Dla producenta miodu ubiegły rok był trudny m.in. ze względu na wojnę w Ukrainie. To właśnie od wschodniego sąsiada pochodziła większość wyrobów firmy.
– Rok 2022 oceniamy jako bardzo trudny ze względu na wojnę w Ukrainie oraz trudności, jakie przeżywa wiele światowych gospodarek. Ukraina była jednym z głównych rynków, z których firmy naszej grupy pozyskiwały miód. Najtrudniejszym zadaniem, jakie przed nami stanęło, było więc bardzo szybkie zastąpienie miodu z Ukrainy surowcem z innych krajów, aby utrzymać zawarte kontrakty i zachować jakość. Udało się to zrobić dzięki doświadczeniu oraz szerokim kontaktom – komentuje dla „Parkietu” Jerzy Gądek, prezes M Food.
Po pierwszych dziewięciu miesiącach ubiegłego roku przychody firmy były o 16,7 proc. wyższe od tych z 2021 r. i sięgały 138,3 mln zł. Zysk netto utrzymał się na podobnym poziomie i wyniósł 4,9 mln zł. Względem poprzednich lat podskoczyły głównie koszty logistyki. – Dużym wyzwaniem były znaczące koszty transportu w czasie pandemii oraz problemy logistyczne. Udało nam się jednak opanować koszty z tym związane. Przed nami wyzwania wynikające ze znaczących wzrostów kosztów energii oraz wynagrodzeń – dodał Gądek. W ostatnich latach dużo mówi się o malejącej populacji pszczół, m.in. ze względu na chemikalia wykorzystywane na polach. Problem ten dostrzegła już Unia Europejska, która pracuje nad przepisami mającymi chronić owady.
– Wpływają na to różne czynniki, jak m.in. monokultura upraw, szkodliwe dla pszczół środki ochrony roślin, zmiany klimatu czy też choroby. W wyniku tego populacja pszczół maleje, głównie w krajach uprzemysłowionych, charakteryzujących się wysoką produkcją rolniczą. W krajach nastawionych na produkcję miodu, czyli mniej uprzemysłowionych, można zauważyć wzrost populacji pszczół. W Polsce od kilku lat widać wyraźny trend wzrostowy – podsumował prezes M Food.
Firma w przyszłości zamierza przejść na główny rynek GPW. Kluczowe decyzje, póki co, nie zapadły.