Przed przystąpieniem do zmasowanych zakupów akcji, warto zastanowić się nad czynnikami ryzyka. Bez świadomości ich istnienia narażamy się bowiem na niebezpieczny (bezkrytyczny) optymizm. Najłatwiej przeciwstawić się optymistycznym prognozom makroekonomicznym. Gwałtowny wzrost produkcji w IV kwartale 1999 roku zawdzięczamy przede wszystkim popytowi wewnętrznemu. Biorąc pod uwagę sytuację ZUS-u, narastające długi służby zdrowia oraz fakt, iż rok 2000 jest rokiem wyborów prezydenckich, trudno jest przewidywać, iż deficyt budżetowy będzie spadał. Brak jednoznacznej poprawy w eksporcie oraz presja importowa (silny popyt wewnętrzny) spowoduje wzrost niepokoju o stan deficytu bilansu obrotów bieżących. Argument o masowym powrocie inwestorów zagranicznych także wydaje się dosyć niejednoznaczny. Czy naszym rynkiem zainteresują się np. amerykańskie fundusze, skoro ich rynki przynoszą 70-80% zysku rocznie? Wśród analityków emerging markets większe zainteresowanie wywołują odradzające się azjatyckie tygrysy, RPA czy powracająca do łask Rosja. Najtrudniejszy do odparcia jest argument o napływającej fali gotówki z OFE. Średnia 5-10 mln "nowych" złotych na sesję będzie dla naszego rynku niezmiernie istotna. Odpływ może spowodować jedynie znaczny wzrost rentowności papierów skarbowych lub gwałtowny rozwój rynku dłużnych papierów korporacyjnych. Najistotniejszym czynnikiem ryzyka staje się sytuacja na rynku amerykańskim. Zapowiadany od dawna krach czy też załamanie jest jednak praktycznie nie do przewidzenia.

.