– Wasze pieniądze to nie dobroczynność, to inwestycja w globalne bezpieczeństwo i demokrację, którą zajmiemy się w najbardziej odpowiedzialny sposób – mówił Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, podczas niedawnego wystąpienia w Kongresie USA. Część Amerykanów odbierała jego słowa z wyraźną z niechęcią. Widać ją było szczególnie wśród co bardziej izolacjonistycznie nastawionych Amerykanów. Zastanawiali się oni, czemu z pieniędzy amerykańskich podatników ma być fundowana idąca w dziesiątki miliardów dolarów pomoc dla odległego kraju. W dyskusji na ten temat powracały pytania o to, czy nie lepiej tych pieniędzy wykorzystać na cele krajowe i czy nie zostaną one wyrzucone w błoto. Niechęć części Amerykanów do pomocy dla Ukrainy da się łatwo wytłumaczyć kiepskimi doświadczeniami z pomocą dla krajów takich jak Afganistan czy Irak. Ale snucie takich prostych porównań bywa zwodnicze. Jak na razie bowiem wygląda na to, że pieniądze i sprzęt przekazywane przez USA Ukrainie to inwestycja z bardzo dobrą stopą zwrotu. Dzięki niej Amerykanie, stosunkowo małym kosztem, niszczą potencjał wojskowy Rosji. Wydają na powstrzymanie tego geopolitycznego przeciwnika dużo mniej niż w scenariuszu, w którym Kijów by padł.
Kwestia budżetu
Kongres USA niedawno uchwalił pakiet pomocy dla Ukrainy na 2023 r. wart 45 mld USD. (Pakiet ten jest częścią ustawy o finansowaniu administracji federalnej, w ramach której zaplanowano wydatki warte łącznie 1,66 bln USD). Według wyliczeń Kilońskiego Instytutu ds. Gospodarki Światowej w 2022 r. USA przekazały natomiast Ukrainie pomoc wartą łącznie 48 mld USD. Z tego 9,9 mld USD to wsparcie humanitarne, 15,1 mld USD finansowe, a 22,9 mld USD wojskowe. Na wsparcie militarne złożyło się m.in. uzbrojenie, amunicja i sprzęt warte 12,7 mld USD. Czy to dużo, czy mało?
W porównaniu z kosztami poniesionymi przez USA na wojny w Iraku i w Afganistanie to bardzo mało. Badacze z Uniwersytetu Brown wyliczyli, że Stany Zjednoczone wydały przez 20 lat 2,3 bln USD na wojnę z terroryzmem w Afganistanie. Skutek tego zaangażowania? Po dwóch dekadach obecności wojskowej w Afganistanie USA oddały kraj talibom, którzy błyskawicznie pokonali armię rządową. 2,1 bln USD wydano natomiast na wojny w Iraku oraz operacje w Syrii. Skutkiem ubocznym tych operacji było m.in. powstanie Państwa Islamskiego i zdobycie władzy nad Irakiem przez stronników irańskich ajatollahów. 355 mld USD poszło na wojnę z terroryzmem w Afryce. Czy uzyskane efekty tych działań były jednak warte poniesionych środków? Z perspektywy czasu można wojny w Iraku i Afganistanie porównać do używania młota pneumatycznego do rozłupania orzecha. Gdyby nie doszło do tych interwencji, to Al-Ka'ida najprawdopodobniej i tak nie byłaby w stanie powtórzyć zamachów na skalę tych z 11 września 2001 r., a talibowie i Saddam Husajn stanowiliby znikome zagrożenie dla USA. A tak walka z nimi odciągnęła siły, uwagę i środki od dużo większych wyzwań strategicznych, jakimi były rosnąca potęga Chin i powrót Rosji na ścieżkę imperialnej agresji. Fundusze i uzbrojenie przekazywane Ukrainie są jedynie drobnym ułamkiem tego, co zmarnotrawiono na Bliskim Wschodzie, a są wydawane na zwalczanie dużo groźniejszego wroga.
Czytaj więcej
Rosja i Chiny bardzo blisko współpracują ze sobą dyplomatycznie, gospodarczo i wojskowo. Nic dziwnego więc, że doświadczenia związane z wojną w Ukrainie są uważnie studiowane przez tajwańskie władze i wojskowych. Dają one bowiem cenne wskazówki, z czym mogłaby się mierzyć Republika Chińska (Tajwan) w przypadku inwazji z kontynentu. Tajwańscy decydenci zwrócili się do ukraińskich ekspertów z prośbą o opinie dotyczące scenariuszów walki z najazdem.