Z perspektywy europejskich inwestorów wtorkowa sesja była dość spokojna, jeśli nie udana. Główne europejskie indeksy przez większość dnia utrzymywały się na poziomach neutralnych, natomiast polski rynek długo się budził, ale koniec końców dość wyraźnie zyskał. Przypomnijmy, że w poniedziałek WIG20 stracił blisko 2,4 proc., więc po takim ataku podaży chwila oddechu się należała. Trudno jednak z 0,6-proc. umocnienia WIG20 we wtorek wyciągać jakieś pozytywne wnioski na kolejne dni, bo sytuacja globalna mocno się skomplikowała. Wtorek był kolejnym kiepskim dniem w wykonaniu amerykańskiej giełdy, a na to, że „coś” zaczyna się dziać, może też wskazywać głęboka przecena kryptowalut. Kiedy europejskie giełdy się zamykały, Nasdaq tracił 1,8 proc., S&P 500 osuwał się o 1 proc., a bitcoin aż o 6 proc.

Wracając do WIG20, to oczywiście znaczącą zwyżkę warto docenić, ale popyt zdołał dotrzeć jedynie do połowy długiej czarnej świecy z poniedziałku, a to pierwszy naturalny opór, którego nie udało się pokonać. Zyskiwały oczywiście banki, które były pod ogromną presją na początku tygodnia, ale na wykresie WIG-banki wyrysował się podobny układ techniczny. Na ten moment wciąż wydaje się zatem, że to sprzedający rozdają karty, choć popyt nie składa broni. Z drugiej strony za polskimi akcjami przemawia silna waluta. Złoty we wtorek znów był mocniejszy od euro i dolara.