Oznacza to, że aktywny (w ciągu ostatnich sześciu miesięcy do-konano na nim przynajmniej jednej transakcji) był prawie co trzeci. Na koniec 2009 roku Polacy mieli otwartych 1,099 mln rachunków, z czego aktywnych było 255 tys. (niecałe 20 proc.).
Wzrost aktywności inwestorów indywidualnych był związany głównie z dużymi ofertami publicznymi – PZU i Tauronu. Jednak ich udział w obrotach spadł. W I półroczu wynosił 20 proc., podczas gdy w grudniu ubiegłego roku było to 27 proc. Podobnie jednak jak w przypadku inwestorów instytucjonalnych wartość obrotów pozostała na poziomie sprzed roku i wyniosła 40 mld zł. Do rekordowego poziomu 70 proc. wzrósł udział transakcji zrealizowanych przez Internet. Pięć lat temu było to zaledwie 29 proc.
– Aktywność inwestorów indywidualnych na naszej giełdzie wcale się nie zmniejszyła. Ich udział spadł ze względu na to, że dużo bardziej aktywni byli inwestorzy zagraniczni – tłumaczy Tomasz Wiśniewski, wicedyrektor działu produktów informacyjnych GPW.
Inwestorzy zagraniczni przeprowadzili transakcje warte ponad 94 mld zł, a ich udział w obrotach na rynku głównym zwiększył się do 47 proc., poziomu najwyższego w historii GPW. Na koniec 2009 r. wynosił on tylko 36 proc. Za 60 proc. transakcji wciąż odpowiadają brokerzy z Wielkiej Brytanii. Drugie miejsce zajęli Francuzi (13 proc.), wyprzedzając zajmujących drugie miejsce w 2009 r. Czechów (8 proc.). – Być może część kapitału zagranicznego zmobilizowała oferta PZU, ale wzrost udziału w obrotach inwestorów spoza Polski wciąż będzie się utrzymywał – uważa Ludwik Sobolewski, prezes GPW.
Udział w obrotach krajowych inwestorów instytucjonalnych na rynku głównym spadł w pierwszej połowie tego roku o 4 punkty procentowe, do 33 proc., czyli poziomu z 2005 roku. Wartość wygenerowanych przez nich obrotów wyniosła jednak 65 mld zł, czyli prawie się nie zmieniła w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wśród krajowych instytucji wciąż dominowały fundusze inwestycyjne (44 proc.), których aktywa ponownie przekroczyły 100 mld zł. Na drugą pozycję powróciły fundusze emerytalne (21 proc.), które wyprzedziły animatorów (17 proc.).