Podawali państwo, że powodem pogorszenia wyników i utraty płynności był wzrost cen wieprzowiny. Te jednak w ubiegłym roku były bardzo niskie, cykliczność ich zmian jest naturalna. Na ile faktycznie wzrost cen w kwietniu i maju wpłynął na problemy firmy?
Henryk Kania: To jeden z bezpośrednich powodów kłopotów firmy. Spadki i wzrosty cen są naturalne, ale ostatnie zwyżki były bardzo wysokie, sięgające 30–40 proc., i bardzo gwałtowne, w ciągu raptem trzech–czterech tygodni. Spółka sporo zainwestowała w ostatnich latach i funkcjonowała z niską płynnością, bo mocno się rozwijała. W 2011 r. miała rocznie 100–150 mln zł ze sprzedaży wędlin, a w ostatnim czasie rocznie sprzedawaliśmy za 1 mld zł, więc zapotrzebowanie na kapitał bardzo rosło. Jednocześnie firma mocno inwestowała w różny sposób w moce produkcyjne. Dodatkowo w marże uderzyły trudne warunki narzucane przez sieci handlowe, które są naszym największym odbiorcą. Nagromadzenie różnych czynników spowodowało obecną sytuację.
Na początku maja audytor odmówił wydania opinii do raportu za 2018 r.
Opinia biegłego spowodowała, że banki i nasi kooperanci bardzo usztywnili warunki finansowania. Ceny surowca poszły mocno w górę, a nasza spółka działa na określonych terminach płatności i limitach kredytów kupieckich. Musieliśmy płacić więcej za towar, a nie byliśmy w stanie wydłużyć terminów i zwiększyć limitów.
Banki nie były skłonne zwiększyć finansowania obrotowego, aby spółka przetrwała ten trudny okres?