Sytuacja na giełdach uspokoiła się, ale nie ma pewności, czy na długo

Największy od ataków z 11 września 2001 r. spadek na amerykańskich parkietach zrobił wrażenie na inwestorach w Azji i na Starym Kontynencie. W środę giełdy kontynuowały zniżkę, choć na mniejszą skalę. Wszędzie pytano, czy to początek trwałego trendu

Publikacja: 01.03.2007 06:26

We wtorek Marc Faber - inwestor, który przewidział załamanie giełd

w 1987 roku - mówił, że zmieniła się sytuacja na rynkach finansowych. Jego zdaniem, teraz jest czas sprzedaży akcji po zwyżkach, a nie ich kupowania po tym, jak kursy pójdą w dół. Wczorajsze notowania potwierdzały taką diagnozę. Mimo ostrej wyprzedaży we wtorek chętnych na przecenione papiery nie było zbyt wielu. Notowania dalej szły w dół w Azji i Europie. W USA doszło do odbicia. W Warszawie WIG, indeks opisujący notowania szerokiego grona firm, stracił dalsze 1,9 proc. W efekcie jego tegoroczny wzrost zmalał do 3 proc. Natomiast WIG20 - indeks największych firm - znalazł się na poziomie z końca 2006 roku.

Czy naprawdę

winne były Chiny?

Wtorkowe sesje pozostawiły inwestorów w niepewności, czy przyczyną solidnej wyprzedaży były jedynie Chiny i działania zmierzające do ograniczenia nielegalnego popytu na tamtejsze akcje? A może ta sprawa stała się jedynie pretekstem do realizacji zysków ze wzrostu trwającego od połowy 2006 roku?

W Stanach Zjednoczonych wskazywano również na problemy z wyliczaniem wartości indeksu DJIA. Pojawiły się głosy, że część inwestorów mogła podejmować decyzje na podstawie błędnych informacji. Trudno jednak traktować takie opinie inaczej, jak doszukiwanie się na siłę wytłumaczenia przeceny jednorazowymi zdarzeniami. Przecież indeks DJIA jest tylko jednym z mierników kondycji amerykańskiej giełdy. Problemów z wyliczaniem S&P 500 nie było.

Środowe notowania miały dać odpowiedź na pytanie o rzeczywiste powody tak nerwowej reakcji inwestorów. Chiński parkiet odrobił część strat z poprzedniego dnia (wzrósł o 3,5 proc. wobec zniżki o 9,2 proc. we wtorek). Przyczyniły się do tego doniesienia, że rząd nie wprowadzi podatku od zysków giełdowych oraz pozwoli zagranicznym inwestorom kupować więcej papierów firm z Państwa Środka. Mówiło się nawet o walorach wartych 120 mld USD, odpowiadających 1/10 kapitalizacji chińskiej giełdy.

Śladem tej giełdy nie podążyły jednak inne azjatyckie parkiety. Hang Seng, indeks giełdy w Hongkongu (należącym przecież do Chin), stracił dalsze 3,4 proc. - po tym jak dzień wcześniej poszedł w dół o 3,1 proc. Tutaj nie obowiązują restrykcje dotyczące posiadania akcji przez zagranicznych inwestorów. Tym samym giełda w Hongkongu jest bardziej podatna na zmiany globalnych nastrojów niż chiński rynek.

Traciła również Korea - największy z rynków wschodzących. Tamtejszy Kospi zniżkował o 2,6 proc. W dół poszły również japońskie akcje. Nikkei stracił 2,9 proc. Giełda indyjska, na zyski z której inwestorzy bardzo w tym roku liczą, spadła o 4 proc.

Szkody są coraz poważniejsze

Czy trzęsienie ziemi na giełdach, jakiego jesteśmy w tym tygodniu świadkami, daje podstawy, by mówić o trwalszym pogorszeniu koniunktury? To pytanie ma kluczowe znaczenie

z punktu widzenia podejmowanych obecnie decyzji inwestycyjnych.

