Czy w USA jest naprawdę tak źle, jak sugerowałyby niektóre przekazy medialne? Czy może jest już przynajmniej przeciętnie?

Otóż nie – jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Amerykańska gospodarka rośnie; według NBER recesja skończyła się w połowie 2009 roku. Od tego czasu tempo wzrostu PKB wynosi 2–3 proc. rocznie. Ta wartość może nie jest imponująca, ale jest wystarczająca dla poprawy wyników finansowych spółek. W ostatnich latach zyski rosną szybciej niż PKB. I tak, zysk na akcję, w odniesieniu do całego indeksu S&P500, zbliża się do 100 dolarów. Inaczej mówiąc, gdyby indeks S&P500 był jedną spółką, to jedna akcja kosztowałaby ok. 1460 dolarów (poziom indeksu wyrażony w dolarach), a zysk na akcję wynosiłby 99–100 dolarów. Zysk wzrósł w 2011 roku o 14 proc., a w 2012 r. powiększy się o kolejne 4–5 proc. Pesymista powie, że sytuacja poprawia się coraz wolniej; optymista zauważy, że według danych zebranych przez Bloomberga, w 2013 r. prognozuje się wzrost zysku o 13 proc. Ma on osiągnąć 112 USD na jedną jednostkę indeksu S&P500.

A więc wskaźnik cena/zysk, dla indeksu S&P500, dla oczekiwanego zysku na rok 2013, wynosi ok. 13. Zysk na akcję, za ostatnie cztery kwartały, będzie po ostatnim kwartale 2012 r. najwyższy w historii – będzie większy o około 10 proc. niż w szczycie poprzedniej hossy.

Oprócz tego wiele amerykańskich spółek ma bardzo konserwatywne bilanse. Np.?Qualcomm – spółka niemała, bo o kapitalizacji niemalże równej łącznej kapitalizacji wszystkich członków indeksu WIG20 – ma ok. 27 mld USD w gotówce i w innych inwestycjach, i praktycznie żadnego długu. Taka sytuacja umożliwia sfinansowanie dalszego rozwoju.

Nowe szczyty kursów na Wall Street mają więc swoje uzasadnienie fundamentalne. Oczywiście można obawiać się klifu fiskalnego, końca programów luzowania monetarnego, bankructwa Stanów Zjednoczonych czy innych katastrof – ryzyko zawsze istnieje. Ale strach i inne emocje najczęściej nie są najlepszymi doradcami. Przy dyskusjach nad „klifem fiskalnym" amerykański Kongres po raz kolejny zafundował nam dramat, który, jak zwykle, skończył się happy endem. Limit długu? Podnoszono go już dziesiątki razy i najprawdopodobniej w lutym znowu zostanie podwyższony. A najświeższy program QE rozpoczął się dopiero miesiąc temu, więc jego szybkie zakończenie byłoby dużym zaskoczeniem.