I wstrętne jest twierdzić inaczej. Powinnyśmy wypełnić im kości roztopionym ołowiem.

Komentarze
Inflacja hamuje
Komentarze
Biotechy z GPW mają potencjał
Komentarze
Dobry rok Catalystu?
Komentarze
Bony zapchają dziurę
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Komentarze
Jastrzębi Powell studzi rynki
Komentarze
Kto za to zapłaci?