Bank Anglii dociska śrubę pożyczkobiorcom hipotecznym

Agresywne podwyżki stóp procentowych to wielki wstrząs dla milionów mieszkańców Wysp spłacających pożyczki zaciągnięte na zakup nieruchomości. Rosnące raty zjadają ich oszczędności i mogą przyczynić się do recesji oraz utraty władzy przez Partię Konserwatywną.

Publikacja: 02.07.2023 21:00

Kryzys dotykający sektora kredytów hipotecznych może przyczynić się do dalszych spadków cen nierucho

Kryzys dotykający sektora kredytów hipotecznych może przyczynić się do dalszych spadków cen nieruchomości na rynku brytyjskim. Czy w konsekwencji doprowadzi też do recesji?

Foto: Fot. Dominic Lipinski/Bloomberg

Bank Anglii podnosił stopy procentowe przez 13 posiedzeń z rzędu. Na ostatnim, czerwcowym spotkaniu zaskoczył inwestorów, podnosząc główną stopę aż o 50 pb. Bank agresywnie zacieśnia politykę pieniężną, by zdusić inflację. Szczyt osiągnęła ona w październiku – wyniosła 11,1 proc. i była najwyższa od 40 lat. Później hamowała, ale dość wolno.

W maju utrzymała się na poziomie 8,7 proc. Dalsze podwyżki stóp są praktycznie przesądzone. Rynek kontraktów terminowych wycenia, że główna stopa procentowa na Wyspach będzie na koniec roku sięgała 6 proc. Te podwyżki będą miały jednak skutki uboczne, odczuwalne szczególnie wśród osób spłacających kredyty hipoteczne, których oprocentowanie jest powiązane ze stopami procentowymi.

Brytyjski Narodowy Instytut Badań Ekonomicznych i Społecznych (NIESR) wyliczył, że niedawna podwyżka stóp procentowych może sprawić, że 1,2 mln gospodarstw domowych (czyli 4 proc. wszystkich gospodarstw domowych w Wielkiej Brytanii) może do końca roku wyczerpać swoje oszczędności. Grozi im to ze względu na rosnące raty kredytów hipotecznych. Odsetek gospodarstw domowych zagrożonych niewypłacalnością może przez to sięgnąć nawet 30 proc. – Żaden pożyczkodawca nie może oczekiwać, że gospodarstwo domowe wytrzyma wstrząs o takiej skali. Więc rząd również nie powinien tego oczekiwać – stwierdził Max Mosley, ekonomista NIESR.

Przedwyborcza bomba

Wskaźnikiem rynkowym, na który brytyjska opinia publiczna zwraca dużą uwagę, jest średnie oprocentowanie pożyczek hipotecznych ze stopami stałymi na dwa lata (po dwóch latach spłacania tego kredytu jest on oprocentowany stopą zmienną, znaną jako SVR – o ile pożyczkobiorca nie zawrze nowej umowy z bankiem). W zeszłym tygodniu przebiła ona poziom 6,2 proc. i była najwyższa od jesieni 2022 r., czyli od okresu paniki na rynku związanego z planami fiskalnymi rządu Lizz Truss. To, że owa stopa oprocentowania znalazła się tak wysoko, w praktyce oznacza, że miesięczna rata kredytu hipotecznego wartego 150 tys. funtów wzrosła do prawie 990 funtów. W grudniu 2021 r., czyli tuż przed początkiem serii podwyżek stóp, wynosiła ona około 660 funtów. Dla porównania: średnie miesięczne wynagrodzenie netto w Londynie wynosi (według portalu Numbeo.com) 2895 funtów.

– Pożyczkobiorcy mogą być głęboko zaniepokojeni, widząc kolejną podwyżkę głównej stopy procentowej, zwłaszcza jeśli ich kredyt jest objęty stopą SVR lub wkrótce skończy im się okres obowiązywania dwuletniej stałej stopy oprocentowania. W obliczu kryzysu kosztów życia rosnące stopy procentowe mogą mieć niszczący wpływ na kredytobiorców, którzy już i tak mają problemy z pokryciem wydatków na comiesięczne potrzeby – wskazuje Rachel Springall, analityczka firmy Moneyfacts.

Czytaj więcej

Brexit nie przeszkadza w ekspansji na Wyspach

Problem może się powiększyć w przyszłym roku. Według The Resolution Foundation osoby, które będą modyfikowały umowy z bankami, mogą wówczas mierzyć się ze wzrostem rat pożyczek hipotecznych o 3 tys. funtów rocznie.

Bank Anglii jak na razie daje kredytobiorcom do zrozumienia, że muszą przecierpieć obecną sytuację. – Wiemy, że wiele osób posiadających kredyty i hipoteki zamartwia się o swoją przyszłość. Jeżeli jednak nie podwyższymy stóp teraz, to w przyszłości może być gorzej – stwierdził Andrew Bailey, prezes brytyjskiego banku centralnego.

Rząd Rishiego Sunaka stara się nieco kryzys złagodzić. Jeremy Hunt, kanclerz skarbu, wynegocjował z przedstawicielami branży bankowej i z regulatorami pewne rozwiązania. Nie obejmują one wakacji kredytowych podobnych do tych, jakie mamy obecnie choćby w Polsce, ale osoby mające problem ze spłatą kredytów dostaną dodatkowe 12 miesięcy na ich uregulowanie, zanim komornik zainteresuje się ich nieruchomością. Pozwolono również na czasową zmianę warunków umów kredytowych, a takie modyfikacje nie będą negatywnie wpływały na oceny kredytowe pożyczkobiorców. – Te środki powinny zapewnić ulgę tym, których niepokoją wysokie stopy procentowe i wspierać tych, którzy doświadczają trudności – powiedział Hunt.

Opozycyjna Partia Pracy uważa, że to zbyt mało, by rozwiązać problem. „W odróżnieniu od tego rządu Partia Pracy nie będzie bezczynnie się przyglądać, jak miliony mierzą się z katastrofą hipoteczną sprowadzoną na nich przez torysów z Downing Street” – zatweetowała Rachel Reeves, minister finansów w gabinecie cieni Partii Pracy.

Kwestia oprocentowania pożyczek hipotecznych może być więc jednym z głównych czynników prowadzących do dalszej erozji popularności rządzącej Partii Konserwatywnej. – Pożyczki hipoteczne spowodują wiele bólu, a najwięcej pojawi się go podczas kampanii przed wyborami w 2024 r. – ocenia Torsten Bell, prezes The Resolution Foundation.

W maju 2024 r. odbędą się w Wielkiej Brytanii wybory samorządowe, a do 28 stycznia 2025 r. muszą zostać przeprowadzone wybory parlamentarne. I jak na razie wygląda na to, że konserwatyści obie te potyczki przegrają.

Czytaj więcej

Londyn zaskakuje odpornością na krajowe i globalne wstrząsy

Nadgorliwość Baileya?

Pod ostrzałem krytyki znalazł się również brytyjski bank centralny. „Bank Anglii musi zapłacić za demolowanie brytyjskiej gospodarki” – napisała Sherelle Jackobs, publicystka „The Telegraph”. Bank Anglii jest krytykowany zarówno za to, że przesadził z „drukowaniem pieniędzy” po kryzysie covidowym, jak i za planowanie zbyt agresywnych podwyżek stóp. W sytuacji, gdy z Chin napływają sygnały sugerujące deflację, a ze strefy euro wskazujące na recesję, część ekspertów ocenia, że inflacja na świecie i w Wielkiej Brytanii może zacząć hamować bardziej, niż spodziewają się decydenci z banków centralnych.

– Spodziewamy się, że inflacja konsumencka wyhamuje do około 4,5 proc. na koniec 2023 r., a w drugiej połowie 2024 r. będzie na ścieżce do spadku do około 4 proc. – wskazuje Samuel Tombs, ekonomista z firmy Pantheon Economics. Mediana prognoz zebranych przez agencję Bloomberg wskazuje, że na koniec roku brytyjska inflacja może wynosić 4,2 proc. Według analityków Citigroup może zejść nawet do 2,8 proc. Inflacja bazowa była w maju i kilku poprzednich miesiącach niższa niż na przykład w Holandii czy w Austrii, a przy tym podobna jak w Belgii czy w Szwecji. „Nie widzimy żadnej różnicy w presji inflacyjnej pomiędzy Wielką Brytanią a podobnymi krajami” – pisze Kirstine Kundby-Nielsen, analityczka Danske Banku.

Prognozy średnio wskazują, że na koniec roku główna stopa procentowa Europejskiego Banku Centralnego może wynieść 4,5 proc., a szwedzkiego Riksbanku 3,9 proc. W ocenie ekspertów nie ma jednoznacznego uzasadnienia, by Bank Anglii w nadchodzących miesiącach podwyższył swoją główną stopę aż do 6 proc.

Bez recesji, ale ze słabym wzrostem gospodarczym

Wielkiej Brytanii jak dotąd udawało się uniknąć technicznej recesji, ale wzrost gospodarczy był dosyć słaby. Zarówno w IV kwartale 2022 r., jak i w pierwszych trzech miesiącach 2023 r. wyniósł on po 0,1 proc. (licząc kwartał do kwartału). Mediana prognoz analityków na II kwartał, zebranych przez agencję Bloomberg, wskazuje na zerowy wzrost. Poszczególne prognozy wahają się od spadku o 0,6 proc. do wzrostu o 0,4 proc. W przypadku prognoz na III kwartał ten przedział wynosi od minus 0,4 proc. do plus 1,6 proc., a na IV kwartał – od minus 0,3 proc. do plus 0,8 proc. Najbardziej pesymistyczna prognoza na cały 2023 r. mówi o PKB bez zmian (Caixabank), a najbardziej optymistyczna – o wzroście o 0,6 proc. (Natixis).

Prognozy długoterminowe są również mało optymistyczne.

– Ponieważ brytyjski problem z wyższą inflacją i słabszym wzrostem gospodarczym jest w dużym stopniu związany z wciąż dającymi o sobie znać skutkami pandemii oraz brexitu, to spodziewamy się, że Wielka Brytania będzie krajem stagflacji przez kolejnych kilka lat – twierdzi Paul Dales, główny brytyjski ekonomista firmy badawczej Capital Economics.

– Gospodarka Wielkiej Brytanii może do końca tej dekady pozostać w tyle za gospodarką Polski – stwierdził w lutym Keir Starmer, lider opozycyjnej Partii Pracy. Powołując się na dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wskazał, że Polska może mieć w 2030 r. PKB na głowę wyższy niż Wielka Brytania. Jeśli ten trend się utrzyma, to w 2040 r. Wielka Brytania może mieć natomiast ten wskaźnik o 8 tys. USD niższy niż Węgry i o 12 tys. USD mniejszy niż Rumunia. – Nie chcę, aby młodzi ludzie byli zmuszeni emigrować z Wielkiej Brytanii. Drenaż mózgów do Monachium i Warszawy – to nie jest przyszłość, na którą zasługuje nasz kraj – powiedział Starmer. HK

Gospodarka światowa
Najgorsze od miesięcy dane o PMI z zachodniej Europy. Możliwe duże cięcie stóp
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Gospodarka światowa
Czy świat zaleje tańsza amerykańska ropa?
Gospodarka światowa
Przewodniczący SEC Gary Gensler rezygnuje ze stanowiska
Gospodarka światowa
Czy cena uncji złota dojdzie w przyszłym roku do 3000 dolarów?
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Gospodarka światowa
Brytyjska inflacja nie dała się jeszcze zepchnąć pod próg
Gospodarka światowa
Nvidia: zysk wyższy od prognoz