Od lat najaktywniejszą grupą inwestorów na GPW są gracze zagraniczni. W I półroczu mieli aż 56 proc. udziału w obrotach. To chyba zaskakująco dużo?
Bartosz Świdziński: To trend, który widzimy już od kilku lat i to nie tylko na rynku polskim, ale także na innych rynkach w regionie. Dominują inwestorzy zagraniczni, a dzieje się tak z dwóch powodów. Z jednej strony mamy w miarę stabilny napływ kapitału zagranicznego. Pojawiają się nowi inwestorzy, czyli chociażby firmy proptradingowe, które działają tylko na rachunek własny. Mam też napływy do funduszy ETF, które pośrednio również inwestują w Polsce. Z drugiej strony mamy zaś stosunkowo niską aktywność lokalnego kapitału, który inwestuje głównie w średnie i małe spółki.
Czy możliwe jest, że będziemy zmierzać do modelu, w którym zagraniczny kapitał będzie znaczył jeszcze więcej?
Na giełdzie wiedeńskiej, która jest pewnego rodzaju benchmarkiem, 85 proc. obrotu jest generowane przez zdalnych członków giełdy, a ponad 60 proc. obrotów to kapitał zagraniczny. W tę stronę zmierzamy. Proces ten na pewno jednak potrwa. Trzeba jednak pamiętać, że Polska mimo wszystko ma też dużą bazę lokalnych inwestorów, którzy aktywizują się, przede wszystkim kiedy koniunktura rynkowa sprzyja.