Czwartkowa sesja rozpoczęła się od 10-punktowego spadku indeksu WIG20, pomimo sporych wzrostów dzień wcześniej w USA. Nastroje pogorszyły ostrożne prognozy największych amerykańskich spółek technologicznych (Intel, Yahoo!, Apple) podane już po zakończeniu sesji za oceanem.

Początek notowań przyniósł szybki spadek do 1639 punktów, czyli poziomu 23,6-proc. zniesienia fali wzrostowej od 21 listopada. Później WIG20 mozolnie odrabiał straty, ale lukę udało się zamknąć dopiero po kilku godzinach, po zdecydowanej poprawie nastrojów na zachodnich giełdach

Na wykresie dziennym indeks 20 największych spółek balansuje na dolnym ograniczeniu ponad-dwumiesięcznego wzrostowego kanału (obecnie są to okolice 1650 punktów) i mimo wczorajszego wzrostu najprawdopodobniej wkrótce wybije się z niego w dół. Sytuacja nie jest pomyślna dla posiadaczy akcji, także z powodu niedawnego nieudanego testu 1710 pkt i utworzenia podwójnego szczytu w okolicach tego poziomu. Czary goryczy dopełnia widoczna na wykresie świecowym formacja gwiazdy wieczornej, która ma bardzo mocno spadkową wymowę.

Warto zatem zastanowić się nad wsparciami, które mogą zatrzymać ewentualne spadki. Najbliższym jest wcześniej wspomniany poziom 1640 pkt. Następnie - jednym z bardziej istotnych - jest luka hossy z 5 stycznia (1616-1623 pkt). Wreszcie psychologiczny poziom 1600 pkt, który stanowi także 36,2-proc. zniesienie niedawnej fali wzrostowej. Oscylator stochastyczny utrzymuje sygnał sprzedaży, wygenerowany w ubiegłym tygodniu.

Wszystko to sprawia, że trudno będzie w najbliższym czasie oczekiwać ruchu w górę. Stanie się on prawdopodobny dopiero po pokonaniu poziomu 1710 punktów. Uważam to jednak za mało realne na nadchodzących sesjach, które z punktu widzenia analizy technicznej powinny być spadkowe. Jednak w czasie, kiedy na rynku króluje arbitraż, należy do jej wskazań podchodzić z pewną dozą ostrożności, gdyż sytuacja na GPW potrafi się nieraz w ciągu kilku chwil diametralnie zmienić, w zależności od "widzimisię" dużych graczy.