Problem z wolnym rynkiem polega na tym, że każdy go chce, byle poza swoim miejscem pracy.
Nauczyciel wierzy w wolny rynek - ale, oczywiście, wszędzie - tylko nie w edukacji. Nauczanie dzieci jest czymś specjalnym i dlatego powinno być spod działania rynku wyłączone.
Adwokat jest człowiekiem światłym i uczonym, więc też wierzy w wolny rynek - jednak niezbywalne jest prawo podsądnego do "dobrej obrony"; dlatego zawodu adwokata nie może po prostu regulować rynek!
Oczywiście, to samo dotyczy lekarza. Dobro pacjenta wymaga, by miał jak najlepszą opiekę lekarską - więc to nie wolny rynek, lecz jakaś Izba Lekarska powinna decydować, kto ma prawo leczyć pacjentów.
Jest jednak oczywiste, że do lekarza chodzimy raz na kwartał - a do warzywniaka: codziennie. Jeszcze więc ważniejsze jest, by chronić przed wolnym rynkiem producentów koperku, bo bez tej ochrony polegną w wyniku nieuczciwej konkurencji producentów pietruszki - a wiadomo: z naci pietruszkowej nie da się zrobić sosu koperkowego!