W przeszłości Sagittarius-Strzelec zajmował się produkcją piwa. W 2005 r. sprzedał jednak browary i od tamtej pory szukał pomysłu na biznes. Była mowa o produkcji opakowań na napoje, a nawet o sztucznym zapładnianiu bydła. W końcu zdecydowano - spółka wejdzie w dystrybucję napojów. Wczoraj przedstawiła strategię.
Cel to 5 proc. rynku
Strzelec chce zawojować rynek dystrybucji napojów bezalkoholowych, piwa i napojów ciężkich (wódek). Jego wartość szacuje się dziś na ok. 30 mld zł. Na segment piwny przypada 12 mld zł, wódki - 8 mld zł, soków - 3,4 mld zł, napojów gazowanych - 3 mld zł, a wody mineralnej - 1,7 mld zł. - Docelowo chcemy kontrolować 5 proc. tego rynku i być największym graczem - deklaruje Krzysztof Bałanda, który od niedawna pełni funkcję prezesa Sagittariusa-Strzelca.
Żeby to osiągnąć, spółka będzie przejmować i konsolidować hurtownie z całej Polski. Do tej pory podpisała umowy przedwstępne z sześcioma podmiotami. Wkrótce zawrze ostateczne porozumienia. Kończy też negocjacje z kolejnymi czterema przedsiębiorstwami. Docelowo grupa ma liczyć 12-14 firm zlokalizowanych w całej Polsce. Zarząd Strzelca szacuje, że ich łączna sprzedaż wyniesie w 2009 r. 1,5 mld zł, a rentowność operacyjna sięgnie 3-4 proc. przychodów.
Lider na ugorze