Fatalny tydzień na giełdach zakończony nutą optymizmu

Lepsze dane z USA tylko na chwilę poprawiły sytuację na rynkach. Paliwa, ale już tylko amerykańskim inwestorom, dodały dopiero infromacje, że Europejski Bank Centralny skupi włoskie obligacje, a włoski rząd przyśpieszy reformy fiskalne

Aktualizacja: 26.02.2017 17:56 Publikacja: 06.08.2011 03:04

Fatalny tydzień na giełdach zakończony nutą optymizmu

Foto: Bloomberg

Lepsze od oczekiwanych wieści z amerykańskiego rynku pracy (patrz str. 5) tylko chwilowo uspokoiły inwestorów. WIG20 w piątek stracił 1,6 proc. i znalazł się na poziomie najniższym od końca sierpnia 2010 r. Była to jego piąta z rzędu spadkowa sesja. Tuż po publikacji danych z USA barometr nastrojów na GPW zdołał odrobić poranne straty (nawet 4,8 proc.) i wyjść na plus. Ale indeks największych spółek na tle mWIG40 i sWIG80 i tak wypadł korzystnie. Te wskaźniki straciły odpowiednio 2,3 i 2,2 proc.

Nareszcie skup

Analogiczna sytuacja panowała na innych giełdach. Paneuropejski indeks Stoxx 600 rano zniżkował 3,4 proc., aby po południu zyskiwać 0,6 proc. i zamknąć się 1,1 proc. na minusie. W ostatnich dwóch tygodniach wskaźnik ten stracił niemal 12 proc.

Już po zamknięciu giełd na naszym kontynencie okazało się, że na walkę z kryzysem decydują się Frankfurt i Rzymu Na rynku pojawiły się informacje, że Europejski Bank Centralny zgodził się rozpocząć skupowanie papierów Włoch i Hiszpanii – warunkując to przyśpieszeniem reform fiskalnych. Włoski premier Silvio Berlusconi i minister finansów Giulio Tremonti wystąpili na konferencji prasowej i zadeklarowali, że rząd zbilansuje budżet już w 2013 r., rok wcześniej niż wynikało z dotychczasowych zamierzeń. Na wieść o wspólnym planie EBC?i Rzymu różnica w rentowności między papierami Niemiec a Włoch zmniejszyła się o 42 pkt bazowe, do 374 pb. Inwestorzy przestali też kupować franka szwajcarskiego – na koniec dnia za euro płacono już 1,1 franka, wobec 1,07 franka przed południem. Wspólna waluta umocniła się także wyraźnie wobec dolara (za euro płacono na koniec tygodnia 1,428 USD).

Zadowoleni mogą być także kredytobiorcy w naszym kraju – za szwajcarską walutę w piątek późnym wieczorem płacono już tylko 3,67 zł, wobec 3,76 zł jeszcze około 18.

Informacje płynące z z Europy kojąco zadziałały także na graczy z Wall Street. Wskaźnik S&P 500, który w czwartek tąpnął o 4,8 proc., najbardziej od lutego 2009 r., tracił już w piątek 2 proc. Ale ostatecznie zamknął dzień na  plusie.

Ucieczka inwestorów od ryzykownych aktywów prowadziła do wzrostu notowań amerykańskich obligacji, złota i bezpiecznych walut. Po południu uncja żółtego kruszcu drożała o 0,9 proc. i kosztowała 1660 USD. Pod koniec dnia cena tego szlachetnego metalu jednak zaczęła spadać.

Uwaga skupiona na Europie

Inwestorzy zastanawiają się już, jak zmienne nastroje podczas piątkowej sesji przełożą się na koniunkturę na giełdach w kolejnym tygodniu. – Choć zaskakująco dobre dane z rynku pracy pokazały, że gospodarka USA wciąż rośnie, to nie oznacza, że nie stoją przed nią problemy – powiedział Bruce McCain, główny strateg inwestycyjny KeyCorp. Jak wyjaśnił, inwestorów jeszcze przez jakiś czas w niepewności będzie trzymało ryzyko utraty przez Waszyngton najwyższej oceny wiarygodności kredytowej (AAA). Od weekendu, gdy w USA podniesiony został limit długu publicznego, co usunęło widmo niewypłacalności, rating Waszyngtonu potwierdziły agencje Fitch i Moody's. Ale S&P, która domagała się od USA większych cięć budżetowych, niż planują tamtejsze władze, wciąż nie zabrała głosu w tej sprawie.

Jakie decyzje G7

Ekonomiści komentują, że kolejne dni pokażą, czy intencje polityków mają pokrycie w realnych planach działania. Odpowiedź przyjść może szybko – premier Berlusconi z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym ustalili bowiem, że wkrótce dojdzie do szczytu G7, który ma się zająć problemami na rynkach finansowych.

[email protected]

Pociecha z rynku pracy USA

W amerykańskim sektorze pozarolniczym przybyło w lipcu 117 tys. miejsc pracy, a stopa bezrobocia spadła do 9,1 proc., z 9,2 proc. miesiąc wcześniej – podał Departament Pracy. Ekonomiści spodziewali się, że powstanie 85 tys. etatów, a stopa bezrobocia się nie zmieni. Ale prognozy te zostały ostatnio obniżone na fali rozczarowujących danych o kondycji amerykańskiej gospodarki. Wydźwięk najnowszych danych, na które tak wyczekiwały w piątek rynki, jest więc tylko umiarkowanie optymistyczny.

– Nie jest to klarowny sygnał co do kierunku, w jakim zmierza gospodarka, ale uciszy nieco spekulacje, że USA osuwają się w recesję – ocenił Tom Porcelli, ekonomista w RBC Capital Markets. Bank Goldman Sachs na podstawie historycznych danych wyliczył, że gdyby stopa bezrobocia sięgnęła 9,3 proc., co byłoby trzecim z rzędu wzrostem tego wskaźnika, prawdopodobieństwo, że USA znajdą się w recesji, w ciągu sześciu miesięcy przekraczałoby 70 proc.

– Nie powiedziałbym, że nawrót recesji jest obecnie całkowicie wykluczony. Ale dane te dadzą władzom nadzieję, że najsłabszymi miesiącami były maj i czerwiec – powiedział Michael Gapen, ekonomista z Barclays Capital. – Przypuszczalnie oznacza to, że Rezerwa Federalna nie zdecyduje się w przyszłym tygodniu na żadne działania stymulacyjne – dodał. Posiedzenie FOMC, organu Fed sterującego polityką pieniężną, zaplanowane jest na wtorek. Ostatnie sygnały hamowania gospodarki wzbudziły oczekiwania, że FOMC może ruszyć jej z pomocą, np. sygnalizując trzecią rundę ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej.

Ekonomiści uważają, że w okresie dynamicznego rozwoju gospodarki powinno powstawać 200 tys. etatów miesięcznie. W fazie ożywienia gospodarczego wskaźnik ten powinien sięgać nawet 300 tys. W tym świetle lipcowy przyrost miejsc pracy był rozczarowujący: nie wystarcza nawet, aby wchłonąć naturalny przyrost siły roboczej, szacowany na 125 tys. osób miesięcznie.

To oznacza, że stopa bezrobocia obniżyła się za sprawą odpływu z rynku pracy Amerykanów zniechęconych poszukiwaniem zatrudnienia. Z piątkowych danych wynika, że Amerykanie aktywni zawodowo (pracujący lub poszukujący pracy) stanowili w lipcu tylko 63,9 proc. populacji w wieku produkcyjnym, w porównaniu z 64,1 proc. w czerwcu. – Gdyby nie ten spadek aktywności zawodowej, stopa bezrobocia wzrosłaby do 9,3 proc. – powiedziała Julia Coronado, ekonomistka z BNP Paribas. Jak zauważyła, zatrudnienie ma dziś 58,1 proc. ogółu Amerykanów, czyli najmniej od 1983 r.

Do spadku stopy bezrobocia w mniejszym stopniu przyczyniła się rewizja danych za maj i czerwiec, gdy powstało łącznie 99 tys. miejsc pracy, ponaddwukrotnie więcej, niż wcześniej oceniano. W lipcu nowe etaty były tworzone przede wszystkim w opiece zdrowotnej, handlu i przemyśle. Ogólnie sektor prywatny zatrudnił 154 tys. nowych pracowników, podczas gdy rząd zwolnił 37 tys. osób.

– Przedsiębiorstwa pozostają ostrożne, więc powrót stopy bezrobocia do poziomu?sprzed kryzysu zajmie całe lata – podsumował Chris Rupkey, ekonomista z Bank of Tokyo-Mitsubishi. GS, reuters

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Financial Controlling Summit
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski