– Polska nie chce żadnych zobowiązujących unijnych celów redukcji emisji CO2 po 2020 roku, zanim nie skończą się negocjacje światowe. A to nastąpi nie wcześniej niż w 2015 roku – powiedział wczoraj w Brukseli minister środowiska Marcin Korolec. Dziś będzie brał udział w posiedzeniu rady Unii Europejskiej, która w planach ma przyjęcie tzw. mapy drogowej dla gospodarki niskowęglowej.?Jej ostatecznym celem jest 80-procentowa redukcja emisji CO2 do 2050 roku. Polska zapowiada weto. Już raz blokowała brukselską inicjatywę w czerwcu 2011 roku.
Dania chce nas przekonać
– Nie wpisywalibyśmy tego punktu do dyskusji na radzie ministrów środowiska, gdybyśmy nie wierzyli w porozumienie – powiedział wczoraj nieoficjalnie wysoki rangą duński dyplomata. To właśnie Dania, kraj najbardziej oddany sprawie walki ze zmianami klimatycznymi, kieruje w tym półroczu Unią Europejską. I postanowiła przekonać Polskę do – niezobowiązującego na razie – planu obniżenia emisji CO2 kolejno o 40 proc. w 2030 roku, 60 proc. w 2040 roku i 80 proc. w 2050 roku. Na razie jedyny obowiązujący termin to redukcja emisji dwutlenku węgla o 20 proc. do 2020 roku.
– Musimy postanowić, co potem. Osiem lat to bardzo mało dla biznesu, który chce przecież podejmować decyzje inwestycyjne – tłumaczy duński dyplomata. Polska polemizuje z takim punktem widzenia.
– Obecny pakiet klimatyczny ustalający cel redukcji na 20 proc. w 2020 roku uzgodniliśmy w 2009 roku, na cztery lata przed jego wyjściem w życie. Dlaczego więc w 2015 roku nie miałoby starczyć 5 lat na przygotowanie się do okresu po 2020 roku? – pyta minister Korolec.
Polskie weto wystarczy
Polska nie jest jedynym krajem, który ma problem z nowymi celami klimatycznymi. Ale jak kraj najbardziej uzależniony od węgla, który ponosi największe koszty walki ze zmianą klimatyczną, jest jedynym tak zdesperowanym, żeby grozić wetem. Częściowo poparły nas Rumunia i Czechy, minister Korolec miał wczoraj kolejne spotkania i rozmowy telefoniczne z ministrami innych krajów. Do zablokowania mapy drogowej wystarczy polskie weto, bo tzw. wnioski rady ministrów przyjmowane są drogą konsensusu. Na razie mowa jest tylko o niezobowiązujących kierunkach działania, ale Polska boi się, że może się to przełożyć na kolejne pakiety klimatyczne, z obowiązkowymi celami redukcji dla każdego kraju UE.