Liczba zajętych przez nich krótkich pozycji na tej walucie (na kursie wobec dolara) wzrosła w zeszłym tygodniu do rekordowego poziomu 173,87 tys. kontraktów netto – wynika z danych amerykańskiego regulatora CFTC. Oznacza to, że wiele dużych instytucji finansowych spodziewa się osłabienia euro względem dolara. Pod koniec kwietnia było to 79, 48 tys. kontraktów netto. Poprzedni rekord został ustanowiony w styczniu 2012 r. i wynosił 171,35 kontraktów netto.

Do otwierania krótkich pozycji skłania głównie kryzys w Grecji i ryzyko wyjścia tego kraju ze strefy euro. – Największą obawą rynków finansowych jest to, że jeśli jeden kraj wyjdzie ze strefy euro, nie będzie on musiał być ostatnim, który to zrobi. Pozbycie się jednego państwa z eurolandu, nieważne jak słabego, nie będzie drogą do  stworzenia silniejszej wspólnej waluty – twierdzi Alan Ruskin, strateg z Deutsche Banku.

W poniedziałek euro lekko słabło wobec dolara. Za unijną walutę płacono już nawet 1,28 USD. Uśredniona prognoza największych banków i firm zaangażowanych na rynku walutowym mówi, że tyle samo będzie się płacić za euro na koniec roku. Prognozy poszczególnych instytucji wahają się od 1,15 USD za euro (ING?Bank) do 1,44 USD za euro (HSBC).

Kryzys w strefie euro będzie głównym tematem środowego, nieformalnego szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Francuski prezydent Francois Hollande zapowiada, że przedstawi tam konkretne propozycje dotyczące pobudzania wzrostu gospodarczego w Europie. Wezwie też do rekapitalizacji hiszpańskich banków za pomocą unijnych pieniędzy.

Hollande będzie również namawiał do emisji euroobligacji, czyli długu wspólnego dla całej strefy euro. Ten pomysł już od dawna wywołuje stanowczy sprzeciw Niemiec. – Wspólne obligacje dla strefy euro nie są sposobem na pokonanie obecnego kryzysu – twierdzi Georg Streiter, rzecznik niemieckiego rządu.