Inwestorzy do wtorkowej sesji przystępowali w całkiem niezłych nastrojach. Dzień wcześniej bykom udało się, z nawiązką, odrobić wyraźne straty co świadczyć mogło o ich sile rynkowej. Dodatkowo przed sesją ukazały się całkiem niezłe dane z chińskiej gospodarki, które teoretycznie też mogły wspierać kupujących. Byki z tych argumentów jednak nie skorzystały.
Od początku notowań na naszym rynku dominował kolor czerwony. Początkowo świecił on stosunkowo delikatnie, a to dawało nadzieję, że popyt może w każdej chwili odwrócić losy sesji. Nic takiego się jednak nie stało.
Kolejne godziny handlu przynosiły bowiem schodzenie na coraz to niższe poziomy. W połowie sesji WIG20 tracił już około 1,5 proc. co czyniło go najsłabszym indeksem na Starym Kontynencie, chociaż trzeba też pamiętać, że w ostatnich tygodniach to nasz rynek jednak imponował siłą. Odwrócenie ról nie jest więc niczym dziwnym.
Druga połowa dnia miała upływać pod dyktando Amerykanów, którzy po dodatkowym dniu przerwy wracali do handlu. Jak się jednak okazało i oni za bardzo nie mieli pomysłu na jakiś bardziej zdecydowany ruch, szczególnie, że i wyniki spółek z Wall Street opublikowane we wtorek okazały się mieszane. To tylko utrwaliło układ sił, jaki mieliśmy na naszym rynku. W efekcie do końca dnia przewagę miały już niedźwiedzie. WIG20 stracił ostatecznie prawie 1,5 proc. i zakończył notowania na poziomie 1904 pkt. Grupie spadkowej przewodziły banki. Papiery mBanku zostały przecenione o 4,4 proc., Pekao o prawie 4 proc., zaś PKO BP 3,3 proc. Sektorowy wskaźnik WIG - Banki stracił 3,3 proc.
Spadki nie ominęły także średnich i małych spółek. mWIG40 spadł 1,54 proc. Najlepiej poradził sobie sWIG80, który zniżkował jedynie 0,1 proc. Warto natomiast zwrócić uwagę, że jest to kolejny dzień, w którym wskaźnik małych spółek radzi sobie relatywnie dobrze na naszym parkiecie.