Ranking największych inwestorów

Publikacja: 22.12.2007 10:48

Jan Wejchert, Mariusz Walter i Bruno Valsangiacomo TVN

Trzej panowie "W" (Jan Wejchert, Mariusz Walter i Bruno Valsangiacomo), właściciele - jak dotąd - jedynej stacji telewizyjnej notowanej na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, tegoroczną hossę na parkiecie odczuli w dużo mniejszym stopniu niż wielu innych krezusów. Ale też zapewne mniej stracą, jeżeli przecena, która teraz ogarnęła rynek, potrwa dłużej. Pakiet akcji TVN, który razem posiadają (poprzez wehikuły inwestycyjne, spółki celowe, a na końcu holding ITI), jest wart około 5,6 mld zł (nie licząc akcji w ramach programu motywacyjnego, które ma Bruno Valsangiacomo). To niemal tyle samo, co w grudniu 2006 r.

Trzymają, zastawiają, inwestują

Z publicznie dostępnych danych wynika, że panowie "W" nie handlują papierami TVN na giełdzie, czego nie można powiedzieć o synu Jana Wejcherta - Łukaszu Wejchercie (ostatni raport kwartalny pokazuje, że przez trzy miesiące sprzedał walory TVN, których wartość można szacować na ponad 6 mln zł).

Założyciele TVN wykorzystują kapitał w postaci walorów TVN w inny sposób. Nie jest tajemnicą, że stanowią one zabezpieczenie kredytów, które koncern ITI wykorzystuje, aby finansować swoje coraz liczniejsze projekty. Bo ITI to nie tylko TVN i tematyczne kanały telewizyjnej grupy czy największy portal internetowy Onet. pl (kurs TVN urósł w 2006 r. m.in. dzięki temu, że stacja odkupiła portal od ITI). Holding zainwestował w 2006 r. w platformę satelitarną (n), która raczej w najbliższym czasie nie będzie przynosiła zysków. W portfelu ITI są też sieć kin Multikino (ma trafić na warszawską giełdę), wydawnictwo Pascal i najpopularniejszy klub sportowy w Warszawie - Legia.

Zaskoczą?

Czy 57-letni Jan Wejchert, kończący na początku stycznia 71 lat, Mariusz Walter i nadzorujący biznes telewizyjny Bruno Valsangiacomo mają w zanadrzu coś, czym mogą zaskoczyć jeszcze rodzimy rynek medialny? Niewykluczone. Jan Wejchert niedawno na łamach prasy zapowiedział, że ITI w 2008 roku będzie aktywnie działało na rynku fuzji i przejęć. I nie będą to małe projekty. O co może chodzić?

Po rynku krążyły w tym roku informacje, że ITI interesuje się Radiem Zet (na razie stacja była partnerem TVN podczas festiwalu w Sopocie). Choć właściciele ITI od lat przekonują, że nie inwestują w media drukowane, bo znają się na elektronicznych, okiem czytelnika można zauważyć ciepłe relacje koncernu i Grupy Infor (wydaje m.in. "Gazetę Prawną"), która od lat przygotowuje się do wejścia na giełdę.

Zupełnie niedawno ITI zaciągnęło ponad 1 mld zł (320 mln euro) kredytu. Część z tych pieniędzy ma zostać przeznaczona na spłatę dotychczasowych zobowiązań, część na rozwój platformy n. To właśnie na zabezpieczenie tego kredytu ITI przeznaczyło część akcji TVN. Nie wykluczyło przy tym, że będą kolejne pożyczki.

Jan Wejchert i Mariusz Walter założyli ITI w 1984 roku. Pierwszy z nich miał dorobić się na handlu zagranicznym (otworzył w latach 70. polską filię niemieckiej firmy handlowej Konsuprod), drugi (urodzony we Lwowie) robił wówczas karierę w telewizji publicznej. Najmniej wiadomo o trzecim panu "W" - Bruno Valsangiacomo - który dołączył do ITI po siedmiu latach. Edukację i karierę zrobił w Szwajcarii. Przez 20 lat pracował w bankowości (w UBS i Paribas). W 1991 r. założył spółkę doradczą Fincoord Finance Coordinations, która nadal nadsyła z Zurychu informacje prasowe o ITI w języku angielskim. Oficjalna notka biograficzna Bruno Valsangiacomo na stronach ITI mówi dodatkowo, że jest on dyrektorem kilku firm w Szwajcarii i innych krajach europejskich.

Michał Sołowow Cersanit, Opoczno, Barlinek, Echo Investment

Mimo że to w biznesie mógłby się pochwalić niejednym niewątpliwym sukcesem, osobiście chyba bardziej woli mówić o rajdach samochodowych. Są jego pasją. Poświęca jej - mówią

niektórzy jego współpracownicy - więcej czasu niż spółkom, których jest większościowym akcjonariuszem. Skoro jednak otoczył się gronem zaufanych osób, z sukcesem prowadzących jego biznesy, może pozwolić sobie na realizację hobby.

Michał Sołowow to zapewne najszybszy miliarder Polski. Pierwsze starty w tzw. KJS-ach (wyścigi amatorów) rozpoczął już jako siedemnastolatek, jednak brak pieniędzy na zakup samochodu rajdowego uniemożliwił mu ich kontynuację. Fascynacja jednak przetrwała i w 2000 roku kupił Mitsubishi Lancer Evo VI (w tym czasie mógł sobie już pozwolić na zakup niejednego takiego samochodu), którym wystartował jako "turysta" w Rajdzie Żubrów, a następnie jako "zerówka" w Rajdzie Barbórka. Poważne ściganie rozpoczął w sezonie 2001 od startów w pucharze PZM, a następnie w eliminacjach do mistrzostw Polski. Do dziś nieraz stawał na najwyższym podium w poszczególnych rajdach z cyklu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Na swoim koncie ma m.in. dwukrotny tytuł II wicemistrza Polski w klasyfikacji generalnej RSMP, a w ubiegłym roku zajął III miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Europy. Do szczęścia brakuje mu jednak wciąż pozycji numer 1 w "generalce".

Co nie udało mu się (jak dotychczas) w sporcie, osiągnął w biznesie. Jego firmy to potęgi. Kontrolowany przez Sołowowa Cersanit (poprzez który kontroluje też Opoczno) to niekwestionowany lider w branży płytek ceramicznych i ceramiki sanitarnej w kraju, który dąży do czołowej pozycji w Europie. Barlinek natomiast już teraz jest jednym z największych światowych graczy wśród producentów deski podłogowej, a wciąż dynamicznie się rozwija. Echo Investment zajęło czołową pozycję na krajowym rynku deweloperskim i stawia pierwsze kroki na innych europejskich rynkach. Transgraniczne aspiracje ma też kontrolowany przez kielczanina Synthos, czyli dawna Firma Chemiczna Dwory. "Narybkiem" w portfelu Sołowowa jest North Fish - sieć restauracji rybnych.

Nie wszystko kieleckiemu biznesmenowi udało się tak, jakby sobie tego życzył. Nie wypalił na przykład plan wydawania dziennika ogólnopolskiego (a w tym roku Sołowow rozstał się najwyraźniej na dobre z rynkiem wydawniczym, sprzedając "Życie Warszawy" Presspublice, wydawcy "Parkietu").

W mijającym roku nie zabrakło też zgrzytów na linii Sołowow-instytucje finansowe, będące znaczącymi akcjonariuszami jego spółek. Nie spodobał im się sposób, w jaki Cersanit miał "uzdrowić" Opoczno, przejmując jego majątek. Nie forsował więc go i zaproponował fuzję gigantów. Tej idei wszyscy już przyklasnęli.

Roman Karkosik Boryszew, Impexmetal, NFI Midas, NFI Krezus

Biznesmen z pewnością z pobłażaniem spojrzy na nasz ranking, ponieważ - jak wielokrotnie deklarował - nie przywiązuje wagi do takich zestawień. Chociaż mógłby wygodnie zaszyć się w swoim pałacu w Kikóle i beztrosko konsumować zyski, wciąż woli ciężko pracować i inwestować.

W tym roku Karkosik może być na pewno dumny z Alchemii, giełdowego producenta rur i specjalistycznych wyrobów ze stali. Przedsiębiorstwo kupiło Hutę Bankową i polepszyło w ten sposób osiągane wyniki finansowe.

Równie udane było wejście Midasa w biznes komórkowy.

Przede wszystkim wygrana w przetargu na częstotliwości radiowe, pozwalające świadczyć usługi telefonii komórkowej na terenie całego kraju. Tym samym Karkosik - kojarzony głównie z ciężkim przemysłem, metalami i chemią - zainteresował się branżą "z zupełnie innej beczki" - nowymi technologiami.

Nazwisko Karkosik wciąż działa w magiczny sposób na drobnych inwestorów. Pojawienie się biznesmena w akcjonariacie spółki powoduje histeryczne reakcje giełdowych graczy, którzy rzucają się do zakupów, i w efekcie gwałtowne windowanie kursu. Tak było chociażby pod koniec listopada w przypadku DGA. Jak widać, magia nazwiska inwestora potrafiła wykrzesać entuzjazm inwestorów, zniechęconych osłabieniem koniunktury na rynku.

A propos spadków na GPW - to nie kto inny jak Karkosik latem, w szczycie hossy, w wywiadzie dla "Parkietu" przewidział, że niebawem przyjdzie korekta.

O ile rynek najwyraźniej nie potrafi zaskoczyć Karkosika, to biznesmen potrafi zaskoczyć rynek. W czerwcu na łamach naszej gazety biznesmen powiedział, że jest gotów - razem z Boryszewem - sprzedać warte powyżej 2 mld zł akcje Impexmetalu. Faktycznie, zakupem zainteresowana jest włoska grupa Palladio Finanziaria.

Jednak w tym roku nie brakowało gorszych momentów w grupie Karkosika. Niemiłym rozczarowaniem było na pewno "wyparowanie" 50 mln zł z grupy Hutmenu. Jedna ze spółek zależnych zagrała kontraktami na londyńskiej giełdzie metali. Spekulacja - zamiast krociowych zysków - przyniosła straty.

