Wyczekiwane przez inwestorów odbicie "spełniło" się na wtorkowej sesji. WIG20 przekroczył wprawdzie wartość, jaką osiągał w trakcie poniedziałkowych notowań ciągłych, jednak pokłady optymizmu inwestorów wydają się ograniczone. W dalszym poszukiwaniu dołka powinna pomóc analiza czynników, które w głównej mierze spowodowały spadki. Jedną z głównych przyczyn pogorszenia postrzegania sytuacji makroekonomicznej w Polsce są problemy ZUS-u. Oprócz spadku zaufania do polityki gospodarczej rządu, deficyt ZUS-u będzie oddziaływał bezpośrednio na gospodarkę. Łatanie deficytu wpływami z prywatyzacji oznacza z jednej strony zmniejszenie wydatków na pozostałe reformy i rozwój infrastruktury, z drugiej wyprzedaż majątku za wszelką cenę. Wpływy od inwestorów zagranicznych spowodują wzrost wartości złotego i podaży pieniądza (presja inflacyjna), co nie pozostanie bez wpływu na nasz eksport. Kolejnym problemem stanie się uchwalenie budżetu na rok 2000. Troska posłów o finanse publiczne (a szczególnie o niepopularne uszczuplanie wydatków) może spowodować odsunięcie reformy podatkowej o kolejny rok. Z drugiej strony w celu zminimalizowania deficytu rząd zadecyduje o przeprowadzeniu kolejnych podwyżek podatków pośrednich (VAT, akcyza). W ten sposób tzw. stymulowanie podaży znów zakończy się fiaskiem, a bank centralny, broniąc celu inflacyjnego, podwyższy stopy procentowe. Ten pesymistyczny scenariusz może jeszcze pogłębić załamanie hossy na Wall Street.Z drugiej strony należy pamiętać, że gospodarce światowej nie grożą kryzysy na miarę azjatyckiego czy rosyjskiego (tak przynajmniej twierdzi Bank Światowy i MFW), kapitały zagraniczne odpływające z powodu milenijnej pluskwy powrócą w I kwartale 2000 roku, a wiara, że Greenspan potrafi odpowiednio sterować rynkiem giełdowym i nastrojami inwestorów jest tak silna, że sama w sobie zapobiega krachowi.
.