Choć zwykle sprawy sądowe z odległych krajów nie przyciągają uwagi globalnych mediów, to skazanie Truong My Lan, potentatki z wietnamskiej branży deweloperskiej, było szeroko przez nie relacjonowane. Uwagę przyciągnęła przede wszystkim skala oszustw, o którą ją oskarżono. Przez dziesięć lat miała ona wyłudzić z Saigon Joint Stock Commercial Banku 12,5 mld USD i wywołać swoimi oszustwami straty szacowane łącznie na 27 mld USD. Troung My Lan musi zwrócić owe 27 mld USD, co będzie jednak raczej nierealne. Zwłaszcza że orzeczono wobec niej karę śmierci. Uznano ją też winną wręczenia urzędnikom państwowym największej łapówki w dziejach kraju wynoszącej 5,2 mln USD (schowanych w pojemnikach ze styropianu). Można się spodziewać, że sprawa ta przyniesie wiele procesów „odpryskowych”. Wszak zeznania składało w niej 2,7 tys. osób. Nikt nie ma też wątpliwości, że proces owej potentatki rynku nieruchomości był częścią wielkiej kampanii antykorupcyjnej prowadzonej przez Nguyena Phu Tronga, sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Wietnamu. Kampania ta, oficjalnie porównywana do „rozpalonego pieca hutniczego”, doprowadziła już do skazania tysięcy ludzi, a także dymisji dwóch wicepremierów i dwóch prezydentów. Pod pewnymi względami była ona więc ostrzejsza od czystki realizowanej w zeszłej dekadzie w Chinach przez prezydenta Xi Jinpinga.
Szybciej niż Chiny
Wiadomości z Wietnamu ogólnie bardzo rzadko pojawiają się w polskich i zachodnich mediach, a szkoda, bo kraj ten w ostatnich latach bardzo dynamicznie się rozwijał i przyciągał inwestorów. W 2022 r. osiągnął on 8,1 proc. wzrostu PKB. W 2023 r. wzrost ten wyhamował do 5 proc., ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że przyspieszy w tym roku do 5,8 proc. Wietnam ma więc sporą szansę na to, by nadal rozwijać się w szybszym tempie niż Chiny. Jest też on jednym z beneficjentów ograniczonej relokacji łańcuchów produkcyjnych z Państwa Środka. Choć nadal formalnie pozostaje krajem komunistycznym, to w praktyce funkcjonuje tam kapitalizm o modelu zbliżonym do chińskiego, a sam Wietnam jest postrzegany przez USA jako kraj przyjazny.
Model rozwoju zbliżony do chińskiego zaowocował tam również wieloletnim boomem na rynku nieruchomości, który jednak po 2020 r. przekształcił się w kryzys. Przejawiał się on choćby w tym, że w 2023 r. 1300 spółek zakończyło działalność w tamtejszym sektorze nieruchomości. Ilość projektów deweloperskich oddanych do użytku była co prawda o 14 proc. większa niż w 2022 r., ale mniejsza o 68 proc. niż w 2018 r. Analitycy wskazują, że obecnie rynek ten dopiero się stabilizuje.
– Koniunktura na wietnamskim rynku nieruchomości odbiła się już od dna częściowo dlatego, że oprocentowanie pożyczek hipotecznych osiągnęło szczyt i kieruje się w dół. O ile pełnoskalowe ożywienie rynku nie jest prawdopodobne do połowy 2024 r., to są oznaki odbicia. Zalicza się do nich choćby znaczący wzrost cen luksusowych nieruchomości w centrum Ho Chin Minh City i Hanoi oraz zwiększenie liczby działek, które zmieniają właścicieli – twierdzi Michael Kokalari, główny ekonomista firmy VinaCapital.