Karkosikowemu imperium dali się również we znaki związkowcy. Pracownicy najlepszej ze spółek wchodzących w skład przemysłowej grupy - huty Aluminium Konin Impexmetalu - wyłączając na kilka dni produkcję - wywalczyli sobie podwyżki. Na wzrost wynagrodzeń nie mają co liczyć prowadzący strajk włoski związkowcy słabo przędącej Elany, producenta włóknin z tworzyw sztucznych.

Z kolei związkowcy Hutmenu chcą powstrzymać plany przeniesienia produkcji poza Wrocław i zaangażowali do tego nawet prezydenta miasta. Na opuszczonej działce ma powstać projekt deweloperski.

Ryszard Krauze Prokom, Bioton, Polnord, Petrolinvest

Ryszard Krauze pochodzi z Trójmiasta i jest z nim związany. Urodził się w Sopocie w 1956 r. Ukończył Politechnikę Gdańską. W latach osiemdziesiątych wyjechał na kontrakt do Niemiec. Importował komputery z Dalekiego Wschodu. W 1987 r. wrócił do Polski i założył Innowacyjny Zakład Techniki Komputerowej Prokom, który z czasem przekształcił się w Prokom Software.

W ciągu paru lat Prokom wyrósł na krajowego lidera branży informatycznej. Swoją pozycję spółka zbudowała, obsługując instytucje publiczne i przedsiębiorstwa z udziałem Skarbu Państwa. Klientami firmy były lub są m.in. Warta, PZU, KRUS, KGHM, NIK, PKP, Poczta Polska czy PKO BP. Największym zamówieniem, które ugruntowało dominującą rolę spółki Ryszarda Krauzego na polskim rynku IT, był kontrakt na budowę systemu informatycznego dla ZUS.

Prokom Software jest obecnie głową dużej grupy kapitałowej, w skład której wchodzi kilkadziesiąt podmiotów z branży nowych technologii. Silną pozycję zajmują w niej m.in.: ABG Spin, Comp, Asseco Poland (połączone z Softbankiem). Prokom inwestuje też za granicą - kupił akcje wyszukiwarki Hakia, która chce konkurować z Google.

Kilka lat temu Krauze zdecydował, że zdywersyfikuje swój portfel. Kontrolowany przez niego Prokom Investments sfinansował rozwój Biotonu - spółki biotechnologicznej, która ma aspiracje być jednym z czołowych producentów insuliny na świecie. W portfelu PI jest również

Polnord, który celuje w pozycję lidera branży deweloperskiej w naszym kraju. Najnowszym nabytkiem jest Petrolinvest, który inwestuje w wydobycie ropy naftowej w Kazachstanie.

Kończący się rok nie był dla Ryszarda Krauzego łatwy. W sierpniu prokuratura wydała decyzję o zatrzymaniu biznesmena i postawieniu zarzutów o składanie fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Zdaniem prokuratury, Krauze miał skłamać podczas przesłuchania w lipcu 2007 roku dotyczącego wydarzeń z 5 lipca. W tym dniu biznesmen spotkał się w swoim apartamencie na 40. piętrze hotelu Marriott z posłem Samoobrony Leszkiem Woszczerowiczem i Januszem Kaczmarkiem, ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych. Żeby uniknąć aresztowania, Ryszard Krauze wyjechał z Polski. Nie wrócił do tej pory, mimo że pod koniec listopada prokuratura cofnęła nakaz zatrzymania.

To zamieszanie wykorzystał jeden z jego partnerów biznesowych - Adam Góral - właściciel Asseco Poland. Złożył Krauzemu ofertę odkupienia akcji Prokomu. Propozycja została przyjęta. Za pakiet akcji dający ponad 23 proc. głosów w informatycznej firmie Krauze dostanie łącznie 580 mln zł. Docelowo spółki połączą się.

Prywatnie Krauze jest fanem koszykówki i tenisa ziemnego. Kontrolowane prze niego firmy sponsorują drużynę Biznesmen łoży również pieniądze na klub piłkarski Arka Gdynia.

Leszek i Krzysztof Jędrzejewscy Kopex, Rafamet

Leszek i Krzysztof Jędrzejewscy znaleźli się w naszym tegorocznym zestawieniu w ścisłej grupie najbogatszych inwestorów giełdowych. Ten sukces zawdzięczają finalizacji połączenia Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych z giełdowym Kopeksem. Po połączeniu powstała grupa, której obecna kapitalizacja zdecydowanie przekracza 3 mld zł. Rodzina Jędrzejewskich kontroluje ponad 60 proc. kapitału spółki. Grupa, obsługująca kompleksowo branżę górniczą, ma aspiracje stać się podmiotem globalnym. Kopex walczy obecnie m.in. w Indonezji o zlecenia idące w grube setki milionów dolarów. Został udziałowcem spółki joint venture w Chinach. Jest też aktywny na rynku przejęć, zarówno w kraju (kupno ZZM, ZEG), jak i za granicą (niemiecki Hansen czy spółki w Serbii). Na 2008 rok przedstawiciele firmy zapowiadają kolejne spektakularne inwestycje. To oznacza, że w przyszłorocznym rankingu pozycja rodziny Jędrzejewskich może się jeszcze poprawić.

- Decyzje inwestycyjne podejmuje brat. Ja swój rachunek maklerski otworzyłem dopiero w tym roku - mówi Krzysztof Jędrzejewski, który na co dzień koordynuje działania grupy kapitałowej.

Natomiast Leszek Jędrzejewski jest związany z warszawską giełdą od samego początku jej istnienia. W przeszłości dysponował sporymi pakietami akcji m.in. Zrewu, Relpolu, Mostostalu Zabrze. - Ma nosa - mówią jego współpracownicy. Ostatnio bracia Jędrzejewscy kupują papiery Rafametu, gdzie przekroczyli próg 10 proc. głosów.

Józef Wojciechowski J.W. Construction Holding

Główny akcjonariusz i przewodniczący rady nadzorczej J. W. Construction Holding - największej pod względem liczby sprzedawanych mieszkań firmy deweloperskiej w kraju - ma 60 lat. Studiował w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Sopocie, Florida Real Estate Academy oraz

State Construction College Florida. Józef Wojciechowski pod koniec lat 70. wyjechał do Szwecji, gdzie dorobił się własnej sieci supermarketów. W 1979 roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i na Florydzie przez 15 lat kierował firmą budującą i sprzedającą apartamenty. Po powrocie do Polski w 1994 roku założył Towarzystwo Budowlano-Mieszkaniowe "Batory", które w 2000 roku zostało przekształcone w spółkę akcyjną, a w następnym roku przyjęło obecną nazwę. J. W. Construction Holding, jest przez niektórych określane budowlanym odpowiednikiem sieci sklepów Biedronka. Sprzedaje dla mas - dużo i (stosunkowo) tanio. W ten sposób firma Wojciechowskiego zdobyła pozycję lidera na warszawskim rynku mieszkaniowym. Stolica jest i raczej wciąż będzie głównym rynkiem dewelopera, przy czym buduje on także w Gdyni Łodzi czy Katowicach (w planach są kolejne miasta, np. Szczecin), a nawet w podmoskiewskiej Kołomnie, a za jakiś czas - także w Soczi.

Dziś J. W. Construction, poza działalnością deweloperską, prowadzi też hotele w sieci Hotel 500. Jest również właścicielem dwóch klubów sportowych: KSP Polonia Warszawa oraz

J. W. Construction AZS Politechniki Warszawskiej. W 2006 roku Józef Wojciechowski zajął 48. miejsce na liście "Wprost" 100 najbogatszych Polaków z majątkiem wycenionym na 350 mln zł. W kolejnej edycji tygodnik wycenił go już na 2 mld zł. Dziś posiadane przez Wojciechowskiego akcje rynek wycenia na ponad 1,9 mld zł. Gdy spółka w czerwcu debiutowała na GPW, jej kapitalizacja sięgała 3,9 mld zł, co oznaczało, że w giełdowym portfelu inwestora znajdowały się papiery wyceniane wówczas na około 3,1 mld zł.

Rodzina Domogałów

Famur

Jacek Domogała, 55-letni twórca potęgi Grupy Famur (producenta maszyn dla górnictwa), może uznać miniony rok za udany.

Spółka zbudowała solidne podstawy, aby kolejne lata były dla niej jeszcze lepsze. Pomogą w tym choćby ostatnie przejęcia, m.in. zakup Odlewni Żeliwa Śrem. Grupa Famur zamierza systematycznie zwiększać wartość eksportu. Zapowiedź wstępnego porozumienia w sprawie modernizacji i mechanizacji trzech chińskich kopalń za około 135 mln dolarów (340 mln zł) jest tego najlepszym przykładem. Grupa, która zatrudnia ponad 5 tys. osób, sprzedaje produkcję m.in. do Rosji, Czech, Norwegii czy Meksyku.

Niewątpliwą zaletą tego biznesmena, który bardzo ceni sobie prywatność, jest odpowiedni dobór pracowników. Sam jest dla nich także ogromnym autorytetem.

- Z panem Jackiem Domogałą pracuję praktycznie

od początku mojej kariery zawodowej. Miałem wyjątkową okazję zacząć uczyć się tajników zarządzania właśnie od niego.

To dzięki niemu poznałem, na czym polega biznes. Moim zdaniem, partnerzy biznesowi cenią go głównie za wysoką jakość

zarządzania, rzetelność oraz trafność nakreślanych wizji.

Swoje inwestycje traktuje długoterminowo, co sprawia, że jest wiarygodnym partnerem w biznesie. Jestem niezwykle dumny,

że mogę pracować w jego zespole - mówi Czesław Kisiel,

prezes TDJ Investments (to fundusz, który inwestuje w spółki z branży górniczej i odlewniczej, ma ponad 71 proc. kapitału

Famuru).