Spektakularny spadek przyczyni się zapewne do zmiany nastrojów na parkietach. W poprzednich tygodniach inwestorzy praktycznie nie dopuszczali do siebie złych wiadomości. Tych nie brakowało, zwłaszcza jeśli chodzi o amerykańską gospodarkę. Rynek nieruchomości dostarczał powodów do obaw. Szczególnie niepokojący jest mocny spadek cen domów na rynku wtórnym. Znalazły się na najniższym poziomie od połowy 2005 roku.

Ceny domów mocno się trzymały, gdy rynek nieruchomości załamał się w drugiej połowie 2006 r. To jedna z przyczyn, dla których ze złej sytuacji na nim nie wyciągano pesymistycznych wniosków dla całej gospodarki. Teraz to się może zmienić. Przy ujemnej stopie oszczędności obniżka wartości majątku Amerykanów stanowi zagrożenie dla ich wydatków. Te zaś odpowiadają w USA za dwie trzecie PKB.Ignorowano też sygnały słabości płynące z sektora przemysłowego (produkcja, ISM), oznaki mniejszego zainteresowania amerykańskimi aktywami czy też odczyt wskaźników wyprzedzających koniunktury, przemawiający za dalszym spowolnieniem za oceanem. To groziło, że w pewnym momencie reakcja inwestorów będzie zdwojona. Tak rzeczywiście było. Amerykański S&P 500 stracił w środę 3,5 proc. i osiągnął najniższą wartość od 3 miesięcy. To oznacza, że wszyscy, którzy przez ten czas kupowali amerykańskie akcje, są pod kreską. Jeśli stracą nadzieję na szybki powrót zwyżek, będą pozbywać się akcji i wzmocnią podaż. Inwestorzy mają świadomość, że obserwowany od ponad ośmiu miesięcy wzrost był najsilniejszy w ostatnich trzech latach, a jednocześnie trwał najdłużej. To wszystko działo się w sytuacji, gdy gospodarka wykazywała wyraźne oznaki słabości.

WIG przełamał wsparcie

Również na naszym parkiecie otrzymaliśmy silne wskazówki przestrzegające przed utrwaleniem zniżek. WIG przełamał wczoraj bardzo silne wsparcie, jakie nieco poniżej 52,5 tys. pkt wyznaczały szczyt z początku grudnia 2006 r. oraz luka hossy (powstaje, gdy otwarcie i minimum sesji wypadają ponad zamknięciem z poprzedniego dnia) z 18 stycznia tego roku. To otwiera drogę do spadku poniżej 50 tys. pkt.

To wnioski płynące z analizy technicznej, która zazwyczaj jest najskuteczniejszym narzędziem w sytuacji, gdy górę na rynku biorą emocje. Są jednak również inne przesłanki zalecające ostrożność. Wtorkowa wyprzedaż odbiła się głośnym echem w mediach. Przy dużej grupie niedoświadczonych inwestorów, którzy weszli na giełdę poprzez fundusze inwestycyjne, jest to potencjalnie niebezpieczna sytuacja. Tym bardziej że od dłuższego czasu towarzyszą nam głosy o przewartościowaniu walorów . To może skłaniać do realizacji zysków albo przyhamowania nowych wpłat.

Równocześnie istnieje coraz większe zagrożenie podwyżkami stóp procentowych. To przekłada się na kondycję rynku obligacji. Poprawa notowań na świecie zupełnie go ominęła. W efekcie różnica rentowności polskich i niemieckich 10-latek zwiększyła się w ostatnich dniach do 1,4 pkt proc. (z 1,1 pkt proc. w połowie lutego). To w uproszczeniu można traktować jako odzwierciedlenie premii za ryzyko inwestycji w nasze aktywa. Natomiast sam ruch cen naszych papierów skarbowych ma znaczenie z punktu widzenia struktury portfeli funduszy emerytalnych, a także funduszy inwestycyjnych zrównoważonych i stabilnego wzrostu. Niższe ceny obligacji to przy niezmienionych kursach akcji większy udział (i tak duży) tych ostatnich w portfelach. To może mieć wpływ na decyzje zarządzających.

Ropa nie tanieje

Elementem, który psuje atmosferę na giełdach, jest zachowanie cen ropy naftowej. Wyprzedaż akcji praktycznie nie wpłynęła na jej obniżkę. W obliczu sygnałów osłabienia amerykańskiej gospodarki można byłoby się tego spodziewać (trzeba pamiętać, że surowiec mocno staniał w poprzednich miesiącach, także pod wpływem doniesień o słabszej koniunkturze w USA). Ropa może więc podtrzymywać zagrożenia inflacyjne. Wzrost cen jest nadal problemem w USA. Bazowy wskaźnik inflacji pozostaje znacznie powyżej poziomu akceptowanego przez Fed (ma 2,7 proc., wobec tolerowanych przez władze monetarne 2 proc.). W tej sytuacji niemożliwe może być wsparcie gospodarki tańszym pieniądzem, gdyby tego potrzebowała.

Reakcja była silna, bo skumulowały się złe wiadomości

W lutym wiele napływających danych o kondycji amerykańskiej gospodarki było gorszych od oczekiwań. Inwestorzy praktycznie wszystkie zignorowali. Podtrzymaniu dobrych nastrojów sprzyjała gorączka na rynku fuzji i przejęć. Podbijała notowania zarówno przejmowanych firm, jak i przejmujących. W związku z tym, że wiele transakcji dotyczyło bardzo dużych spółek, odbijało się to na sytuacji w całym sektorze. Wyższe wyceny liderów przekładały się na podniesienie notowań innych przedsiębiorstw z branży. Dobrym przykładem był najlepszy w tym roku sektor materiałów do produkcjiSpekulacje o możliwym aliansie gigantów z branży spowodowały, że niższe ceny metali nie tylko nie obniżyły notowań, ale zdołały wyraźnie wzrosnąć.

Inwestorów w połowie lutego uspokajał również Ben Bernanke, szef Fed, który wskazał na zmniejszanie się presji inflacyjnej oraz stopniowe odzyskiwanie wigoru przez gospodarkę. W poniedziałek wieczorem odmienne zdanie wyraził jego poprzednik

- Alan Greenspan. Przestrzegł, że pojawiają się sygnały, które wskazują na groźbę rozpoczęcia (przed końcem roku) recesji w USA.

Kalendarium

31 I 2007 Grudniowe wydatki budowalane

spadły o 1,4 proc., licząc rok do roku.

1 II 2007 W grudniu wydatki konsumentów, odpowiadające za 2/3 amerykańskiego PKB, wzrosły zgodnie z oczekiwaniami, ale znów ujemna była stopa oszczędności. W styczniu trzeci miesiąc z rzędu wskaźnik aktywności przemysłu w USA balansował na krawędzi 50 pkt, czyli poziomu oddzielającego ekspansję od recesji w sektorze.

14 II 2007 W styczniu sprzedaż detaliczna wzrosła znacznie mniej od oczekiwań.

W skali rocznej jedynie o 2,3 proc.,

czyli najmniej od ponad 4 lat.

15 II 2007 W grudniu najmniejszy od 5 lat był popyt na amerykańskie aktywa. Saldo kupna i sprzedaży wyniosło zaledwie 15,6 mld USD (oczekiwano 60 mld USD). W styczniu kolejny miesiąc z kolei malało tempo wzrostu produkcji przemysłowej. W porównaniu z tym samym okresem 2006 r. podniosła się o 2,6 proc.

16 II 2007 W styczniu liczba rozpoczętych

nowych budów w USA była najniższa od 1997 r.

Wyniosła jedynie 1,4 mln. Liczono na 200 tys. więcej. Mniejsza od prognozowanej była też

liczba zezwoleń na budowę.

21 II 2007 Do 2,7 proc. przyspieszyła inflacja bazowa, w której nie uwzględnia się cen paliw i żywności. To poziom znacznie powyżej tego,

jaki jest akceptowany przez władze monetarne. Inwestorzy stracili nadzieję na cięcia stóp procentowych w tym roku. Może się okazać, że nie będzie to możliwe, nawet gdy zwalniająca gospodarka będzie potrzebować wsparcia tańszym pieniądzem. Styczniowy odczyt wskaźników wyprzedzających koniunktury jest gorszy od spodziewanego. Jednocześnie z komunikatu po ostatnim posiedzeniu Fed inwestorzy wyczytują pozytywne informacje - inflacja ma przestać być problemem, a gospodarka zacząć przyspieszać.

27 II 2007 Rozczarowaniem były styczniowe dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku. Wzrost w skali 12 miesięcy wyniósł zaledwie

2,1 proc. To czwarty miesiąc z rzędu tak niskiej dynamiki. Styczniowa sprzedaż domów na rynku wtórnym okazała się znacznie lepsza od spodziewanej, ale towarzyszył temu wyraźny

spadek cen. Ten ma wpływ na wartość majątku Amerykanów, a przez to na ich skłonność do

wydawania pieniędzy. Ceny domów mają duże znaczenie w sytuacji, gdy od miesięcy utrzymuje się ujemna stopa oszczędności.

Zakaz obrotu futures i niższe cła

Indie walczą z inflacją

Indyjski rząd obniżył wczoraj cła importowe, by zmniejszyć inflację. Postanowił także zwiększyć wydatki budżetowe na programy infrastrukturalne, co ma utrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego, które w minionym kwartale niespodziewanie spadło. Nakłady na budowę dróg, portów itp. wzrosną o 40 proc. (do 30,2 mld USD w roku finansowym, który rozpoczyna się 1 kwietnia).

Niższe cła będą płacili importerzy węgla, olejów jadalnych oraz innych artykułów codziennej konsumpcji. Roczna stopa inflacji wyniosła w lutym 6,73 proc., podczas gdy bank centralny za poziom bezpieczny uważa 5 procent. Kolejną decyzją, która ma zahamować inflację, jest wprowadzenie zakazu obrotów kontraktami terminowymi na ryż i pszenicę na indyjskich giełdach. Kontrakty na pszenicę w ostatnich 10 miesiącach zdrożały o 26 proc. na bombajskiej giełdzie surowcowej i derywatowej. Wczoraj kontrakty na pszenicę z dostawą w marcu staniały w Bombaju o 1 proc., a w czerwcu i lipcu odpowiednio o 2,8 i 2,4 proc.

Bloomberg

KŁOPOTY NA WALL STREET

PSpółka Dow Jones, publikująca popularne indeksy giełdowe (i zarazem wydawca "The Wall Street Journal") przyznała, że miała we wtorek problemy z bieżącym obliczaniem wysokości wskaźnika DJIA. Panika na Wall Street rozpoczęła się dopiero w ostatniej godzinie sesji. Jeszcze o 15:02 DJIA wskazywał 160-pkt spadek

- stosunkowo umiarkowany, biorąc pod uwagę rozmiary globalnej wyprzedaży. Potem - w kilka minut - Dow Jones gwałtownie poszedł w dół. "Od drugiej po południu wolumen obrotów był tak wysoki, że system obliczający wysokość Dow Jonesa przestał nadążać za rynkiem" - przyznała rzeczniczka prasowa spółki Dow Jones. Dopiero uruchomienie rezerwowego systemu pozwoliło rozładować informatyczny zator. Było jednak za późno. Gwałtowne wyrównanie indeksu do rzeczywistego poziomu pogłębiło nastroje paniki. Wielu inwestorów nie wiedziało bowiem o kłopotach Dow Jonesa. Prawidłowo podawano natomiast wartości indeksu S&P 500. Na domiar złego kłopoty systemu komputerowego New York Stock Exchange spowodowały krótkotrwałe przerwanie operacji giełdowych. Prawdopodobnie system giełdy nie wytrzymał liczby zleceń w ostatnich godzinach sesji. (Nowy Jork)

