Strzelec chce zarabiać na handlu piwem i sokami

W Sagittariusie-Strzelcu same zmiany. Firma ma nowego szefa, akcjonariuszy i strategię. Cel jest ambitny - ze spółki, która nie prowadzi działalności operacyjnej, ma powstać lider rynku dystrybucji napojów. I to w ciągu dwóch lat. Inwestorom pomysł się spodobał - kurs wzrósł wczoraj o ponad 6 proc., do 1,81 zł

Publikacja: 22.02.2007 09:02

W przeszłości Sagittarius-Strzelec zajmował się produkcją piwa. W 2005 r. sprzedał jednak browary i od tamtej pory szukał pomysłu na biznes. Była mowa o produkcji opakowań na napoje, a nawet o sztucznym zapładnianiu bydła. W końcu zdecydowano - spółka wejdzie w dystrybucję napojów. Wczoraj przedstawiła strategię.

Cel to 5 proc. rynku

Strzelec chce zawojować rynek dystrybucji napojów bezalkoholowych, piwa i napojów ciężkich (wódek). Jego wartość szacuje się dziś na ok. 30 mld zł. Na segment piwny przypada 12 mld zł, wódki - 8 mld zł, soków - 3,4 mld zł, napojów gazowanych - 3 mld zł, a wody mineralnej - 1,7 mld zł. - Docelowo chcemy kontrolować 5 proc. tego rynku i być największym graczem - deklaruje Krzysztof Bałanda, który od niedawna pełni funkcję prezesa Sagittariusa-Strzelca.

Żeby to osiągnąć, spółka będzie przejmować i konsolidować hurtownie z całej Polski. Do tej pory podpisała umowy przedwstępne z sześcioma podmiotami. Wkrótce zawrze ostateczne porozumienia. Kończy też negocjacje z kolejnymi czterema przedsiębiorstwami. Docelowo grupa ma liczyć 12-14 firm zlokalizowanych w całej Polsce. Zarząd Strzelca szacuje, że ich łączna sprzedaż wyniesie w 2009 r. 1,5 mld zł, a rentowność operacyjna sięgnie 3-4 proc. przychodów.

Lider na ugorze

Prezes Krzysztof Bałanda przekonuje, że Strzelec zamierza działać w branży, która jest dziś właściwie niezagospodarowana. - Uważam, że sieć dystrybucji nie odpowiada potrzebom tego rynku - tłumaczy. Spółka zamierza docierać do ok. 12-15 tys. sklepów w całej Polsce. Chce też obsługiwać małe miejscowości, które stanowią zaplecze wielkich aglomeracji. Planuje również współpracę z małymi, lokalnymi podhurtownikami. Nie zamierza jednak pracować z międzynarodowymi sieciami handlowymi. - Są zbyt agresywne - mówi K. Bałanda.

Sześć spółek, które Strzelec chce przejąć jeszcze w tym roku, miało w 2006 r. łącznie 280 mln zł przychodów i 5 mln zł zysku netto. Jeśli doliczy się do nich kolejne cztery, będzie to odpowiednio 680 mln zł i 11 mln zł. Ich wyniki mogą się jednak szybko poprawić. - Wystarczy, że uporządkujemy asortyment i będziemy wspólnie kupować np. koncesje - mówi K. Bałanda.

Cena emisyjna już wkrótce

Na przedsięwzięcie o takiej skali spółka potrzebuje pieniędzy. Pozyska je dzięki emisji akcji. Strzelec chce sprzedać w ofercie publicznej 102,7 mln papierów. Akcjonariuszom będzie przysługiwało prawo poboru (pp). Dwa pp dadzą mozliwość zakupu jednej nowej akcji. Poza tym 47,3 mln walorów trafi do właścicieli przejmowanych firm.

Zarząd nie zdradza, ile pieniędzy chciałby pozyskać z rynku. Wiadomo jednak, że na sfinansowanie najbliższych sześciu przejęć firma potrzebuje ok. 70 mln zł. Cenę emisyjną poznamy prawdopodobnie jutro. W piątek po raz ostatni będzie można kupić akcje Strzelca z uwzględnieniem pp. Dniem jego ustalenia będzie 28 lutego.

Pod koniec zeszłego roku zmienił się akcjonariat Strzelca. Największym udziałowcem jest dziś firma doradcza FinCo Group. Ma akcje uprzywilejowane, które dają jej 9,08 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Dom Maklerski IDMSA, który jest jednocześnie oferującym akcje spółki, ma 5,13 proc. głosów. - Zamierzamy skorzystać z prawa poboru - mówi Grzegorz Leszczyński, prezes brokera.

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Jak spowolnić rosnącą przepaść cyfrową i przyspieszyć gospodarkę?
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski