Ministerstwo Finansów opublikowało wczoraj półroczną prognozę. Przewiduje w niej, że stopa inflacji wyniesie w tym roku w Estonii 3,7 proc. Przekroczy zatem limit wyznaczony przez traktat z Maastricht, określający zasady przyjmowania do strefy euro. Są one takie, że inflacja w kraju kandydującym może być większa tylko o 1,5 pkt proc. od średniej 12-miesięcznej dla trzech krajów członkowskich, mających najniższą inflację. W lutym wskaźnik ten wynosił 2,6 proc., a w Estonii 4,2 proc.
- Przy obecnych prognozach nie możemy sprostać kryteriom z Maastricht. Przełożenie terminu przystąpienia do strefy euro jest więc możliwe - przyznał wczoraj Andrus Saeaelik, szef Departamentu analiz gospodarczych ministerstwa finansów.
Pierwotnie Estonia chciała przyjąć euro już 1 stycznia przyszłego roku, razem z Litwą i Słowenią. Pewna swego może być tylko ta ostatnia. 8 marca złożyła formalny wniosek, a unijny komisarz ds. walutowych Jaoquin Almunia w miniony piątek wyraził nadzieję, że zostanie on "pozytywnie" przyjęty. Litwa w miniony czwartek też złożyła taki wniosek w Brukseli, ale uczyniła to wbrew ostrzeżeniom Almunii i innych przedstawicieli Komisji Europejskiej, że ma za dużą inflację.
Estonia i sąsiednia Łotwa mają najszybsze tempo wzrostu gospodarczego w Unii. W ostatnim kwartale ub.r. wyniosło ono 10,5 proc. W tym roku, według najnowszych prognoz, produkt krajowy ma zwiększyć się o 8,2 proc., a w przyszłym o 7,7 proc. Przewidywana na przyszły rok stopa inflacji to 3,2 proc.
Wysoką inflację w Estonii spowodował wzrost kosztów energii, po zwyżce cen ropy naftowej o 11 proc. w ciągu minionego roku, w połączeniu ze znacznymi podwyżkami płac. W grudniu wyniosły one 7,6 proc., a miesiąc wcześniej 7,2 proc.