W I kwartale mieliśmy także Rezerwę Federalną, która zdecydowała się podnieść stopy procentowe. Rynkowy efekt tej decyzji był jednak krótkotrwały. Czy dziś Donald Trump i wojna handlowa przykrywają wszystkie inne tematy?
Zdecydowanie tak. Rynek spekulował na temat czterech podwyżek stóp procentowych. Mieliśmy presję inflacyjną, która pojawiła się nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w innych gospodarkach. To był też czynnik, który przyczynił się do wyprzedaży na giełdach. Obecnie jednak inflacja nie chce odbijać. Na razie więc to trzy podwyżki są bazowym scenariuszem i teraz rynek będzie rozgrywał i brał pod uwagę inne czynniki, jak chociażby właśnie wojna handlowa. Moim zdaniem, kiedy kwestia ta zostanie już w pełni wyjaśniona i poznamy wszystkie związane z nią szczegóły, a myślę, że to jest sprawa kilku tygodni, sytuacja będzie wracać do normy.
Patrząc na wydarzenia ostatnich tygodni i utrzymującą się nerwowość na rynkach wydawać by się mogło, że na wartości zyskiwać będą teoretycznie bezpieczniejsze aktywa w tym m.in. złoto. Tymczasem cena złota w I kwartale urosła tylko nieznacznie...
Faktycznie był to niewielki i zastanawiający ruch. Być może wynika to z tego, że mamy jednak do czynienia z dość wysokimi rentownościami obligacji w Stanach Zjednoczonych. W dalszym ciągu stanowią więc one alternatywę w stosunku do złota. Tak może być w krótkim terminie. W średnim zakładam, że metale szlachetne zaczną zyskiwać. Najpierw będzie to złoto, a później powinny dołączyć też srebro czy też platyna. W długim terminie bardzo ciekawie wygląda szczególnie srebro. Zestawiając cenę złota i srebra mamy bowiem największy iloraz w historii. Za metalami szlachetnymi przemawiają też fundamenty. Mam tu na myśli bardzo wyraźne odbicie popytu z Indii oraz Chin. Mamy również do czynienia ze spadkiem produkcji kopalnianej. Wskazuje to, że w długim terminie powinniśmy oczekiwać wzrostu cen metali szlachetnych.
Również stopa zwrotu po I kwartale na rynku ropy naftowej jest stosunkowo nieduża. Czy jest szansa na bardziej zdecydowany ruch w kolejnych tygodniach?
Myślę, że czeka nas na tym rynku konsolidacja. Popyt powinien rosnąć. Czekamy natomiast na elementy podażowe. Porozumienie w sprawie poziomów wydobycia ropy trzyma ją na dość wysokim poziomie. Z drugiej strony mamy sytuację związaną z produkcją z łupków w Stanach Zjednoczonych, która dość wyraźnie rośnie. Nie można jednak zapominać o problemach produkcyjnych np. w Wenezueli, Nigerii czy też Libii. To jest czynnik, który może doprowadzić do wzrostu cen ropy. Dodatkowo jeśli dolar amerykański traciłby na wartości to ropa naftowa będzie tańsza dla gospodarek wschodzących w tym m.in. dla Chin. Tym samym powinien zwiększyć się jej import.