Sezon publikacji raportów kwartalnych grał raczej w obozie byków, a dane makro sprzyjały doniesieniom o spowolnieniu wielkości kroków, jakimi kroczy Rezerwa Federalna na ścieżce zacieśniania dostępności kredytu. Efektem były naprawdę dynamiczne zwyżki indeksów. Na Wall Street średnie zyskały od 4,7 procent w przypadku S&P500 po 5,2 procent w przypadku Nasdaqa Composite. Europa odpowiedziała wzrostami DAX-a o 2,4 procent i CAC o 1,7 procent. Zwyżki nie ominęły też giełdy w Londynie, ale w tym wypadku ważne było przesilenie rządowe i rezygnacja premiera. Z perspektywy końca tygodnia widać też, iż wyniki indeksów były znacznie lepsze od nastrojów. W istocie rynkom nie brakowało zmienności i skokowych zmian nastrojów, które budowane były również na znanym od tygodni elemencie w postaci wzrostu rentowności długu. W finale większości średnich udało się ugrać zmiany, które na chwilę obecną czynią październik miesiącem konsolidacji po trzech kwartałach spadków o historycznej skali. W jednym z podejść październik jawi się jako budowanie fundamentu pod zwyżkę w końcowych tygodniach roku i tradycyjny dla tego okresu rajd byków pozycjonujących się pod wzrosty na przełomie grudnia i stycznia.
Wcześniej jednak rynki czeka kontynuacja spotkania z wynikami kwartalnymi spółek. Wprawdzie na Wall Street nie brakło już publikacji ze strony liderów swoich branż, ale stale przed rynkiem jest czas reakcji na wyniki największych spółek technologicznych, których waga w indeksach czyni je lokomotywami giełd w USA. W bieżącym tygodniu do Wall Street dołączy Europa, która zostanie zmuszona do zareagowania min. na wyniki banków. Dlatego warto oczekiwać podtrzymania ostatniej zmienności i handlu, który będzie podobny do obserwowanego od czasu reakcji na ostatni odczyt inflacji CPI. Układ sił jest już inny po zaskakującej obserwatorów reakcji rynków na dane z USA, ale jej centralnym punktem jest właśnie większa zmienność, a nie jednokierunkowość handlu. Bazowym scenariuszem jest zatem przeplot sesji wzrostowych ze spadkowi i śródsesyjne przesunięcia, które będą owocowały zarówno zwątpieniem w kontynuację bessy, jak i pytaniami o skalę odbicia po trzech kwartałach przeceny. Zwyżki będą określanie zarówno jako ubijanie dna bessy, jak i korekty w rynku niedźwiedzia, który znajdzie swoją kontynuację w przyszłym roku. W naszej opinii potencjał dalszych spadków bez korekty został lokalnie wyczerpany i giełdy stają przed perspektywą przynajmniej kilki tygodni wzrostów. Szerszy obraz określą przyszłe dane makro i budowana na tym polityka Fed.
Pomijając reakcje Wall Street na raporty spółek nie warto z radaru tracić zbliżającego się posiedzenia FOMC. Listopadowa decyzja Fed o podwyżce ceny kredytu o kolejne 75 punktów bazowych jawi się jako wyceniona, a szans na mocniejszy krok nie widzą już nawet największe jastrzębie z Rezerwy Federalnej. W efekcie gra toczy się głównie o to, co Fed zrobi na kolejnym posiedzeniu FOMC i kiedy wreszcie dokona zmiany wielkości kroku w zacieśnianiu dostępności kredytu. Równie ważne będą prognozy, jak długo stopy procentowe w USA pozostaną na poziomie osiągniętym w szczycie cyklu podwyżek i kiedy pojawi się możliwość wyceniania pierwszej obniżki stóp procentowych. Całość sprowadza się do słynnego – i granego już wcześniej – pivot’u w polityce Fed, za który uznany będzie najmniejszy nawet sygnał zwątpienia członków w FOMC w zasadność kontynuacji obecnej ścieżki. Dlatego będąca już na radarze decyzja FOMC na otwarciu listopada jawi się jako ważny punkt w bliskiej historii rynków, który może być punktem przesądzającym o tym, czym skończą się kreślone w październiku konsolidacje. Całość sumuje się w obraz giełd, które będą miały masę treści do wycenienia i reagowania na sprzeczne impulsy.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ Wydział Analiz Rynkowych