Co słychać w derywatach?
?Financial Times? opracował ? jak co roku ? specjalny dodatekzawierający kilkanaście artykułów na temat ewolucji światowego rynku instrumentów pochodnych. Poniżej omówienie najważniejszych poruszanych tematów.
W porównaniu z burzliwym rozwojem w poprzednich latach światowy rynek derywatów charakteryzuje się od pewnego czasu bardziej umiarkowanym tempem wzrostu. Według danych Międzynarodowego Stowarzyszenia Transakcji Swapowych i Derywatów (ISDA) wartość otwartych kontraktów wyniosła na koniec 1999 r. 58 bilionów USD, podczas gdy na koniec 1998 r. ? 51 bilionów USD, czyli wzrosła o około 12%. W latach 1992-97 światowy rynek derywatów odnotowywał wzrost średnio 30% rocznie. Rekordowo wysoki wzrost nastąpił w 1998 r. ? wyniósł 75% w porównaniu z 1997 rokiem.Zdaniem Vincenta Bolanda (autora artykułu wstępnego do dodatku), znacznie słabsze tempo wzrostu w 1999 r. było rezultatem wprowadzenia euro, które pociągnęło za sobą silny spadek obrotu derywatami walutowymi w strefie wspólnej waluty. Tendencja ta nasili się w najbliższych latach w miarę, jak kolejne kraje UE będą przystępować do unii walutowej.Zważywszy jednak na rozwijającą się wymianę handlową na świecie, hedging walutowy pozostanie na długi czas ważną dziedziną obrotu derywatami. Wyłonienie się trójkąta bloków walutowych ? dolara, euro i jena ? jest katalizatorem większego przepływu dewiz, który będzie przynosić ogromne korzyści branży derywatów w skali światowej.Jak zwykle w sferze finansów rzeczywiste innowacje rodzą się na rynku pozagiełdowym (OTC ? over ? the ? counter). Tendencję tę ? zdaniem ?Financial Times? ? nasilają m.in. dwa czynniki. Pierwszym są zmiany w sposobie traktowania pozycji ?derywatowych? przez rachunkowość spółek na podstawie przepisów federalnych w USA. Drugim czynnikiem jest coraz silniejszy boom na rynkach derywatów kredytowych i akcyjnych.Innowacyjności sprzyja także konwergencja giełd, pobudzana przez zmiany technologiczne, które oddziałują na sposób funkcjonowania rynków finansowych. Aczkolwiek w USA i Wielkiej Brytanii wciąż występuje wyraźna separacja między giełdami gotówkowymi a terminowymi, to jednak w innych krajach już przeważa struktura bardziej zintegrowana. Na przykład w Niemczech Deutsche Börse oferuje bardzo zróżnicowany obrót produktami finansowymi. Podobnie sytuacja wygląda na giełdach azjatyckich, np. W Hongkongu i Singapurze. Zdaniem Thomasa Kloeta, naczelnego dyrektora giełdy singapurskiej, tendencja ta jest prawidłowa: ? Pozwala ona klientom lepiej wykorzystywać swój kapitał. Do niej należy przyszłość.Podsumowując, derywaty weszły w okres dojrzałości. W wiek XXI wkraczają z dodatkowym atutem: pozbyły się one ? jak na razie i z różnych przyczyn ? swego pierwotnego, negatywnego wizerunku z lat ubiegłych, kiedy to postrzegano je jako tajemniczą i obciążoną dużym ryzykiem część składową międzynarodowego rynku kapitałowego.Trafniejsza ocena ryzyka?Ostatnia z całej serii głośnych i kosztownych ?wpadek? na derywatach miała miejsce przed dwoma laty (mowa o krachu dużego funduszu hedgingowego Long Term Capital Management w USA). Od tego czasu, mimo zwiększania się obrotu derywatami, na froncie tych instrumentów panuje ? pod tym względem ? spokój. W ?Financial Times? Gary Silverman stawia pytanie: ?Czy zarządzający ryzykiem w wielkich bankach i funduszach spekulacyjnych zdołali w końcu okiełznać bestię derywatów?? Czy przestali ponosić katastrofalne straty? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Przeważa opinia, że wielcy gracze rzeczywiście coraz lepiej potrafią oceniać ryzyko, na jakie idą. ?Na podstawie paroletniej serii strat na derywatach, banki wyciągnęły kilka ważnych wniosków. Celem strategii wielkich banków stało się nie unikanie strat, lecz unikanie wielkich, nieprzyjemnych niespodzianek. Bądź co bądź banki robią pieniądze na podejmowaniu ryzyka??Jednakże zdaniem niektórych ekspertów mogą być jeszcze inne przyczyny faktu, że spektakularne ?wpadki? na derywatach przestały się pojawiać na czkach gazet. Silverman uważa, że ?od wielu miesięcy najwięksi amatorzy ryzyka obracali innym instrumentem niż derywaty, koncentrując swoją uwagę na amerykańskich rynkach kapitałowych, które ? zwłaszcza w sferze spółek internetowych ? wykazywały wahliwość cen kojarzoną kiedyś z bardziej ezoterycznymi instrumentami finansowymi?.Drugą przyczyną jest to, że spora część zakłóceń na rynkach derywatów nie była przez ogół zauważana ze względu na ograniczony charakter sprawozdawczości finansowej. Dopiero niedawno Zarząd Standardów Sprawozdawczości Finansowej USA wydał końcowe poprawki do nowych przepisów, zobowiązujących spółki do podawania szerszych informacji na temat wartości ich derywatowych pozycji.RegulacjeDyskusja nad kwestią, jak należy regulować rynek derywatów, nasilała się z reguły po wybuchu kolejnego krachu czy skandalu. Wezwania do zaostrzenia kontroli i wprowadzenia regulacji zagłuszały wówczas tych uczestników debaty, którzy śmieli powątpiewać w celowość jakichkolwiek uregulowań. Obecnie wśród uczestników rynku derywatów przeważa pogląd, że jest to rynek już i tak wysoce uregulowany. Najwięksi z tych uczestników ? to znaczy duże banki handlowe i inwestycyjne oraz korporacje ? należą bowiem do najściślej regulowanych instytucji na świecie.Zdaniem cytowanego już Bolanda, nawet w ciągu ubiegłych 15 lat rynek OTC tych instrumentów spisywał się zaskakująco dobrze w tym sensie, że nie odnotowywał generalnych, światowych czy regionalnych wstrząsów. Te kryzysy, które się zdarzały, były odosobnione. Były związane bądź z konkretną instytucją (np. Long Term Capital Management, Sumitomo, Metallgeselschaft) bądź z konkretnym wydarzeniem (np. ogłoszenie niewypłacalności przez Rosję). Były wynikiem niefachowości, szachrajstwa czy swojego rodzaju siły wyższej. Tak więc wbrew powszechnemu odczuciu kryzysy te były winą uczestników rynku, a nie samego rynku.Oczywiście ? jak stwierdza ?Financial Times? ? organa regulujące (np. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd w USA i Urząd Usług Finansowych w Wielkiej Brytanii) postępują słusznie, kontynuując swój czujny nadzór poprzez uczestników rynku, których przecież regulują już odpowiednimi przepisami. Niektórzy eksperci nie widzą żadnej potrzeby rozszerzania regulacji rynku OTC poza nadzór nad jego uczestnikami. Cytowany Richard Gore z ISDA ostrzega przed ?nieodpowiednimi reżimami kontrolnymi?. Po ich wprowadzeniu niektóre produkty ?derywatowe? mogłyby stać się droższe lub niedostępne.Regulacja giełdowego obrotu derywatami tradycyjnie była i jest nadal o wiele ostrzejsza, do tego stopnia, że coraz częściej formułowane są postulaty złagodzenia regulacji giełd terminowych, zwłaszcza amerykańskich. Amerykańscy regulatorzy tych giełd (Commodity Futures Trading Commission) niechętnie zezwalają giełdom terminowym USA na rozszerzanie gamy derywatów. Niemniej jednak szybkie zmiany technologiczne muszą wpływać na charakter i rolę regulacji. Derywaty pogodoweW poprzednim corocznym dodatku ?Financial Times? na temat instrumentów pochodnych szczególną uwagę poświęcono derywatom kredytowym, zabezpieczającym pożyczkodawców przed niewypłacalnością pożyczkobiorców. Wprawdzie ich popularność nadal rośnie, ale tym razem na miano interesującego novum zasłużyły derywaty pogodowe (weather derivates?). Pojawiły się najpierw w USA (w 1997 r.), a obecnie znajdują żywe zainteresowanie w Europie i Japonii. Sprzyja temu deregulacja w zakresie spółek energetycznych i innych przedsiębiorstw użyteczności publicznej.Na razie największe zapotrzebowanie na derywaty pogodowe zgłaszają amerykańskie ciepłownie, które chcą się zabezpieczać na wypadek niekorzystnych dla nich warunków meteorologicznych (opóźnień i innych zakłóceń w rozpoczynaniu ogrzewania, względnie klimatyzacji).Innymi podmiotami zainteresowanymi derywatami pogodowymi są producenci i dystrybutorzy gazu, wytwórcy napojów chłodzących, lodów i innych artykułów żywnościowych, hotele i ośrodki wypoczynkowe (zimowe i letnie), a nawet organizatorzy wielkich festynów.
Oprac. Z.S.