Private banking

Private banking, czyli zarządzanie przez wyspecjalizowane banki aktywami powierzonymi im przez bogate osoby, przechodzi głębokie przeobrażenia. Zmianom ulega niemal wszystko ? rozmiary i struktura rynku,sposób uprawiania tej bankowości, jej instrumenty i marketing, przede wszystkim zaś liczba i rodzaj klienteli. W świecie finansów pojawiły się różne interpretacje, co należy rozumieć przez private banking.

Rzeczą bezdyskusyjną jest szybki rozwój światowego rynku private banking. Według wspólnego raportu Merrill Lynch i Gemini Consulting pt. ?World Wealth 2000? w roku ubiegłym łączna wartość aktywów znajdujących się pod pieczą instytucji uprawiających tę bankowość wyniosła 25,5 biliona USD, wykazując wzrost w porównaniu z 1998 r. o 18% (czyli 6-krotnie szybszy niż wzrost gospodarczy krajów OECD). W raporcie przewiduje się, że w ciągu najbliższych pięciu lat wzrost ten będzie wynosił 9?12% rocznie.Intratne zajęcieTej ogromnej wartości (gotówki i innych aktywów finansowych) nie byłaby w stanie obsłużyć sama elita tradycyjnych private banks ? głównie szwajcarskich i amerykańskich, toteż do rywalizacji włączają się również inne banki, w tym również największe banki inwestycyjne świata.Przyciąga ich kilka ważnych czynników, w tym względna stabilność wpływów z private banking. W czasie, gdy wpływy tych banków zależą w dużej mierze od niestabilnych rynków papierów wartościowych, ta sfera bankowości, ze swoim niskim stopniem ryzyka i wysoką prowizją (nierzadko 1% wartości aktywów) staje się coraz bardziej atrakcyjna.Co ważne również ? na usługi private banking rośnie stale zapotrzebowanie. W tej branży (a także w publicystyce) przyjęto określać bogatego klienta terminem osoby indywidualnej o wysokiej wartości aktywów netto (High net worth individual ? w skrócie HNWI), dysponującej płynnymi aktywami finansowanymi na łączną sumę powyżej 1 mln USD. Według raportu Merrill Lynch/GeminiCor. Consulting, w 1999 r. w USA było 2,5 miliona takich milionerów, w Europie też 2,5 mln, a w Azji 1,7 miliona. W innych rejonach świata było ich znacznie mniej ? po 200 tysięcy HNWI w Ameryce Łacińskiej, na Bliskim Wschodzie i w strefie określonej w raporcie jako blok wschodni.Klientela?Financial Times?, który poświęcił tej bankowości specjalny, 12-kolumnowy dodatek, zwraca uwagę na zasadnicze zmiany w ?społecznym? rodowodzie klienteli i źródłach jej bogactwa. Przede wszystkim zmniejszył się odsetek klientów tradycyjnych, z dużym uproszczeniem i przesadą określanych mianem ?arystokracji?.Najlepiej to widać na rynku amerykańskim, na którym autorzy powyższego raportu zbadali grupę 400 najbogatszych Amerykanów. Grupa ta w 1984 r. dysponowała aktywami na łączną sumę 124 mld USD, natomiast w 1999 r. ? 1032 mld USD, a więc parokrotnie wyższą. O ile w 1984 r. aż 32% tego bogactwa pochodziło z dziedziczenia, 10% ? z sektora nieruchomości, a 8% z sektora ropy naftowej, o tyle w 1999 r. już tylko ? odpowiednio ? 22%, 3% i 2%. Tak więc w ciągu 15 lat udział ?starego pieniądza? w badanej grupie spadł z około 50% do 27%. Wzrósł natomiast udział ?nowego pieniądza? ? ludzi bogatych z takich branż, jak telekomunikacja, media, a zwłaszcza sektor internetowy, komputerowy i software ? z 4% do 45%. Nie uległ większej zmianie udział bogatych z sektora finansów i handlu detalicznego.W badanym okresie zwiększyła się zarówno liczba bogaczy, jak i fortuna przypadająca na każdego z nich. Przodują Stany Zjednoczone, w których jest dzisiaj aż 276 miliarderów (na czele z Billem Gatesem, którego bogactwo przekracza ? według ?Financial Times? ? sumę aktywów we wszystkich private banks świata z wyłączeniem dwunastu największych gigantów). W Europie jest 115 miliarderów, w Azji ? 77, w Ameryce Łacińskiej ? 32, na Bliskim Wschodzie ? 14.Nowy pieniądzKlientelę reprezentującą ?nowy pieniądz? można podzielić według innego kryterium, z tym jednak, że na temat liczebności poszczególnych jej odłamów brak jest danych, nawet przybliżonych. Jedną jej grupę stanowią ektorzy, prezesi i członkowie zarządów korporacji, zarabiający milionowe sumy i dysponujący cennymi opcjami akcji. Do innej należą przedsiębiorcy z grupy spółek wysoko rozwiniętej technologii (internetowych), którzy stali się milionerami po udanych IPO swojego biznesu. Ich ?papierowe? bogactwo jest ogromne, nawet jeśli ich miesięczne uposażenie pozostaje nadal mniej imponujące. Jeszcze inną grupę stanowią członkowie bogatych rodzin, które ? korzystając z procesu globalizacji ? sprzedały swoje family firms dużym grupom kapitałowym o zasięgu międzynarodowym. Wspólną cechą powyższych grup jest to, że ich bogactwo ma swe źródła w przeobrażeniach w sferze gospodarki i biznesu ubiegłego dziesięciolecia.Dla porządku należy wymienić dwie specyficzne grupy ? występujące w sferze private banking od niepamiętnych czasów, ale stale rosnące ? gwiazdy ze świata rozrywki i wielkiej sztuki oraz zwycięzcy w loteriach.Nowa klientela różni się od starej również pod względem wiedzy i rozeznania rynku finansowego, a w konsekwencji także pod względem wymogów, jakie stawia bankom. Chce różnicowania swoich portfeli, wymaga od banków ?globalnego? spojrzenia. Domaga się wyrafinowanych produktów finansowych, to znaczy takich, które nie tylko chronią jej kapitał, lecz również pomagają mu rosnąc w takim tempie, w jakim zwiększają swe zyski czołowe spółki i doświadczeni uczestnicy rynku. Dostępność informacji (od internetowych poprzez publikowane biuletyny i tabele wyników funduszy inwestycyjnych) pozwala mieć rozeznanie w kwestii stopy zwrotu kapitału, jakiej słusznie mogą oczekiwać.Co na to bank?Nie trudno sobie wyobrazić, jaki to ma wpływ na drugiego uczestnika rynku, czyli na same banki. W skali światowej, prym wciąż wiodą banki szwajcarskie, na czele z dwoma największymi w tym kraju, tzn. Union Bank of Switzerland i Credit Suisse (dla których private banking stanowi fragment działalności) oraz grupa 17 tradycyjnych zajmujących się wyłącznie private banking, takich jak Julius Baer, Lombard Odier i Darries Hentsch (istniejących od 200 lat i stanowiących spółki z ograniczoną odpowiedzialnością). Zresztą większość z 400 banków szwajcarskich różnych rozmiarów i typów, oferuje usługi typu private banking. Na Szwajcarię przypada jedna trzecia światowego rynku, toteż ? jak pisze ?Financial Times? ? ?zasługuje ona wciąż na miano głównego centrum światowego off ? shore private banking?.Jednakże czasy, w których banki szwajcarskie i ich filie w najważniejszych rajach podatkowych mogły spokojnie czekać na bogatych klientów (w tym wielu usiłujących uniknąć wysokiego opodatkowania w swoich krajach) należą do przeszłości. ?Financial Times? cytuje Michaela Lagopoulosa, szefa pionu private banking w Royal Bank of Canada: ?Największymi potentatami w tej dziedzinie są wciąż Szwajcarzy, ale najlepsi są już Amerykanie?.Pozycji banków szwajcarskich zagraża elita banków USA na czele z J.P. Morgan oraz z takimi kolosami jak Citibank i Chase Manhattan. Co ważniejsze jednak ? sferą private banking zainteresowani są od dawna wszystkie duże banki inwestycyjne ? w tym Merrill Lynch, Goldman Sachs, Morgan Stanley Dean Witter, a także wielki dom maklerski działający w internecie ? Charles Schwab. W Europie banki szwajcarskie odczuwają presję nie tylko ze strony banków amerykańskich, lecz również europejskich, takich jak Deutsche Bank, brytyjski HSBC i francuski BNP Paribas.Swoje ambicje wejścia do ścisłej czołówki światowej banki te realizują różnymi sposobami, w tym również drogą konsolidacji ? a więc fuzji i przejęć. Na przykład HSBC wykupił ?prywatne?, szwajcarskie imperium Edmonda Safary i wszedł w joint venture z Merrill