Osoba Jacka Domogały to "książkowy" przykład historii

od pucybuta do milionera.

Dziś jeden z najbogatszych Polaków urodził się w biednej wielodzietnej rodzinie na Śląsku. Pierwsze pieniądze zarabiał, roznosząc gazety - już jako dziewięciolatek. Później woził węgiel furmanką. W życiu prowadził z sukcesem produkcję elementów blacharki i fabrykę butów czy sprzedaż "flaczków".

W jednym z nielicznych wywiadów przyznał, że nie wydaje na konsumpcję więcej niż 1 proc. osiąganych zysków. Jacek Domogała zainwestował w Famur w 2002 roku, po czym udanie go zrestrukturyzował. W przyszłości "stery" w firmie przejmie syn Tomasz, który już dziś jest "podmiotem dominującym" wobec funduszu TDJ Investments.

Jerzy Wiśniewski

PBG

4,3 mld zł wynosi kapitalizacja grupy PBG stworzonej przez 51-letniego dziś Jerzego

Wiśniewskiego. Jest najwyżej wycenianą firmą notowaną na warszawskiej giełdzie z sektora budowlanego. W połowie 2004 roku, gdy spółka debiutowała na GPW, jej wycena nie przekraczała 340 mln zł.

Kierowane przez Wiśniewskiego PBG udowodniło, że potrafi pomnażać pieniądze inwestorów, dlatego też za każdym razem, gdy poprosi ich o środki na nowe przedsięwzięcia (spółka przeprowadziła trzy publiczne emisje akcji), ci chętnie je wykładają.

A historia założonej przez "Jerzego z gazowni" firmy sięga 1994 roku, gdy Piecobiogaz (poprzednik PBG) kreślił pierwsze projekty instalacji, mając do dyspozycji dwa baraki, które stanęły w wielkopolskiej wsi Wysogotowo. Do dziś mieści się tam siedziba giełdowej firmy, choć w niczym nie przypomina już tej sprzed 13 lat. Wszak grupa PBG zatrudnia teraz około 3,8 tys. osób, kilkunastokrotnie więcej, niż wynosi liczba mieszkańców całego Wysogotowa. - Tak prężny rozwój zawdzięczamy nie tylko wyjątkowej zdolności przewidywania zdarzeń i analizy trendów gospodarczych przez prezesa, ale także niebywałej umiejętności współpracy z najbliższym otoczeniem i partnerami biznesowymi. Obdarza zaufaniem każdego współpracownika i pomimo tak dynamicznie rosnącej grupy kapitałowej tworzy atmosferę podobną do tej, która cechowała firmę "garażową" kilkanaście lat temu - mówi o Jerzym Wiśniewskim Jacek Krzyżaniak, członek rady nadzorczej PBG.

Marek Stefański

Pol-Aqua

Zajmuje się w biznesie tym, czego uczył się w szkole i na studiach. 44-letni Marek Stefański ukończył Wyższą Szkołę Ekologii i Zarządzania w Warszawie, uzyskując dyplom inżyniera. W 1983 roku otrzymał maturę z wyróżnieniem w Technikum Melioracji Wodnych w Toruniu. Zaraz po opuszczeniu jego murów zaczął zdobywać szlify zawodowe, m.in. jako majster budowy, w przedsiębiorstwach melioracyjnych we Włocławku, Gostyninie oraz Kutnie. W tej ostatniej miejscowości założył w 1990 r. własną firmę inżynieryjną PRI PolDziś jej kapitalizacja sięga 2 mld zł, przy czym nie jest to już

spółka zajmująca się wyłącznie pracami ziemnymi i instalacyjnymi. Zanim jeszcze Pol-Aqua trafiła na GPW, Stefański wpuścił do jej akcjonariatu Prokom Investments, należący do Ryszarda Krauzego. Miał w ten sposób zdobyć stabilnego inwestora finansowo-branżowego. Pol-Aqua przejęła od Polnordu (kontrolowanego przez firmę Krauzego) oddziały generalnego wykonawstwa,

rozszerzając w ten sposób swoją działalność.

Zamieszanie wokół osoby nowego inwestora zaszkodził jednak nieco wizerunkowi (i też wycenie rynkowej) Pol-Aquy, gdyż przez wielu była postrzegana ona jako część grupy Prokomu. Stefański postanowił wówczas wykorzystać spadek kursu spółki i dokupił

akcji Pol-Aquy. Przekraczając próg 50 proc. w kapitale i głosach,

dał rynkowi jasny sygnał, że to on wciąż jest numerem jeden w spółce.

Dariusz Miłek

NG2

Dariusz Miłek o butach wie podobno wszystko. Bez problemu może wyjaśnić każdy etap cyklu produkcyjnego. Wie, gdzie najlepiej kupić surowce do produkcji, gdzie gotowe buty. Po jakiej cenie może sprzedać towar, żeby maksymalizować rentowność.

W tym roku nie pomogło to jednak w zwiększeniu wartości posiadanych akcji. Na koniec 2007 r. papiery NG2 kosztują na giełdzie prawie tyle samo co na jego początku. Jedną z przyczyn jest zapewne obniżenie prognoz finansowych.

