Ceny ropy, zarówno gatunku Brent jak i WTI, niedawno przebiły poziom 90 USD za baryłkę. Jeśli ich cena przekroczy 100 USD, to jak mocno może dalej pójść w górę?
Obecna sytuacja na rynku nie jest skutkiem tego, że nagle na świecie zabrakło ropy. To skutek tego, że producenci postanowili ograniczyć wydobycie, i sprawili, że rynek stał się bardzo „ciasny”. Ich działania szczególnie mocno wpłynęły na ceny paliwa dieslowskiego, które niedawno stało się najdroższe w tym roku. To odzwierciedla nieco zaskakującą sekwencję zdarzeń. Przypominam, że w czerwcu kraje OPEC+ zdecydowały się na skoordynowane cięcia w produkcji ropy i według Arabii Saudyjskiej miało to prowadzić do ustabilizowania się rynku. Teraz jednak mamy do czynienia z rynkiem, który jest coraz bardziej nieustabilizowany, z powodu dużego deficytu surowca.
Czy w grę tutaj nie wchodzą też czynniki geopolityczne? Niektórzy podejrzewają przecież, że Arabia Saudyjska może w ten sposób utrudniać ewentualną reelekcję prezydenta USA Joe Bidena.
Myślę, że motywami geopolitycznymi kieruje się głównie strona rosyjska. Ona na pewno chce wysokich cen i mile widziałaby destabilizację gospodarek Zachodu. Uważam jednak, że główną motywacją Arabii Saudyjskiej jest kwestia transformacji jej gospodarki, czyli zmniejszenia jej zależności od wydobycia ropy i rozbudowy innych sektorów. Potrzebują na to wielu miliardów dolarów. Teraz więc starają się uzyskiwać za ropę najwyższą cenę jak to tylko możliwe. Oczywiście Arabia Saudyjska spogląda teraz częściej na północ ku Rosji i na południe ku Chinom niż na Zachód. Uważam jednak, że kwestie geopolityczne nie są tutaj jej główną motywacją. Oni muszą też brać pod uwagę kwestię popytu na ropę. Jeśli cena surowca będzie zbyt wysoka, to ucierpi również popyt. Kwestią kluczową jest więc to, gdzie znajduje się idealny punkt, który nie jest zbyt zimny dla producentów ani zbyt gorący dla konsumentów. Do niedawna panowało przekonanie, że poziom cen wynoszący 85 –90 USD będzie takim idealnym punktem. Saudyjczycy postanowili jednak przedłużyć swoje dobrowolne cięcia produkcji do końca roku, a OPEC twierdzi, że w czwartym kwartale może być deficyt surowca na rynku wynoszący 3 mln baryłek dziennie. To, że oni tną produkcję w czasie, gdy spodziewany jest deficyt na rynku, wyraźnie świadczy o tym, że chcą wyższych cen ropy. Jest więc ryzyko, że przed końcem roku cena dojdzie do 100 USD za baryłkę. W przyszłym roku zacznie spadać, gdyż wzrost gospodarczy spadnie, a popyt zacznie się zmniejszać.
Czemu USA nie są obecnie w stanie zrekompensować cięć w produkcji dokonywanych przez OPEC+? Przed pandemią amerykańscy producenci ropy ze złóż łupkowych potrafili szybko zareagować na wzrost cen większą produkcją. Teraz już tak się to im nie udaje. Czy to wynik niedoinwestowania? Czy osiągnęli oni kres swoich możliwości?