Jeszcze kilka lat temu niewiele firm widziało w faktoringu sposób na szybkie pozyskanie pieniędzy potrzebnych na bieżącą działalność. Ostatni okres pokazuje jednak, że coraz więcej przedsiębiorców docenia zalety tego sposobu poprawiania płynności. Zamiast czekać na opłacenie faktury przez odbiorcę, co nierzadko trwa kilkadziesiąt dni, firmy sprzedają wierzytelności wyspecjalizowanym instytucjom, zachowując w ten sposób płynność finansową.
Z najnowszych danych, opublikowanych niedawno przez Polski Związek Faktorów, zrzeszający instytucje działające na rynku faktoringowym, wynika, że obroty firm z branży rosną w błyskawicznym tempie. Tylko w pierwszym kwartale tego roku jedenastu największym podmiotom zrzeszonym w PZF udało się skupić faktury na kwotę ponad 7,2 mld złotych. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku oznacza to wzrost o 88 proc. Obroty członków PZF za cały ubiegły rok wyniosły 18,8 mld złotych, wielkość całego rynku faktoringowego w 2007 r. to 30,7 mld złotych. Dla porównania: w 2006 r. wszystkie firmy skupujące faktury zebrały 17 mld złotych, czyli o miliard mniej niż sami członkowie PZF w roku następnym.
Tak wysokie wyniki zadziwiają wszystkich. - Do niedawna uważałem, ze łączne obroty firm należących do PZF i banków osiągną poziom 50 mld złotych w 2010 roku. Po doskonałych wynikach w ciągu ostatnich kwartałów tę prognozę należy zweryfikować - ocenia Piotr Konieczka, prezes BZ WBK Faktor, jednej z firm zrzeszonych w PZF.
Do nasycenia rynku
wciąż jeszcze daleka droga