Rekordowy wynik banku centralnego wynikał jednak głównie z osłabienia złotego pod koniec roku, a taki zysk nie liczy się do dochodów sektora finansów publicznych według metodologii unijnej. Nie pomoże więc resortowi finansów obniżyć deficytu do 2,9 proc. PKB w tym roku, ale jest dodatkową poduszką bezpieczeństwa dla naszych finansów. – Dzięki większym dochodom będziemy mogli mniej pożyczać na rynku.
Już w kwietniu zaczniemy wykupywać dług, co sprawi, że jego relacja do PKB będzie w tym roku mniejsza – wyjaśnia Jarosław Janecki z Societe Generale. W ubiegłym roku nasz dług publiczny wzrósł o ok. 1,5 pkt proc., do 54,6 proc. PKB (według metodologii unijnej). Zysk z NBP pozwoli go obniżyć o 0,5 proc. PKB. Rząd chce, aby w tym roku dług spadł do 52,4 proc. PKB. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów, nie przecenia jednak znaczenia wpłaty z NBP. Jego zdaniem spadek długu będziemy zawdzięczać głównie silniejszemu złotemu, wpływom z prywatyzacji oraz wyższej niż zakładana przez rząd w budżecie inflacji.