Prezes i główny akcjonariusz obuwniczego NG2 (57,5 proc. głosów na WZA) ma ambitne plany rozwoju sprzedaży butów (pod markami: CCC, Boti i Quazi). W kolejnych latach firma zamierza otwierać w skali roku nawet po trzysta nowych salonów (teraz jest ich około 460). Można się spodziewać, że jako były zawodowy kolarz Dariusz Miłek jest przygotowany do ciężkiej pracy, ale też oczekuje sukcesów. Jeśli nie wycofa się z wyścigu, udział

polkowickiego przedsiębiorstwa w rozdrobnionym krajowym rynku obuwniczym będzie systematycznie się zwiększał (na razie jest to około 5,5 proc.).

Miłek postanowił zainwestować w nowy biznes, niezwiązany z butami. Chodzi o budowę w Lubinie nowej galerii handlowej.

Inwestycja została rozpoczęta w tym roku, a otwarcie galerii jest planowane na wiosnę 2009 r. Przeznaczone na inwestycje

pieniądze (200 mln zł) mają się zwrócić w ciągu 10 lat. Na razie

Dariusz Miłek nie planuje dalszego angażowania się

w deweloperkę.

Janusz Filipiak z żoną

Comarch

Janusz Filipiak, wraz z żoną, jest

głównym akcjonariuszem Comarchu.

Kontrolują wspólnie akcje dające ponad

dwie trzecie głosów na walnym zgromadzeniu.

Biznesmen ma 55 lat. Jest absolwentem Akademii

Górniczo-Hutniczej. Skończył elektrotechnikę w 1976 r. Przez kolejne lata był związany naukowo z krakowską uczelnią. W 1979 r. obronił doktorat, a w 1984 r. uzyskał habilitację. Lata 80. spędził głównie za granicą. Po habilitacji pracował rok w laboratoriach France Telecom w Paryżu. Spędził kilka lat w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii. W 1989 r. wrócił do Polski. Wkrótce objął stanowisko kierownika Katedry Telekomunikacji AGH, które piastował do 1998 r.

Początku Comarchu, który obecnie jest jedną z największych firm IT w Polsce, były bardzo skromne. Spółka powstała w 1994 r. Początkowo firma mieściła się w 16-metrowym pokoju w budynku krakowskiej uczelni. Zaczynała od prac zleconych dla AGH. Comarch szybko się rozwijał. Pierwszym dużym klientem spółki była Telekomunikacja Polska. W 1995 r. firma zatrudniała już 150 osób. W marcu 1999 r., jako jedna z pierwszych z branży IT, weszła na warszawską giełdę.

Prywatnie Janusz Filipiak jest fanem sportu, przede

wszystkim piłki nożnej, ale również tenisa ziemnego.

Comarch jest właścicielem MKS Cracovia. Zespół piłkarski,

bez większych sukcesów, gra w ekstraklasie. Drużyna

hokejowa w 2007 r. zdobyła brązowy medal mistrzostw

Polski.

Marek Piechocki

LPP

Jest jednym z założycieli odzieżowego LPP, które na rynku działa już dwanaście lat. Przez ten okres Markowi Piechockiemu udało się stworzyć jedną z największych i najlepiej rozpoznawalnych na naszym rynku sieci sprzedaży z ubraniami (jest prowadzona m.in. pod markami Reserved i Cropp).

Rynkowa wartość przedsiębiorstwa sięga już blisko

4,5 mld zł. W tym roku kapitalizacja wzrosła prawie trzyipółkrotnie.

Po gorszym 2006 roku, w tym spółka trafiła ze swoimi kolekcjami w oczekiwania klientów. Sukces zapewnia także przygotowanie bardzo szerokiej kolekcji, gdzie coś interesującego znajdzie osoba w każdym wieku.

Działania Marka Piechockiego zostały docenione przez rynek. Firma LPP została zwycięzcą w polskiej edycji konkursu Best of European Business, w kategorii "Wzrost", uwzględniającej duże podmioty.

Chociaż Marek Piechocki jest prezesem gdańskiego przedsiębiorstwa, nie utrzymuje kontaktu z mediami (odpowiada za to Dariusz Pachla, wiceprezes spółki). Biznesmen nie wypowiada się również na temat swoich prywatnych inwestycji.

W tym roku na kupno papierów swojej firmy wydał około 105 mln zł. Była to jedna z największych wartościowo transakcji

insiderów w tym roku.

Marek Piechocki jest największym akcjonariuszem odzieżowej firmy. Posiada ponad 280 tys. akcji, które dają prawo do 31,6 proc. głosów na WZA.

Krzysztof Oleksowicz

z rodziną Inter Cars

Krzysztof Oleksowicz jest prezesem i głównym (wraz z rodziną) udziałowcem największego w Polsce dystrybutora części zamiennych do samochodów. Od początku tego roku dzięki giełdowej hossie i znaczącej poprawie wyników finansowych wartość

52-proc. pakietu akcji Inter Carsu należącego do rodziny Oleksowiczów wzrosła o 180 proc., czyli o ponad pół miliarda złotych. Sukcesem, oprócz wzrostu kursu, było też przejęcie giełdowego konkurenta JC Auto. Dzięki fuzji Inter Cars umocnił swoją pozycję lidera krajowego rynku (ma w nim 20-proc. udział). W 2008 r. przychody Inter Carsu połączonego z JC Auto mają wzrosnąć do 2 mld zł. Krzysztof Oleksowicz zapowiedział ostatnio, że w perspektywie czterech lat chce zwiększyć sprzedaż Inter Carsu do miliarda euro, co dawałoby spółce pozycję największego dystrybutora części

samochodowych w Europie.

Oleksowicz koncentruje się na zarządzaniu giełdową firmą

i poza Inter Carsem nie prowadzi żadnej istotnej działalności

gospodarczej. Po ukończeniu studiów i dwuletnim okresie pracy jako mechanik w państwowej firmie od roku 1980 r. pracuje w spółkach prywatnych. Udziałowcem Inter Carsu jest od roku 1990. Oleksowicz jest pasjonatem sportu: uprawia windsurfing, jeździ na nartach, gra w tenisa, uczestniczy w wyścigach samochodowych. Duch sportowej rywalizacji stara się przenieść na firmę,

którą kieruje. Do uprawiania sportu zachęca też swoich pracowników.

Radosław Koelner z rodziną Koelner

Zaczęło się ćwierć wieku temu od produkcji... guzików na wtryskiwarce w pralni, w rodzinnym domu Koelnerów. A wszystko po to, by mieć za co żyć. Antoni Koelner, ojciec Przemysława i Radosława, stracił w grudniu 1981 r. posadę dyrektora banku , a jego żona nauczycielka została zmuszona do odejścia z liceum.

Najstarszy z synów, Przemysław, został internowany.

W 1983 r. Antoni Koelner zmarł. Jeszcze przed jego śmiercią wrócił Przemysław i zaczął pomagać matce przy produkcji guzików. Rok 1986 to istotny moment w historii firmy. Ruszyła wtedy produkcja kołków rozporowych. W 1991 roku została przeniesiona do wynajętej hali. Dwa lata później firma stała się zakładem pracy chronionej.

W 2000 r. stery firmy przejmują od matki synowie. Dokonują akwizycji. W 2004 r. wprowadzają spółkę na giełdę. W kolejnym roku grupa Koelner powiększa się o najstarszego na świecie producenta systemów zamocowań, firmę Rawlplug z Wielkiej Brytanii. W 2007 r., nie bez perypetii, udaje się jej zwiększyć udział do ponad 94 proc. w spółce Śrubex,

producencie śrub. Bracnajwiększego w Polsce producenta zamocowań budowlanych i jednego z najważniejszych graczy w Europie.

W przyszłym roku na giełdę może trafić poprzez "pusty" Śrubex "nowe dziecko z rodziny" - spółka Przemysława Koelnera, którą rozwija z polskim naukowcem.

Adam Góral

Asseco

51-latek. Absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie (kierunek cybernetyka ekonomiczna i informatyka) i doktor nauk ekonomicznych. Karierę rozpoczął w 1979 r. od stanowiska asystenta w filii UMCS w Rzeszowie (wykładał ekonomię). Z uczelni odszedł w 1990 r. jako adiunkt.

W 1988 roku założył spółkę Jazcoop, która zajmowała się produkcją keczupu. Od 1993 r. kierował podkarpackim oddziałem warszawskiego Compu. Z czasem przekształcił się on w samodzielną firmę - Comp Rzeszów. Spółka w 2004 r. zadebiutowała na GPW. Pozyskane pieniądze przeznaczyła na przejęcie słowackiej firmy Asset Soft (dziś Asseco Slovakia). Na przełomie 2006 i 2007 r. Comp Rzeszów połączył się z Softbankiem i zmienił nazwę

na Asseco Poland. Obecnie spółka jest głową holdingu firm

z branży IT w Polsce, na Słowacji, w Czechach, Niemczech, Austrii, Rumunii, a wkrótce i na Bałkanach. W przyszłości grupa Asseco chce być obecna na Wschodzie, w Europie Zachodniej

i za oceanem.

Adam Góral, korzystając z kłopotów Ryszarda Krauzego, złożył gdyńskiemu biznesmenowi propozycję odkupienia od niego udziałów w Prokomie. Projekt pochłonie 580 mln zł. Docelowo (na przełomie I i II kwartału 2008 r.) Asseco Poland i Prokom połączą się. Nowy podmiot, z kapitalizacją rzędu 5 mld zł, będzie największą firmą informatyczną w naszej części Europy i 6-7. firmą IT na naszym kontynencie.

Jerzy Lubianiec

LPP

Przewodniczący rady nadzorczej odzieżowej firmy LPP w ramach

jednej transakcji sprzedał w tym roku papiery

swojej spółki za blisko 51 mln zł.

