Bezrobotny nie ubezpieczony

Masz stałą pracę i niezłe zarobki, jednak szef w każdej chwili może ci podziękować. Znalezienie nowej posady, szczególnie teraz, nie jest proste. Dobrze byłoby ubezpieczyć się na taką przykrą okoliczność, ale nic z tego. Towarzystwa ubezpeczeniowe nie chcą sprzedawać polis chroniących od tego typu zdarzeń.

Publikacja: 20.11.2001 09:08

- Towarzystwa ubezpieczeniowe mają szeroką gamę produktów, ale na rynku nie ma polisy, która najbardziej odpowiadałaby potrzebom klientów - uważa Tomasz Mintoft-Czyż, prezes Stowarzyszenia Polskich Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych.

Jeżeli w umowie o pracę zgodziłeś się na klauzulę o zakazie konkurencji, nie możesz dorabiać "na boku", a to powoduje, że nie masz żadnej asekuracji w razie utraty stałej pracy.

Dlaczego towarzystwa nie chcą zdobyć dużego udziału w rynku, oferując ubezpieczenie od utraty pracy? Bo jest zbyt ryzykowne. Jest prawie pewne, że z takich ubezpieczeń towarzystwa musiałyby wypłacać wysokie odszkodowania. Towarzystwa tłumaczą się, że wprowadzenie takiej oferty przy rosnącym bezrobociu byłoby dla nich samobójstwem.

Jeżeli jednak dobrze przygotuje się produkt, może okazać się dochodowy. Niektórzy brokerzy przekonują, że gdyby dobrze skalkulować składkę i skierować ubezpieczenie do konkretnych grup zawodowych, np. o najmniejszym zagrożeniu utratą pracy, takie przedsięwzięcie mogłoby mieć szanse powodzenia. Składkę można by kalkulować np. w zależności od rodzaju wykonywanego zawodu.

Ubezpieczyciele mogliby się też nastawić na sprzedaż tego produktu w regionach o mniejszym zagrożeniu bezrobociem, np. w woj. mazowieckim. Najbardziej zagrożone bezrobociem są regiony podkarpacki i świętokrzyski, wynika z danych GUS. Przedstawiciele towarzystw ubezpieczeniowych tłumaczą się, że polski rynek pracy jest mało stabilny i tylko nieliczne grupy zawodowe kwalifikowałyby się do ubezpieczenia. Na pewno wielkich szans na zakup polisy nie mieliby pracownicy zatrudnieni np. w górnictwie czy przemyśle samochodowym. Z danych GUS wynika, że obecnie najbardziej zagrożeni bezrobociem są ludzie w wieku do 24 lat, z wykształceniem zawodowym, podstawowym lub niepełnym podstawowym. Dlatego też szczególnie takie osoby towarzystwa wolą ubezpieczać na wypadek śmierci. Z wyliczeń wynika, że mniejsze jest prawdopodobieństwo utraty życia niż utraty pracy.

Niebezpieczeństwo budzi także duża zmienność zawodów nie zagrożonych bezrobociem. Kiedy w Polsce ruszał wolny rynek, brakowało menedżerów, wkrótce jednak rynek się zapełnił. Zarządzający przedsiębiorstwami mogą się za to ubezpieczyć od złych decyzji, które mogłyby np. doprowadzić do upadłości firmy. Wówczas towarzystwo ubezpieczeniowe przejmuje na siebie ewentualne roszczenia akcjonariuszy czy pracowników.

Przed kilkoma laty poszukiwani byli także maklerzy giełdowi, ale młodzi ludzie szybko wypełnili lukę i obecnie trudno znaleźć w tym zawodzie pracę. Przez kilka lat brakowało bankowców, teraz to właśnie w bankach dochodzi do ogromnych redukcji zatrudnienia. Jedną z nielicznych grup, do której towarzystwa mogłyby kierować swoją ofertę, są informatycy. Dla ubezpieczycieli jest to chyba zbyt mała grupa, by przygotowywać dla niej specjalny produkt. Z drugiej strony, można jednak dołączyć możliwość ubezpieczenia od utraty pracy do istniejącej już oferty. Prawie każde towarzystwo majątkowe sprzedaje np. ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków czy niemożności wykonywania zawodu w wyniku wypadku. Według towarzystw, mniejszym zagrożeniem dla ich finansów jest przejęcie odpowiedzialności w razie wypadków, jakie mogą się wydarzyć podczas wykonywania pracy zawodowej. Towarzystwa oferują też OC zawodów. Ubezpieczyć może się np. lekarz, aptekarz, notariusz czy biegły rewident.

Jeżeli ubezpieczony przy wykonywaniu zawodu popełni błąd, ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie osobie poszkodowanej.

Ubezpieczeniem od utraty pracy nie są zainteresowani także ubezpieczyciele oferujący produkty życiowe. Towarzystwa najchętniej ubezpieczają na wypadek śmierci osoby ubezpieczonej. Wtedy odszkodowanie otrzymuje rodzina. Taka polisa nie przyda się już samemu ubezpieczonemu. Jeżeli ktoś kupi np. ubezpieczenie z funduszem inwestycyjnym, w razie utraty pracy może starać się o zawieszenie na pewien okres opłacania składek. Wtedy jednak z jego pieniędzy zgromadzonych wcześniej towarzystwo nadal będzie pobierało opłaty za zarządzanie czy prowadzenie rachunku.

Firmy ubezpieczeniowe tłumaczą, że zarabiają na ryzyku, lecz jeżeli jest ono zbyt wysokie, to z niego rezygnują. Przykładem były konsekwencje wydarzeń w USA z 11 września. Kiedy pojawiło się zbyt duże ryzyko, towarzystwa ubezpieczeniowe zaczęły się wycofywać ze sprzedaży polis liniom lotniczym. Część towarzystw zażądała zmiany umów ubezpieczeniowych, co wiązało się z podwyższeniem składki do takiej wysokości, że okazało się nie do przyjęcia przez linie lotnicze. Dlatego m.in. LOT czy Swiss Arline poprosiły o gwarancje rządowe.

Według Mirosława Kowalskiego, prezesa grupy Zurich Polska, ubezpieczeniem, które jest zbyt drogie ze względu na wysokie ryzyko, są też np. polisy zdrowotne. Właśnie dlatego nie sprzedają się, mimo że kilka towarzystw wprowadziło je do swoich ofert.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego