Występująca w wielu obszarach globu bieda, w skrajnych przypadkach powodująca klęskę głodu i śmierć milionów ludzi, jest nie tylko wielkim problemem moralnym, ale też zagadką, trudną do wyjaśnienia przez teorię ekonomii.
Usiłuje na nią odpowiedzieć tzw. ekonomia dobrobytu, która jednak coraz bardziej zajmuje się nie dobrobytem, ale właśnie ubóstwem. Dlaczego jedne kraje, nie dysponujące bogactwami naturalnymi, położone w niesprzyjających warunkach klimatycznych, są bogate, a inne, zasobne w surowce, cierpią biedę. Dlaczego w krajach bogatych występują obszary nędzy, które nie zmniejszają się, mimo prowadzonej polityki społecznej, mającej na celu wyrównywanie dochodów? Rodzi się pokusa udzielenia prostych odpowiedzi na te skomplikowane pytania: bieda i głód to wynik skumulowania bogactwa w rękach niewielkiej liczebnie grupy państw i osób. Należy zatem bogactwem obdzielić wszystkich potrzebujących, to znaczy zabrać jednym, a obdarować innych. To pogląd głoszony od tysięcy lat przez rozmaitych proroków, wymyślających kolejne utopie. Niektóre z nich były nawet realizowane ? zwykle z kiepskim dla poziomu życia skutkiem. Wydawałoby się, że po szaleństwach komunizmu ta prosta teza ma coraz mniej zwolenników. Tymczasem ze zdumieniem tezę tę znalazłem w wypowiedzi Jeana Zieglera dla ?Rzeczpospolitej?. Ten szwajcarski profesor socjologii i śmiały publicysta jest nie byle kim ? właśnie został mianowany przewodniczącym specjalnej komisji ONZ, która ma znaleźć nowe narzędzia do walki z głodem w świecie. Można zatem uznać, że jest jednym z największych specjalistów w tej dziedzinie. Oto próbki myśli tego wybitnego intelektualisty: ?Zambia potrzebuje do pełnego wyżywienia całej ludności mniej kukurydzy niż zjadają krowy w połowie kalifornijskich feed-lots (nowoczesnych tuczarni). Ale rząd Zambii często nie ma dość pieniędzy na zakup kukurydzy i wtedy ludziom śmierć zagląda w oczy?. Dziennikarka ?Rzeczpospolitej? wczuwa się w nastrój profesora Zieglera i mówi: ?Środki żywności to tylko towar, którym handluje się na giełdach świata?, a na to profesor: ?...którym się spekuluje na giełdach świata. Zwłaszcza w Chicago, gdzie na brzegu jeziora Michigan wznosi się budynek największej giełdy żywnościowej Chicago Comodity Stock Exchange. Rządzi w nim kilku tzw grain-merchansts (...) Kupują i sprzedają, podbijając światowe ceny na produkty żywnościowe. To ich winą jest głód. Łupieżczy proceder umożliwia im neoliberalna globalizacja i łatwo przepuszczalne granice?. A dalej: ?Przede wszystkim giełda towarów żywnościowych w Chicago musi zostać zamknięta!?.Mówi to już nie niezależny intelektualista, lecz człowiek, któremu powierzono realną walkę ze światowym głodem. Efekty pracy Zieglera na tym stanowisku (za które pobiera lekko licząc jakieś 100 tys. dolarów rocznie) są łatwe do przewidzenia. Ktoś kiedyś stwierdził, że rozkład głupoty wśród ludzi wykształconych i prostych jest niemal identyczny. Poglądy Zieglera są tego najlepszym dowodem.Bieda i głód we współczesnym świecie, który ? jak twierdzi szwajcarski socjolog ? jest zdolny produkować żywność dla 12 mld ludzi, to efekt słabości struktur państwa i występujących w różnych społeczeństwach patologii. Zresztą, ONZ-owski specjalista przyznaje, że w wielu krajach, którym udzielana jest międzynarodowa pomoc, głównym problemem jest to, że nie dociera ona do potrzebujących. Jest rozkradana przez miejscowe elity polityczno-gangsterskie. W Rosji i innych byłych republikach radzieckich głoduje podobno 26 mln ludzi. Głodują (i marzną, np. na Dalekim Wschodzie) dlatego, że struktury państwa prawie nie działają, a społeczeństwo nie potrafi samoczynnie stworzyć instytucji, regulujących życie wspólnoty. Globalizacja, giełda w Chicago, nowoczesne sposoby tuczu bydła w krajach rozwiniętych nie mają się nijak do głodu i chłodu w Rosji, do śmierci głodowej w Somalii czy Etiopii. Giełdy żywnościowe nie służą, rzecz jasna, do podbijania cen, lecz do ich wyrównywania. Ba, kraje słabo rozwinięte skarżą się na to, że ceny żywności, która jest dla nich głównym towarem eksportowym, kształtują się na zbyt niskim poziomie, że z tego powodu terms of trade są dla nich niekorzystne.Najbardziej absurdalny jest jednak pogląd, że kraje biedne mają przeznaczać swoje budżety na zakup za granicą żywności i rozdzielanie jej wśród potrzebujących. Operacja taka, nawet jeśli byłaby możliwa do sfinansowania dzięki międzynarodowej pomocy, nie doprowadziłaby do zlikwidowania nędzy, o ile większość pomocy zostawałaby w rękach lokalnych kacyków. Jedyny sposób na rzeczywiste pokonanie głodu, to zapewnienie rozwoju ekonomicznego krajów biednych. Tego się nie da zrobić bez stabilnych struktur państwa i samoorganizacji społeczeństwa. Jak to stworzyć? Nad tym pytaniem profesor Ziegler się nie zastanawia.
Witold Gadomskipublicysta ?gazety wyborczej?