Jerzy Lubianiec nie zdradza powodów swojej decyzji oraz tego, na co zamierza przeznaczyć pozyskane pieniądze. Nie wypowiada się zarówno na temat firmy (która handluje odzieżą w salonach Reserved i Cropp), jak i o prywatnych planach.

- Z mediami nie rozmawiam na żadne tematy - podkreśla.

Mimo sprzedaży części walorów biznesmen pozostaje czołowym akcjonariuszem gdańskiego przedsiębiorstwa (dysponuje prawie 30,5 proc. głosów na WZA). Jest jego jednym z założycieli (firma została utworzona w 1995 r.).

Zaznacza, że ze wszystkimi członkami zarządu spółki utrzymuje długoletnie kontakty towarzyskie. Sam zresztą swego czasu też kierował przedsiębiorstwem.

Teraz poza udziałami w LPP jest

również wspólnikiem w Domu Handlowym

Market w Kościerzynie oraz DH Jantar

w Lęborku.

Zbigniew Opach

Mostostal Zabrze

56-letni szef rady nadzorczej i największy akcjonariusz Mostostalu Zabrze posiada dyplom mistrza rzemiosła artystycznego. Do 2002 roku prowadził w Warszawie zakład złotniczy. Zajmował się również drobnym handlem, a zarobione pieniądze inwestował na giełdzie. Aby lepiej zrozumieć działanie rynku kapitałowego, w 2004 roku ukończył studium ekonomiczne oraz studium dla doradców inwestycyjnych papierów wartościowych.

Nie wszystko, czego dotknął się Opach, zamieniał w złoto. Obok kilku udanych inwestycji (np. w papiery Softbanku), miał na swoim koncie też porażki. Jego decyzje biznesowe i inwestycyjne często szły w parze z emocjami. Wada to czy zaleta? Prawdopodobnie bez silnego zaangażowania emocjonalnego inwestorowi nie udałoby się doprowadzić do zawarcia i zrealizowania układu z wierzycielami przez Mostostal Zabrze, w interesie którego walczył na salach sądowych i w mediach. Dzięki temu, że zabrzański holding stanął na nogi, wartość portfela Opacha znacznie się zwiększyła. Teraz jego celem jest reaktywacja PRInż Holding. Udało mu się oddalić widmo likwidacji katowickiej firmy.

Andrzej Olszewski

z żoną Farmacol

Chociaż od wielu lat są wśród największych giełdowych inwestorów, to parkiet nie jest iAndrzej i Zyta Olszewscy nie kupują udziałów w nowych przedsięwzięciach, a wysoką pozycję zawdzięczają wyłącznie posiadaniu ponad 60-proc. pakietu akcji założonej przez siebie spółki Farmacol.

Olszewscy są też od końca lat 90. klasyfikowani w pierwszej pięćdziesiątce najbogatszych Polaków. Jednak systematycznie obniża się ich miejsce w tym rankingu, choć majątek (szacowany np. przez "Wprost") pozostaje mniej więcej na takim samym poziomie. I tak w 2003 roku zajmowali 14. pozycję, z aktywami około 800 mln zł, a w tym roku byli dopiero na 38. miejscu z 700 mln zł

(szacunki uwzględniają nie tylko rynkowa wartość akcji, ale i premię za udziały Farmacolu w rynku).

Olszewskich trzeba jednak docenić jako biznesmenów, którzy swój majątek zdobywali od zera. W 1990 r. kupili pierwszą aptekę, a potem otworzyli kolejne. Organizowanie zaopatrzenia na potrzeby własnych placówek dało początek hurtowni farmaceutycznej Farmacol, której przychody w 2006 r. przekroczyły 3,4 mld zł.

Paweł Szataniak

z bratem PamapolBracia Mariusz i Paweł Szataniakowie ukończyli te same studia - zarządzanie produkcją na Politechnice Częstochowskiej. Łączą ich również te same inwestycje.

Kontrolują w sumie ponad 16,5 mln walorów

giełdowego producenta dań gotowych. To ponad 71 proc. kapitału Pamapolu. Jego kurs wzrósł pod koniec czerwca do historycznego maksimum. Wówczas pakiet braci Szataniaków wart był ponad 578 mln zł. Późniejsza korekta na GPW uszczupliła jego wartość. Przy obecnym kursie Pamapolu jest wart ponad 373 mln zł. Prawdopodobnie układ akcjonariatu zmieni się w przyszłym roku. Pamapol szykuje się do emisji (prawa poboru) 5 mln papierów.

Drugą znaczącą inwestycją Szataniaków jest Wielton. Należące do nich 33 mln akcji

największego w Polsce producenta naczep daje im 54-proc. udział w spółce. Papiery niedawnego debiutanta są warte 270 mln zł. Szataniakowie stali się akcjonariuszami Wieltonu niespełna

rok temu. W spółkę zainwestowali około

30 mln zł (większość akcji obejmowali po 0,59 zł i 1,2 zł - obecny kurs na giełdzie przekracza

8 zł).

FOT. A.C., A.W., W.W., PB/FORUM

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego