Cena ropy gatunku WTI rosła w poniedziałek nad ranem nawet o 8 proc., dochodząc do 81,5 USD za baryłkę. Później tempo spadków wyhamowało, ale cena nadal była w okolicach 80 USD za baryłkę. Ropa gatunku Brent kosztowała natomiast w poniedziałek nawet 85 USD za baryłkę, po tym jak w piątek wieczorem płacono za nią nieco poniżej 80 USD. Rynek reagował w ten sposób na ogłoszoną w niedzielę przez Arabię Saudyjską decyzję państw grupy OPEC+ o obniżce wydobycia surowca.
Uderzenie prewencyjne
Cięcia produkcji w krajach OPEC+ mają sięgnąć około 1,15 mln baryłek dziennie, z czego 500 tys. przypadnie na Arabię Saudyjską, 211 tys. na Irak, 144 tys. na ZEA, a 128 tys. na Kuwejt (Algieria, Kazachstan oraz Oman mają dokonać niewielkich cięć). Ograniczenia te mają być wdrożone w maju i obowiązywać do końca roku. Należy do nich doliczyć ogłoszone wcześniej przez Rosję cięcie produkcji o 500 tys. baryłek dziennie. Podaż ropy wydobywanej w krajach OPEC+ ma się więc zmniejszyć łącznie o około 1,65 mln baryłek dziennie. (W październiku ten kartel obciął już wydobycie o 2 mln baryłek dziennie.) Według władz Arabii Saudyjskiej nowe cięcia produkcji mają być działaniem „prewencyjnym” prowadzącym do stabilizacji rynku.
– Ta decyzja została podjęta po to, by uprzedzić potencjalne spowolnienie światowego wzrostu popytu na ropę. Grupa chce chronić swoje najcenniejsze aktywo przed załamaniem – twierdzi Ole Hansen, dyrektor ds. rynków towarowych w Saxo Banku.
Choć ropa mocno drożała w poniedziałek, to jej cena wróciła dopiero na poziom z pierwszego tygodnia marca i z początku roku. Była o 22 proc. niższa niż 12 miesięcy wcześniej. Sporo dzieliło ją również od szczytu z czerwca 2022 r., czyli od prawie 124 USD za baryłkę. W marcu obawy związane z kryzysem bankowym przyczyniły się do tego, że spadła do 64 USD za baryłkę i była najniższa od grudnia 2021 r.