– Putin zawsze komunikuje Zachodowi, co chce zrobić, po czym przystępuje do działania – stwierdził Micheil Saakaszwili, były prezydent Gruzji. I tym razem rosyjski przywódca postępował według prostego scenariusza. Zachód liczył, że trzyma on od wielu miesięcy ponad 150 tys. żołnierzy nad granicami Ukrainy tylko po to, by postraszyć Kijów i wytargować ustępstwa od Zachodu. Gdy oficjalnie uznał niepodległość separatystycznych państewek – Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL), wielu analityków sądziło, że na tym się zatrzyma. Ot, taki scenariusz wyjścia z twarzą z kryzysu, w który sam się wpakował. Nawet ukraiński rząd próbował bagatelizować zagrożenie.
– Terytoria regionów donieckiego i ługańskiego są tymczasowo okupowane przez Rosję od ośmiu lat. Obecnie uznanie ich statusu w żaden sposób nie wpływa na nasze życie gospodarcze, nasz rozwój i na wypełnianie przez nas wszystkich zobowiązań wobec społeczeństwa – zapewniał Denys Szmyhal, premier Ukrainy.
Uznając władzę separatystów w Donbasie i Ługańsku, Rosja nie miała zamiaru się zatrzymać. Realizowała scenariusz znany nam od czasów konfederacji targowickiej – ruszyła na podbój obcego kraju po wyreżyserowanym akcie „zaproszenia" jej przez swoją agenturę. Jakie będą kolejne kroki Putina? Ogłaszając wojnę, stwierdził, że chce „zdemilitaryzować" i „zdenazyfikować" Ukrainę. Za nazistę uważa m.in. demokratycznie wybranego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. (– Ja mam być nazistą? Szkoda, że tego nie słyszy mój dziadek, który był sowieckim żołnierzem w czasie wojny – stwierdził Zełenski). Deklarowanym celem wojny jest więc zdobycie Kijowa, pojmanie ukraińskich władz i rozbicie ich armii. W trakcie pisania tego artykułu rosyjskie wojska zbliżały się do Kijowa, a ukraińskie tajne służby ostrzegały, że chcą one pojmać władze kraju i wymusić na nich kapitulację. Gdyby to się nie udało, mają zainstalować w Kijowie rząd kolaboracyjny. W ten sposób miałaby powstać „druga Ukraina", pełniąca podobną rolę jak w czasie zimnej wojny Niemcy Wschodnie czy Korea Północna. Czy jednak realizacja tego celu nie okaże się dla Rosji zbyt kosztowna?
Sojusznik Pekinu
Sytuacja na frontach wojny może się bardzo szybko zmieniać, ale pierwsze dwa dni starć pokazały, że Ukraińcy stawili Rosji twardy opór. W mediach społecznościowych szybko pojawiły się filmy i zdjęcia zniszczonego rosyjskiego sprzętu. Rosyjskim wojskom nie szło już tak łatwo jak w 2014 r. na Krymie lub później w Syrii. W pierwszym dniu wojny inwestorzy panicznie wyprzedawali rosyjskie aktywa. Rubel stał się rekordowo słaby, kurs sięgnął poziomu niemal 90 rubli za 1 USD, a moskiewski indeks RTS stracił w jeden dzień prawie 40 proc. Majątki najbogatszych rosyjskich biznesmenów spadły o 39 mld USD. To jednak za mało, by skłonić Putina do opamiętania się. W piątek rosyjskie aktywa odrabiały część strat. Putin apelował zaś do oligarchów, by „podchodzili ze zrozumieniem" do tego, co się dzieje.