Lynchem. Charles Schwab wykupił US Trust z jego tysiącami bogatych klientów. Wszystkie te banki zaznaczają swoją obecność na rynkach europejskich ? zwłaszcza szwajcarskim i brytyjskim.Różne sposobyW tej rywalizacji przedmiotem zabiegów stają się różne segmenty bogatej klienteli. Na przykład Goldman Sachs nastawił się szczególnie na obsługę nowych, najbogatszych klientów ? dysponujących co najmniej 25 mln USD. Merrill Lynch ustanowił specjalny dział do obsługi UHNWI, legitymujących się sumą minimum 20 mln USD. Jednocześnie jednak, joint venture HSBC/Merrill Lynch ma na uwadze zupełnie inny segment ? masowego klienta dobrze usytuowanego (?affluent individuals?). Nastawia się na 50-milionową rzeszę ludzi bogatych, jaka pod koniec dekady szuka porady inwestycyjnej w internecie. Ludzie ci są zbyt bogaci, aby czuć się usatysfakcjonowani usługami banków detalicznych, ale jeszcze nie dość bogaci, by być atrakcyjnymi klientami dla private banks.Tego rodzaju strategia niektórych banków rozwijających swą działalność akwizycyjną za pomocą internetu i pozytywnie reagujących na masowe zapotrzebowanie na poradnictwo inwestycyjne via internet sprawia, że zaciera się granica, od której zaczyna się private banking. Puryści twierdzą, że joint venture HSBC/Merrill Lynch nie jest ?czystym? private banking.Sukcesy banków inwestycyjnych w rozwijaniu tej dziedziny bankowości są zrozumiałe. Banki te są w stanie zaspokajać potrzeby ?nowego pieniądza? lepiej niż tradycyjne banki. Wiedzą jak posługiwać się derywatami i sekurytyzacją w celu przekształcenia aktywów klientów w ich stały dochód. Reprezentują nowoczesny typ private banking. Oferują nie tylko posługiwanie się najbardziej efektywnymi i nowoczesnymi instrumentami, lecz również usługi dodatkowe ? poradnictwo w zakresie strategii podatkowej, tworzenia funduszy powierniczych umożliwiających przekazywanie bogactwa w spadku, a nawet usługi psychologów służących poradą zarówno samym klientom, jak i ich potomstwu, często ?zepsutemu? nagłym wzbogaceniem się rodziców.

Jaki bank wybrać?Nie jest to zadanie łatwe, ponieważ styl zarządzania aktywami bogatych klientów różni się w zależności od banku i ponieważ ? do tej pory ? porównywanie wyników finansowych danego private bank z innymi bankami tego typu było bardzo trudne, a w wypadku niektórych banków tradycyjnych (nie będących spółkami publicznymi) nawet niemożliwe, nie są one bowiem zobowiązane do publikowania swoich rezultatów.Obecnie jednak, porównywanie to staje się łatwiejsze, ponieważ nasila się tendencja do lokowania aktywów via fundusze inwestycyjne. Jest to dobra wieść dla klientów, ponieważ dane i statystyki dotyczące wyników tych funduszy są szeroko dostępne.Banki posługują się funduszami (nie tylko własnymi, lecz również zarządzanymi przez innych menedżerów) nie dlatego, że chcą być bardziej ?przejrzyste?. Robią to ? jak stwierdza ?Financial Times? ? ze względów podatkowych. Na przykład inwestor brytyjski lokujący bezpośrednio w akcje musi brać pod uwagę fakt, że od każdej sprzedaży swoich akcji musi płacić podatek od zysków kapitałowych. Natomiast przy ?zbiorowym? inwestowaniu via fundusz inwestycyjny podatek płaci się tylko w wypadku, kiedy sprzedaje się (umarza) część lub całość udziałów w funduszu. Pozwala to zarządzającym na podejmowanie decyzji inwestycyjnych niezależnie od względów podatkowych.?Financial Times? radzi inwestorowi, aby pilnował i sprawdzał, czy czasami jego private bank nie inwestuje w fundusze, które uporczywie wykazują gorsze niż inni wyniki. Podstawowym kryterium oceny powinna więc być performance. Jeśli wyniki są złe ? należy śmiało stawiać bankowi pytania i żądać wyjaśnień. I nawet zmienić bank. Według badań PricewaterhouseCoopers, w USA swój private bank zmienia co roku aż 8% klientów (i tylko 2% klientów tradycyjnych banków).

Z.S.