WIG20 finiszował 2,15 proc. pod kreską, a WIG stracił ponad 2 proc. Do pozbywania się akcji przekonały inwestorów fatalne nastoje panujące na pozostałych rynkach akcji, na których zdecydowanie więcej mieli do powiedzenia sprzedający. Fala wyprzedaży objęła w pierwszej kolejności azjatyckie parkiety (z wyjątkiem Chin), by potem dotrzeć do Europy. Kolor czerwony przeważał zarówno na zachodnioeuropejskich giełdach, jak i rynkach z naszego regionu. Spadki nabrały tempa, dydo gry włączyli się amerykańscy inwestorzy, którzy również poddali się negatywnym nastrojom. W efekcie początek notowań za Oceanem przyniósł solidną korektę indeksów na Wall Street, co pociągnęło za sobą w dół pozostałe rynki. Poczynaniami inwestorów na giełdach nadal rządzą coraz większe obawy związane z recesją, która może być jednym z negatywnych skutków walki banków centralnych z szalejącą na świecie inflacją. Taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy m. in. w USA, będących największą światową gospodarką.
W Warszawie wyprzedaż mocno odczuli posiadacze akcji dużych spółek z WIG20, z których większość znalazła się na celowniku sprzedających. Biorąc pod uwagę zasięg czwartkowej spadków negatywnie wyróżniły się walory KGHM, którego przecenę pogłębiły spadki cen miedzi. Ceny tego metalu w całym II kwartale stracił blisko 20 proc. Chętnie pozbywano się również papierów banków. Sektorowy indeks WIG-Banki, po spadku o ponad 3 proc. był bardzo blisko ustanowienia nowego tegorocznego dołka. Negatywnym nastrojom natomiast oparły się tylko walory Orange.
Przecena nie ominęła akcji małych i średnich spółek, których równie chętnie się pozbywano. W efekcie przeważająca większość firm z szerokiego rynku akcji zakończyła notowania na minusie. Nie zabrakło jednak pozytywnych wyjątków, jak akcje Grupy Pracuj czy Lubawy, które zanotowały efektowna zwyżkę nie oglądając się na fatalne nastroje na rynku.
Czwartkowa przecena była dopełnieniem rozczarowującego całego I półrocza, które nie ułożyło się po myśli posiadaczy akcji spółek z warszawskiej giełdy. Pogorszenie nastrojów w ostatnich miesiącach sprawiło, że o zyskach w tym roku większość z nich mogła tylko pomarzyć. Notowania większości spółek znalazły się pod presją podaży, korygując wypracowane w trakcie ubiegłorocznej hossy zwyżki. WIG po wyznaczeniu z początkiem listopada nowego szczytu wszech czasów wyraźnie obniżył loty. W wyniku ostatniej fali spadkowej WIG pogłębił tegoroczną stratę do ok. 23 proc., a od szczytu hossy z jesieni, wyznaczonego na poziomie 75 tys. pkt, oddalił się już o prawie 30 proc.