Myślenie o pieniądzach

Publikacja: 04.05.2004 09:59

Jak może niektórzy pamiętają, pierwszy felieton w PARKIECIE poświęciłem obronie słowa "spekulant". Twierdziłem, że jeśli giełdziarze będą nazywać się "inwestorami", a słowo "spekulant" potępiać, to gdy do władzy dojdą jacyś lepperatorzy Polski, to (szukając kozłów ofiarnych) zwalą wszystko na spekulantów. Stwierdzą (zgodnie z prawdą...), że "inwestorzy to SĄ spekulanci, poślą do kamieniołomów - i nie będzie można protestować, bo sami mówiliśmy, że spekulant jest zły. Jeśli kapitalizm ma zwyciężyć, to słowo "spekulant" musi nabrać dodatniego znaczenia. Inaczej nadal będziemy duchowo żyć w socjalizmie (choćby 99% dochodów pochodziło z czarnej i szarej strefy.).

I oto w "Gazecie Polskiej" p. Piotr Wierzbicki napisał mądry artykuł pt.: "Kierunek: spekulant" wyśmiewający to, że reżimowa TV i prasa już z góry szukają winnych podwyżek cen po Anschlußie do "25": spekulantów nieuczciwie podnoszących ceny. Skończył go jednak słowami: "Na tym przecież właśnie polega niewidzialna ręka rynku, że od nieuczciwych sprzedawców i tak odwrócą się klienci".

Czepiam się tu słowa "nieuczciwych". Każdy sklepikarz ma prawo zacząć sprzedawać chleb (ot, tak - bez żadnego Anschlußu..) nie po 3 zł, jak sąsiedzi - tylko 10 zł. Sprzeda zapewne w ten sposób dwa bochenki zamiast 200 - ale nie będzie przez to "nieuczciwy"!! Każdy sprzedawca ma prawo zaproponować klientowi towar po dowolnej cenie - zawyżonej, zaniżonej - a nawet rozdać za darmo.

...uff! I ja się zapędziłem, podobnie jak p. Piotr! Nie ma ceny "zawyżonej" ani "zaniżonej"! To są też pojęcia socjalistyczne - gdzie istnieje cena ustalona, a "nieuczciwi sprzedawcy" ją zawyżają (w PRL) lub zaniżają (w UE, co z angielska nazywa się "dumpingiem"). W normalnym kraju można mówić co najwyżej o różnicy w stosunku do (kto ją zbada? zmienia się co 5 minut) średniej ceny rynkowej.

Inny przykład: "Prawo i Sprawiedliwość" zaproponowało, aby referendum w sprawie odwołania prezydenta Szczecina, p. Mariana Jurczyka, odbyło się razem z wyborami do PE. Na co p. Kazimierz Sztark, dyrektor szczecińskiego biura wyborczego, odparł: "Nie można zorganizować równocześnie referendum lokalnego i wyborów do Europarlamentu. Są to dwie różne procedury określone innymi ustawami (ustawa o referendum lokalnym i ordynacja wyborcza do PE) i w związku z tym dwa odmienne tryby postępowania.

Pomijając to, że MOŻNA to zrobić (w jednym lokalu mogą siedzieć dwie komisje i stać dwie urny, co przyniesie oszczędność na lokalach) istotne jest, że p. Sztark myśli wyłącznie o oszczędności na budżecie! Natomiast główny koszt wyborów to nie komisje - lecz CZAS tysięcy ludzi. Czas to pieniądz! Ale p. Sztarka, reżimowego urzędnika, NASZ pieniądz w ogóle nie interesuje! ONI po prostu mają nas w urnie.

Inny przykład nieumiejętności liczenia: P. Piotr Kabaj, dyrektor generalny "Pomaton EMI" oświadczył w gazecie.pl 23 kwietnia o amerykańskiej akcji "antypirackiej". "Akcja ta nie jest dla mnie zaskoczeniem. (...) Polacy ściągają wyjątkowo dużo nielegalnych kopii utworów. Na jeden sprzedany przez nas egzemplarz płyty przypada ok. stu nielegalnie ściągniętych piosenek z tego albumu". Z czego wynika, że EMI mógłby 50-krotnie obniżyć ceny płyt: piractwo by znikło, a zyski wzrosły dwukrotnie.

Właśnie JE Andrzej Raczko, ICH minfin, ze zdumieniem stwierdził, że po obniżce CIT z 30% na 19% dochody budżetu wzrosły o 2 mld zł. Przypominam, że gdy Irlandia jeszcze się rozwijała, tj. do 1 stycznia 2002 r., CIT wynosił tam 10%...

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego