Kontynuując rozważania nad tematyką fałszowania sprawozdań finansowych skoncentrujemy się na przedstawieniu często spotykanych w praktyce mechanizmów dokonywania tego typu nadużyć gospodarczych.
Największa grupa oszustw związanych z fałszowaniem sprawozdań finansowych dotyczy wszelkiego rodzaju działań mających na celu zniekształcenie wyniku przedsiębiorstwa. Oczywiście, zazwyczaj kierownictwa koncentrują się na tym, aby wynik prezentowany przez firmy był jak najlepszy. Zdarzają się jednak nadużycia polegające na zaniżeniu wyniku, między innymi w celu zmniejszenia wartości spółki oraz późniejszego dokupienia jej akcji po korzystnej cenie (lub jej odkupieniu od dotychczasowych właścicieli). Podobnie w przypadku zmiany zarządu spółki, nowe władze już na starcie zainteresowane są jak największym obciążeniem wyników firmy, co zazwyczaj łatwo można przypisać złym decyzjom biznesowym poprzedników. Równocześnie, jeśli początkowo firma zaniży wyniki np. poprzez utworzenie rezerw, o wiele łatwiej jest później poprawiać wskaźniki finansowe (bo zaniżone są dane porównawcze okresu bazowego), a utworzone rezerwy zawsze mogą się przydać "na czarną godzinę".
Jeśli chodzi o zawyżanie wyniku finansowego, tutaj możliwości jest, oczywiście, bardzo wiele. Zasadniczo, oszuści działają w kierunku zawyżenia przychodów spółki lub zaniżenia jej kosztów. Czasami obydwie metody stosowane są równocześnie.
Najczęściej spotykane (miźdzy innymi ze względu na mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia) jest zaniżenie kosztów działania firmy w danym okresie. Chcąc zaniżyć koszty, oszust ma kilka możliwych dróg postępowania: może koszty ukryć (nie ujmując zdarzenia finansowego w księgach finansowych), wykazać je jako aktywa lub pokazać je w niższej wysokości od tej, w jakiej zgodnie z przepisami powinny być wykazane.
Ukrywanie kosztów jest działaniem stosunkowo najmniej wyrafinowanym. Z drugiej strony, jest to działanie stosunkowo trudne do wykrycia, szczególnie w krótkim okresie. Klasyczny manewr to schowanie faktury (i najlepiej umowy) "do szuflady". W sytuacji gdy niewiele osób wie o danej transakcji, a z pewnością nie wiedzą o niej audytorzy spółki, brak ujęcia faktury w księgach spółki może przez pewien czas pozostać niezauważony. Powyższa metoda ma jednak "krótkie nogi" i w sytuacji, w której kontrahent nie otrzymuje zapłaty (faktura leży przecież w szufladzie) i zaczyna się upominać o wynagrodzenie, sprawa wcześniej czy później może wyjść na jaw, choć i tu "sprytny" księgowy znajdzie rozwiązanie.