Z rynku pracy wycofują się teraz ostatnie roczniki powojennego wyżu, a te, które wchodzą na rynek pracy, są dużo mniej liczne. To oznacza, że w najbliższych latach firmy, które już teraz narzekają na niedobór pracowników, będą miały jeszcze większe problemy. Nie da się ich rozwiązać bez zwiększenia liczby imigrantów zarobkowych. Wprawdzie rynek pracy się zmienia, ale można szacować, że w nadchodzących latach będziemy potrzebować co roku 150–200 tys. nowych pracowników z zagranicy – ocenia prof. Szukalski z Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.

To oznacza, że w ciągu pięciu lat powinno się w Polsce pojawić ok. miliona imigrantów zarobkowych, by wyrównać ubytek rodzimych pracowników. Chcąc zaś, przy starzejącym się społeczeństwie, utrzymać proporcje osób w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnym (39 proc.), ten napływ musiałby być znacznie większy. Jak oszacował niedawno ZUS, w ciągu pięciu lat, do 2027 r., musielibyśmy ściągnąć prawie 1,5 mln cudzoziemców w wieku produkcyjnym. W rezultacie szybko rosnący w ostatnich latach udział imigrantów zarobkowych będzie musiał się jeszcze zwiększyć. Według najnowszych danych GUS, na koniec ubiegłego roku cudzoziemcy stanowili prawie 4 proc. z ponad 15,2 mln pracujących w Polsce (ponaddwukrotnie więcej niż rok wcześniej). Taki też był łączny udział obcokrajowców w zatrudnieniu w przemyśle, gdzie część branż nie poradziłaby sobie bez imigrantów zarobkowych.