Z raportu EBOR „Life in transition” wynika, że cechy rodziców wyjaśniają obecnie około 75 procent całkowitych nierówności szans w krajach członkowskich instytucji. Te cechy rodziców to poziom ich wykształcenia, sektory zatrudnienia, ale też liczba książek w domu. Dla Polski, według EBOR, wynik ten jest nawet lekko wyższy i pochodzenie rodziców tłumaczy 77 proc. nierówności szans. Miejsce urodzenia (miasto lub wieś) odpowiada za 18 proc., a płeć za 5 proc.
Według raportu EBOR, w Polsce nierówność szans – część nierówności dochodowych wyjaśnianych przez niezależne od nas czynniki - urosła między 2016 a 2023 r. z około 40 do 50 proc. Badanie wykazało też, że większość respondentów (średnio w krajach EBOR) ocenia, że od 2016 r. radzą sobie gorzej niż przeciętny mieszkaniec ich kraju.
Nierówności szans niekorzystne dla gospodarki
Co to wszystko oznacza? Nierówność szans w skali mikro może wydawać się „pożądana”. Wszak po to wysyłamy dzieci do lepszych szkół i na wiele sposobów tworzymy im jak najlepsze warunki, aby właśnie miały lepsze szanse od innych.
W skali makro sytuacja jednak wygląda inaczej. - Duża nierówność szans w dłuższej perspektywie wpływa negatywnie na tempo wzrostu gospodarki – mówi z rozmowie z „Parkietem” dr hab. Michał Brzeziński z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, współautor książki „Nierówności po polsku”. To szczególnie ważne teraz, gdy uznaje się, że to kapitał ludzki stanowi kluczową rolę dla długofalowego wzrostu. Tymczasem wysokie nierówności szans mogą podburzać wiarę w wartość ciężkiej pracy. Są też nieefektywne, bo uniemożliwiają pełne wykorzystanie możliwości. W swoim raporcie EBOR podkreśla też, że nierówne szanse mogą prowadzić do utraty zaufania do instytucji oraz zmniejszać poparcie społeczne dla demokracji, gospodarki rynkowej i reform strukturalnych.