W istocie odpowiedzi inwestorów na wyniki Alphabet/Google, Apple, Amazon, Meta Platforms/Facebook i Microsoftu przesądziły nie tylko o wyniku tygodnia, ale też o obrazie rynków amerykańskich w październiku. Tylko w ostatnim tygodniu spadki Meta Platforms o 24 procent i Amazon o 13 procent spowodowały, iż Nasdaq Composite czytelnie ustąpił miejsca innym indeksom. Efektem znacznie gorszej postawy największych spółek z rynku Nasdaq jest relatywnie słabe odbicie Nasdaqa Composite, który kończy październik zwyżką o 5 procent, gdy S&P500 zyskuje w tym samym czasie blisko 9 procent. Nic jednak nie oddaje lepiej porażki Nasdaqa i wpływu spółek technologicznych na kondycję indeksów na tym rynku niż wzrost DJIA o 14,4 procent. Październikowa zwyżka indeksu już jest największą od 1976 roku i niewiele brakuje, by przekroczyła ten odległy rekord na finałowej sesji miesiąca. W skrócie rzecz ujmując Wall Street ma za sobą doskonały tydzień i miesiąc, ale popyt operował na tyle selektywnie, iż trudno mówić o solidarnym podniesieniu wszystkich łodzi.
Bez wątpienia drugą zmienną, która pozwalała na zwyżki spółek innych niż giganci technologiczni – choć i w tym wypadku trzeba odnotować, iż akcje Apple radziły sobie poprawnie – był powrót zakładu, iż dane makro zmierzają do punktu, w którym Fed będzie mógł dokonać tak wyczekiwanego zwrotu na ścieżce zacieśniania dostępności kredytu. Rynek stale wycenia najwyżej prawdopodobieństwo podwyżki ceny kredytu o 75 punktów listopadowym posiedzeniu FOMC, ale już wyceny posiedzenia grudniowego wskazują, iż grane jest zmniejszenie wielkości kroku do 50 punktów bazowych. Efekty widać nie tylko po październikowych zwyżkach indeksów, ale też po zachowaniu rynków długu, jak i dolara, który zaczął osłabiać się do konkurentów. Na boku warto odnotować, iż jednym z problemów amerykańskich spółek technologicznych w ostatnim kwartale był silny dolar, więc zakład o koniec cyklu podwyżek ceny kredytu w USA będzie miał również w sobie element odreagowania tej zmiennej. Niemniej, nie byłoby październikowej zwyżki na Wall Street, gdyby nie powrót zakładów o zmianę w polityce Rezerwy Federalnej. Za ledwie kilka dni rynki czeka test tych wygórowanych nieco oczekiwań w postaci konfrontacji z komunikatem FOMC, który da wgląd zasadność zakładu o słynny już pivot w polityce Fed.
W naszej opinii dane makro w USA stale zmuszają do myślenia o tym, iż Fed może dalej podnosić cenę kredytu do poziomu, w którym stopa procentowa znajdzie się na poziomie wyższym od inflacji, czego ciągle zwyczajnie brakuje. Przy ostatnich odczytach PCE polityka Rezerwy Federalnej lokuje kredyt przeszło 200 punktów bazowych poniżej poziomu, który można uznać za restrykcyjny. Dlatego zakład o zwrot w polityce Fed jest właśnie zakładem, a nie realną reakcją na to, co ma miejsce w gospodarce. Oczywiście rynki działają wyprzedzając wydarzenia, więc postawa giełd jawi się jako w pełni uzasadniona przez mechanizm wyceniania pewnych scenariuszy, które w momencie realizacji przynoszą już raczej realizację zysków niż euforię z usunięcia się z nad giełd ciemnej chmury, w tym wypadku agresywnej polityki Fed. Patrząc na październikowe odbicie na Wall Street – i generalnie innych rynkach, bo np. niemiecki DAX też kończy październik mocnym wzrostem – nie sposób zapomnieć o fakcie, iż odreagowanie pojawiło się po trzech kwartałach przecen, które miały równie historyczną skalę, jak imponujący wzrost DJIA po 30 września. Tylko z tego powodu warto zachować nieco dystansu do wyniku, który sam w sobie sprzyja spekulacjom, iż Wall Street znalazła się już w punkcie przesilenia w bessie. W istocie wszystkie opinie o rynku i przyczynach zmian w październiku muszą brać pod uwagę fakt, iż zmienność pozostaje wysoka i część efektów jest zwyczajnie pochodną tego fenomenu.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ Wydział Analiz Rynkowych