Panie Janie, ale wróćmy do pańskich jaj, powiedziała jakiś czas temu całkiem poważnie znana prezenterka telewizyjna do swojego gościa - potężnej postury pana Jana K.
W książce "Prosto od krowy" Melchior Wańkowicz pokazuje niezwykłą elastyczność i uniwersalizm pewnego brzydkiego słowa zaczynającego się od litery p... To proste słowo na setki sposobów dosyć powszechnie używane jest przez Polaków do opisywania skomplikowanej rzeczywistości. I wydawało się, że to niedościgniona klasyka. Tymczasem słowo jaja nie ma w sobie tak wulgarnego ładunku, a jak się okazuje, jest równie uniwersalne.
W przypadku naszej sympatycznej, powszechnie lubianej i cenionej prezenterki rzecz nie dotyczyła, oczywiście, fizjonomii Jana K. Pan Jan K. jest rzeczywistym i medialnym kucharzem, który prezentował w wielkanocnym programie, jak przygotować jaja na dziesiątki różnych sposobów. Wśród nich była potrawa o nazwie "Pańskie jaja", co miało podkreślać jej wyrafinowanie. Z drugiej strony bowiem znalazły się "Jaja chłopskie", co z kolei miałoby świadczyć o ich prostocie, ale i mocnym, wyrazistym smaku. Ich wadą jest z pewnością to, iż są ciężej strawne od jaj pańskich.
Idąc tropem "Prosto od krowy" można by rzec, że każdego dnia życie polityczne, gospodarcze, czy obyczajowe niesie same jaja. Niestety, większość z nich rzecz jasna ma charakter jaj chłopskich. Co widać gołym okiem. Wystarczy lektura tylko pierwszych stron gazet.
Ponieważ były jednak święta i na ten czas jestem amatorem potraw nieco lżejszych, skoncentruję się na przykładach jaj pańskich.