W reakcji na rosnącą inflację banki centralne mogą podnosić stopy procentowe, co z kolei może wpływać na spadek cen obligacji i wzrost ich rentowności. Proces ten może trwać do momentu, gdy rynek w pełni nie zdyskontuje oczekiwanych podwyżek stóp. Wtedy, jeszcze zanim bank centralny dokona ostatniej podwyżki w cyklu, ceny obligacji już wcześniej mogą osiągnąć swoje dno, a rentowności swój szczyt. Spoglądając na USA, gdzie inflacja konsumencka zdaje się systematycznie spadać, a Fed – jak wynika z wypowiedzi decydentów – jeszcze nie dokończył cyklu podwyżek, może dojść do sytuacji, w której faza obligacyjna może się przedłużyć.
Może to wynikać z prognoz dotyczących tempa wzrostu gospodarczego. Wcześniej zakładano, że 2023 r. przyniesie odbicie w amerykańskiej gospodarce, co wraz ze spadającą inflacją mogłoby prowadzić do ożywienia gospodarki i akcyjnej fazy cyklu. Tymczasem wzrost w USA w 2023 r. może być niewielki, stopy procentowe mogą sięgać ok. 5 proc., a inflacja może spaść do ok. 3 proc. O ożywienie czy ekspansję gospodarczą może być trudno. Stąd też inwestorzy mogą bardziej liczyć na dodatnie stopy zwrotu z obligacji, gdzie mogą być one oprocentowane ponad inflację (jeśli ta spadnie do 3 proc. lub niżej).
Wtedy też obligacyjna faza cyklu mogłaby się przedłużyć do momentu, kiedy to stopy ponownie zaczną spadać, co mogłoby ożywić gospodarkę oraz doprowadzić do korzystniejszych wycen akcji.