Wzrost, który trwa od czerwca 2006 r., był najsilniejszy w ostatnich latach

Na amerykańskim parkiecie mieliśmy cztery fale zwyżkowe w ostatnich trzech latach. Każda miała inny czas trwania oraz zasięg. Zwyżka zapoczątkowana w połowie czerwca minionego roku była najsilniejszą i najdłużej trwającą z nich. Podniosła wartość S&P 500 o ponad 19 proc. Wcześniej ruchy w górę nie przekraczały 15 procent. Ich wspólną cechą było to, że rozpoczęcie zniżki poprzedzał okres niskiej zmienności. Również teraz mieliśmy z nim do czynienia. Wystąpienie dużych wahań towarzyszyło spadkowi. Można więc zakładać, że wtorkowa przecena rozpoczęła korektę. W trzech poprzednich przypadkach zabierały one 8 proc. od szczytu, więc można zakładać, że S&P 500 czeka zniżka przynajmniej do 1343 pkt. Z uwagi na wielkość ostatniej fali wzrostowej trzeba się liczyć z tym, że zniżka będzie jednak głębsza.

Opinie

Błażej Bogdziewicz

DORADCA INWESTYCYJNY W BZ WBK AIB TFI

Nie spodziewamy się recesji

Obecne spadki notowań to - moim zdaniem - tylko korekta. Na pewno nie będzie jednak tak głęboka, jak ta, do której doszło na przełomie maja i czerwca zeszłego roku. Decydujące znaczenie dla giełd ma przecież sytuacja gospodarcza. A ta w skali globalnej jest dobra. Alan Greenspan mówił wprawdzie ostatnio o możliwej recesji w USA, ale nie zgadzamy się z nim. Z naszych szacunków wynika, że należy się spodziewać najwyżej spowolnienia wzrostu.

W Polsce koniunktura w gospodarce jest teraz bardzo dobra, można się nawet spodziewać przyspieszenia. To przekłada się z kolei na wyniki spółek giełdowych. Moim zdaniem, będą się w dalszym ciągu poprawiać, a za tym pójdą wzrosty kursów.

W naszych przewidywaniach zakładamy zatem jedynie krótkotrwałą korektę. Jej przyczyny są przede wszystkim psychologiczne.

Artur Iwański

analityk Erste Securities

Poniedziałek będzie decydujący

Jestem przekonany, że obecna korekta ma charakter przejściowy, choć może potrwać jeszcze jakiś czas. Decydujący, szczególnie dla funduszy inwestycyjnych, będzie prawdopodobnie poniedziałek. Do tego czasu ich klienci będą analizować sytuację na rynkach i zastanawiać się, jak zareagować. Jeśli zdecydują się wycofać z inwestycji, zobaczymy to najwcześniej w poniedziałek. Należy jednak pamiętać, że korekta to dla rynku naturalne wydarzenie. Ta, którą właśnie obserwujemy, jeszcze nie należy nawet do głębokich. W naszych prognozach na ten rok spodziewaliśmy się kilku takich przypadków.

Sytuacji nie pomaga na pewno szum medialny. Krzyczące tytuły w gazetach mogą niepokoić. Tymczasem analiza fundamentalna nie wskazuje na nadchodzącą bessę. Jest jeszcze sporo spółek, które będą prawdopodobnie poprawiać wyniki i - w konsekwencji - drożeć.

Kingsmill Bond

SZEF ZESPOŁU Załamanie na światowych giełdach to nie niespodzianka. Rynek przecież od pewnego czasu dawał już znać, że może dojść do podobnych wydarzeń. Na korektę, która przetoczyła się przez światowe giełdy, wpłynęły dwa czynniki. Po pierwsze, bezpośrednią przyczyną załamania były spadki na chińskiej giełdzie. Jednak zniżka wpłynęła na inne parkiety, gdyż generalnie na rynkach wschodzących można było zauważyć symptomy przegrzania. Akcje wielu spółek były zbyt drogie, ale mimo to nie przestawały drożeć. W tym wypadku inwestorzy czekali na impuls do spadków i takim stała się właśnie sytuacja w Chinach. Jednak nie straszyłbym globalną bessą i załamaniem koniunktury. Wszak korekta może jeszcze potrwać, ale będzie dotyczyła krajów z grupy emerging markets, szczególnie rynków azjatyckich. Spółki na innych rynkach mają się przecież jeszcze całkiem dobrze.

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Jak spowolnić rosnącą przepaść cyfrową i przyspieszyć gospodarkę?
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski