Zaraz po ataku Rosji na Ukrainę Europejski Bank Inwestycyjny uruchomił wart 668 mln euro program wsparcia płynności Ukrainy. Wobec gigantycznych potrzeb finansowych broniącego się kraju tę kwotę wchłonął on w miesiąc. Co się wydarzyło od tego czasu? Jakie dodatkowe programy pomocy dla Ukrainy udało się wdrożyć?
Od wybuchu wojny zaangażowaliśmy w Ukrainie około 2,2 mld euro, z czego 1,7 mld euro już wypłaciliśmy, a resztę zatwierdziliśmy. Teraz czekamy na decyzję naszych akcjonariuszy (krajów członkowskich UE – red.) w sprawie gwarancji dla naszych pożyczek dla Ukrainy w tym roku. Chcielibyśmy, aby wartość naszej pomocy była taka sama jak w ub.r. albo nawet większa. Spodziewam się, że ta decyzja zapadnie w ciągu czterech tygodni.
Na czym polega pomoc EBI dla Ukrainy? Doświadczeń z finansowaniem projektów w kraju objętym wojną przecież nie mieliście.
Ze względu na wyzwania militarne, z jakimi zmaga się Ukraina, pomoc europejskich rządów siłą rzeczy koncentruje się na uzbrojeniu. My w tym nie uczestniczymy. Naszym zadaniem jest wspieranie gospodarki, żeby mogła możliwie normalnie funkcjonować. Około 70 proc. gospodarki działa dobrze, co zapewnia tamtejszemu rządowi zdolności, w tym finansowe, do reagowania na rosyjską agresję. W dyskusji publicznej o pomocy dla Ukrainy często się o tym zapomina.
Finansujecie już odbudowę kraju, wiedząc, że nowe inwestycje mogą być zniszczone, czy z tym się jeszcze wstrzymujecie?