Według wyliczeń agencji Bloomberg obligacje państw zaliczanych do grona rynków wschodzących zyskały od początku czerwca średnio 1,7 proc. O wiele mocniej drożały papiery tych państw, które inwestorzy postrzegają jako bardzo ryzykowne. Dług Salwadoru zyskał w tym miesiącu 13 proc., Argentyny – 11 proc., Tunezji i Egiptu – prawie 10 proc., Boliwii – 7,5 proc., a Zambii oraz Nigerii – po prawie 7 proc. Czym można wytłumaczyć te skoki cen?
Część analityków twierdzi, że wzrosły nadzieje inwestorów na to, że niektóre ryzykowne kraje powrócą do ortodoksji ekonomicznej. Tak jest choćby w przypadku Turcji. Prezydent Recep Erdogan po niedawno wygranych wyborach mianował Mehmeta Simseka ministrem finansów a Hafize Gaye Erkan – nową szefową banku centralnego. Ta dwójka nominatów jest dobrze oceniana przez rynki. W Nigerii natomiast rentowności obligacji rządowych spadły, po tym jak prezydent Bola Tinubu pozwolił na osłabienie krajowej waluty, ograniczył dopłaty do paliw i zaczął wdrażać reformy fiskalne. Inwestorzy widzą możliwość pozytywnych zmian polityki gospodarczej nawet w Argentynie, gdzie w październiku odbędą się wybory parlamentarne i prezydenckie.
– Przejście ku bardziej ortodoksyjnej i przyjaznej rynkowi polityce napędzało ostatnie zwyżki cen obligacji rządowych w wielu krajach, od Turcji po Nigerię. Ten trend może być kontynuowany na rynkach wschodzących – twierdzi Brendan McKenna, strateg Wells Fargo.
Obligacjom z ryzykownych krajów sprzyja też ogólna poprawa nastrojów na globalnych rynkach, związana m.in. z nadziejami na zakończenie cyklu podwyżek stóp przez amerykański Fed.
Mimo to obligacje dolarowe z 16 rynków wschodzących i granicznych mają rentowności na poziomach uznawanych zwykle przez inwestorów za niepokojąco wysokie, czyli wyższe o co najmniej 10 pkt proc. od rentowności podobnych amerykańskich papierów.