Polska biotechnologiczna spółka poinformowała wczoraj, że zawiesza działania zmierzające do przejęcia kontroli nad ukraińskim Indarem. Powód? Państwowe przedsiębiorstwo Derzmedprom, które w imieniu ukraińskiego resortu zdrowia kontrolowało 70,71 proc. akcji Indaru, straciło te udziały. Papiery trafiły do nieznanej brytyjskiej firmy Gerist Invest Ltd. (GI).
Ministerstwo zdrowia Ukrainy twierdzi, że podjęło już prawne kroki w celu odzyskania kontroli nad producentem insuliny. Jednak z naszych informacji wynika, że w poprzedzający święta piątek sąd przyznał GI prawo do akcji Indaru. Okazuje się, że szefowie Derzmedpromu zaciągnęli pod zastaw akcji pożyczkę w wysokości 300 tys. USD (około 700 tys. zł), która nie została spłacona. Tym samym GI mógł objąć pakiet kontrolny w Indarze, wart przynajmniej 80 mln zł (biorąc pod uwagę wydatki Biotonu).
Resort zdrowia uważa jednak, że umowa pożyczki została podpisana z naruszeniem procedur, a prezes Derzmedpromu Oleg Birjukow nie miał prawa do samodzielnego dysponowania udziałami Indaru. Ten ostatni i jego zastępca, których ściga już prokuratura, zniknęli.
Szef Biotonu Adam Wilczęga uważa, że utrata przez ukraiński rząd kontroli nad Indarem nie wpływa na plany polskiej spółki. Bioton chciał w najbliższym czasie zwiększyć swoje udziały do 61 proc. poprzez podwyższenie kapitału Indaru (do tej pory za przejęte 29 proc. akcji zapłacił niemal 25 mln zł).
Prezes Wilczęga liczy, że sytuacja szybko się wyjaśni i Bioton nadal będzie miał szansę na objęcie pakietu kontrolnego w Indarze. Jednocześnie ujawnił, że nadal nie dogadał się z ukraińskim rządem co do zwiększenia zaangażowania.